[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.157  Nie miałem pojęcia, że tu są, dopóki ich nie zobaczyłem.Psy były wtedytuż za nami, więc i tak nie mielibyśmy wyboru.No i nie chciałem cię straszyć.Nie powiedziała ani słówka.Richard wyciągnął z zawiniątka kiełbaskę i ostat-ni już bochenek chleba.Podzielił chleb na pół, pokroił wędlinę w plastry.PodałKahlan.Każde z nich nałapało deszczówki do miseczki.Jedli w milczeniu, słu-chając szumu deszczu i wypatrując ewentualnego zagrożenia. Czy widziałeś w granicy moją siostrę, Richardzie? Nie.Cokolwiek to było, w moich oczach nie przypominało ludzkiej postacii sądzę, że to coś, co jako pierwsze ciąłem mieczem, nie przypominało ci mojegoojca.- Kiedy potwierdziła, że istotnie nie, dodał:  Według mnie one przyjmująwygląd osoby, którą się chce ujrzeć, żeby omamić patrzącego. Pewnie masz rację  westchnęła Kahlan.Zjadła kawałek kiełbaskii stwierdziła:  I dobrze, że masz rację.Nie chciałabym trwać w przekonaniu,że musieliśmy im zadać ból.Potaknął i przyjrzał się dziewczynie.Zmoczone deszczem włosy przykleiłysię jej do policzka. Ale jest coś, co mnie zadziwia.Kiedy ten stwór z granicy zaatakował Cha-se a, trafił go za pierwszym razem.Zedda też uderzył bez trudności i pochwyciłciebie.Za to mnie nie trafił, kiedy ich obu szukałem, i już więcej nie próbowałatakować. Zauważyłam to.Przeleciał w pewnej odległości od ciebie.Zupełnietak, jakby nie widział, gdzie jesteś.Nas troje trafił bez żadnego trudu, za to ciebienie mógł dosięgnąć. Może to sprawa miecza  odezwał się po chwili Richard. Nieważne.Grunt, że tak się stało.Richard wcale nie był przekonany, że to zasługa miecza.Węże owszem, ba-ły się i odpłynęły, kiedy zanurzył czubek klingi w wodzie.Stwór w granicy nieokazał strachu; wyglądało raczej że nie może we mnie wcelować, myślał chłopak.I jeszcze coś go zastanawiało.Nie poczuł żadnego bólu, kiedy przeciął mieczemgranicznego stwora, który przypominał jego ojca.A Zedd mówił że za zabójstwomieczem trzeba zapłacić i że odcierpi to, co uczynił.Może nic nie odczuł, bo ówstwór i tak był już martwy? A może to wszystko się działo tylko w wyobrazni,a nie w rzeczywistości? Nie, to niemożliwe  stwór był na tyle realny, że powaliłjego przyjaciół.Zachwiało się przekonanie chłopaka, że to nie był jego ojciec.Posilali się w milczeniu, a Richard rozmyślał, co może uczynić dla Zeddai Chase a, i wyszło mu, że nic.Starzec miał ze sobą jakieś leki, lecz tylko onjeden wiedział, jak je stosować.Może powaliła ich magia z granicy? Zedd teżwładał magią, lecz tylko on jeden mógł się nią posłużyć.Richard wyjął jabłko, podzielił na ćwiartki, usunął pestki i podał połowę owo-cu Kahlan.Dziewczyna przysunęła się bliżej i oparła głowę na ramieniu towarzy-sza, chrupiąc jabłko. Zmęczona?158 Przytaknęła, a potem się uśmiechnęła. I obolała w miejscach, których się nie nazywa w towarzystwie.Co wieszo Southaven? Słyszałem, jak mówili o nim przewodnicy przechodzący przez Hartland.Z ich słów wynika, że jest to miasto złodziei i nieudaczników. Hmm, to raczej nie wskazuje, iż mogliby mieć uzdrowiciela.I co wtedyzrobimy? Nie mam pojęcia.Ale na pewno im się poprawi i wydobrzeją. A jeżeli nie?Richard odsunął od ust kawałek jabłka i zapytał: O co ci chodzi, Kahlan? Co mi próbujesz powiedzieć? %7łe może będziemy musieli ich zostawić i iść dalej bez nich. Nie możemy  odparł zdecydowanie. Potrzebujemy obu.Pamiętasz,jak Zedd dał mi miecz? Powiedział wtedy, że chce żebym nas troje przeprawiłna drugą stronę granicy, że ma plan.Ale mi nie powiedział, co to za plan.Popatrzył na psy kręcące się poza rozlewiskiem. Obaj są nam potrzebni.Kahlan skubnęła skórkę cząstki jabłka. Co będzie, jeśli umrą tej nocy? Co wówczas zrobimy? Będziemy musieliiść dalej.Richard wyczuł, że patrzy nań, lecz nie odwzajemnił spojrzenia.Rozumiał, żedziewczyna pragnie powstrzymać Rahla.On również tego chciał.I nie pozwoli,by coś im w tym przeszkodziło.Jeśli będzie trzeba, to zostawi gdzieś obu przy-jaciół, ale sytuacja jeszcze do tego nie dojrzała.Wiedział, że Kahlan próbuje sięprzekonać czy on, Richard, ma dostateczną motywację i determinacje.Dziew-czyna zbyt się zaangażowała w swoją misję, zbyt wiele straciła przez Rahla, onzresztą także.Chciała być pewna, że chłopak się nie załamie, nie zrezygnuje, żepoprowadzi wyprawę.Płomyczki świec łagodnie oświetlały twarz Kahlan.Ich odbicia tańczyływ zielonych oczach.Chłopak wiedział, że dziewczynie nie sprawia przyjemno-ści mówienie mu takich rzeczy. Jestem Poszukiwaczem, Kahlan, i pojmuję doniosłość tej misji.Uczynięwszystko, żeby powstrzymać Rahla Posępnego.Wszystko.Możesz być tego pew-na.Lecz nie poświęcę zbyt łatwo życia moich przyjaciół.Nie szukajmy sobienowych zmartwień, bo i tak imamy ich dość.Krople deszczu spływały z drzew i z pluskiem spadały w wodę, budząc echaw ciemnościach.Kahlan położyła dłoń na ramieniu chłopaka, jakby chciała po-wiedzieć, że przeprasza.Wiedział, że nie ma za co przepraszać, po prostu próbo-wała spojrzeć prawdzie w oczy.Chciał ją uspokoić, dodać jej pewności. Jeśli się im nie poprawi  powiedział, patrząc Kahlan w oczy  i jeżeliznajdziemy dla nich bezpieczne schronienie u kogoś godnego zaufania, to ich tamzostawimy i pójdziemy dalej sami.159  O to mi właśnie chodziło. Wiem  odparł i skończył jeść jabłko. Prześpij się teraz, a ja popilnuję. Nie mogłabym zasnąć  skinęła głową ku sercowym psom  kiedy siętak na nas gapią.I z tymi wszystkimi wężami wokół. To może mi pomożesz zrobić nosze?  Richard się uśmiechnął  A ran-kiem moglibyśmy wyruszyć, kiedy tylko znikną sercowe psy.Kahlan odwzajemniła uśmiech i wstała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl