[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Loiosh! Nic nie rób!  poleciłem na wszelki wypadek.Przez moment nie odzywał się, potem usłyszałem: Wiem szefie, ale. Nic! No dobra, szefie.Trzymaj się!Ten, który mnie uderzył, stanął nade mną i oznajmił: Dwóch mężczyzn zostało zamordowanych prawie na progu tego budynku.Co o tym wiesz, Jhereg?To nie odmienione  Jhereg zabrzmiało jak obelga. Nie wiem, oomph!Ten ostatni dzwięk wywołał kop w brzuch, tyle że dostrzegłem go na czasi zdołałem tak się przesunąć, że nie trafił mnie w splot słoneczny.Drugi dołączył do niego. Słyszałeś go, Menthav? Nie wie, oomph  splunął na mnie z obrzydze-niem. Może powinniśmy wziąć go do koszar, jak myślisz?Menthav mruknął coś, nie spuszczając ze mnie wzroku. Słyszałem, że jesteś uparty, wąsaty.To prawda? Nie, panie.Pokiwał głową i poinformował towarzysza: To nie Jhereg, to Teckla: popatrz, jak pełza.Rzygać mi się chce. Co z tymi zabitymi?  Jego partner postawił mnie szarpnięciem i oparło ścianę. Jesteś pewien, że nic o nich nie wiesz? Naprawdę pewien? Nie wiem o. Głos ugrzązł mi w gardle, gdy zdzielił mnie pałką koń-czącą rękojeść sztyletu pod dolną szczękę: nie zauważyłem, kiedy ścierwo gozamaskował w dłoni.Tyłem głowy łupnąłem o ścianę, a sądząc po bólu szczęki, musiał mi ją zła-mać.Na chwilę straciłem przytomność, bo gdy wróciły mi zmysły, znów byłemna podłodze.Potem usłyszałem głos Menthava: Potrzymaj go. Tylko ostrożnie!  przestrzegł go towarzysz. Wschodniacy są delikatni.Pamiętasz ostatniego? Będę uważał.Znów znalazłem się w pionie pod ścianą, a przed sobą zobaczyłem jego pa-skudnie uśmiechniętą gębę.Przyjrzał mi się radośnie i spytał: Ostatnia szansa: co wiesz o tych zabitych?99 Potrząsnąłem głową, co nie było rozsądne, bo spróbowała się rozlecieć, alewiedziałem, że próba powiedzenia czegoś będzie bardziej bolała.Uniósł sztylet,wziął zamach i zobaczyłem gwiazdy.Nie mam pojęcia, ile czasu mnie tłukli, ale na pewno było to jedno z gorszychlań, jakie w życiu dostałem.Gdyby zabrali mnie do koszar, byłoby jeszcze gorzej.Bo sprawa wyglądała tak  nikt nigdy nie wydawał Gwardii Feniksa rozkazupobicia Jherega czy człowieka, czy kogokolwiek.Tyle że niektórzy nas nie lubili,a byli pewni bezkarności.To pobicie było jednak dość nietypowe, a można by rzec, że jestem ponie-kąd ekspertem w tej materii, jako że oberwałem swoje, płacąc za to, że chcę żyćwedług własnych zasad, a nie zasad Imperium.Nietypowe było dlatego, że po-wodem były dwa trupy członków Domu Jherega.Gwardia z reguły podchodziłado podobnych spraw obojętnie w myśl zasady: niech się powyrzynają, będziemymieli mniej pracy.Co prawda mógł to być tylko pretekst, żeby stłuc człowieka,ale wydawali się autentycznie czymś rozdrażnieni.Myśli pojawiały się oderwane, przebijając się z trudem przez fale bólu, kiedytak leżałem na podłodze i ze wszystkich sił próbowałem domyślić się, dlaczegobyli zli.%7łeby nie myśleć o tym, jak mnie wszystko boli.Potem bolało nadal, ale nikt mnie już nie bił, choć wokół nadal kręciło się paręosób.Nie wiedziałem kto to, bo nie mogłem otworzyć oczu, a mówili szeptem,więc po głosach też nie dało się ich rozpoznać.A jeszcze potem usłyszałem głos Melestava: Przyszła, odsunąć się!I coś z szuraniem zamiotło podłogę.Potem rozległ się jęk i stwierdziłem, żemuszę wyglądać zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Odsuńcie się od niego!  rozległ się ku memu zaskoczeniu i uldze głosAliery.Spróbowałem otworzyć oczy, ale nie chciały za nic mnie posłuchać.Usłyszałem inny znajomy głos: Kragara. Jak bardzo z nim zle?Aliera nie odpowiedziała, co akurat nie musiało oznaczać, że jestem umie-rający [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl