[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Najbardziej zdziwił mnie sposób, w jaki doszła do zrozumienia własnego życia.Po paru minutach nie wydawała mi się już tak postarzała jak na pierwszy rzut oka, ale niemal tak młoda jak we wspomnieniach, i nie miała nic wspólnego z tą dziewczyną, którą w dwudziestym roku życia zmuszono do wyjścia za mąż bez miłości.Jej matka, zgorzkniała wskutek źle znoszonej starości, przyjęła mnie jak nienawistne widmo.Nie chciała mówić o przeszłości i pisząc tę kronikę musiałem zadowolić się niektórymi luźnymi zdaniami z jej rozmów z moją matką i z paru innymi osobami przywołanymi w mej pamięci.Zrobiła o wiele więcej, niż to możliwe, by Angela Vicario umarła za życia, ale jej własna córka pokrzyżowała te zamiary, nigdy bowiem nie robiła tajemnicy ze swego nieszczęścia.Wprost przeciwnie, każdemu, kto chciał jej wysłuchać, opowiadała o tym ze wszystkimi szczegółami, oprócz tego jednego, który zawsze miał pozostać nie wyjaśniony: kto, jak i kiedy był prawdziwym sprawcą jej krzywdy, nikt bowiem naprawdę nie wierzył, że to był Santiago Nasar.Należeli do dwóch odrębnych światów.Nikt ich nigdy nie widział razem, a tym bardziej na osobności.Santiago Nasar był zbyt wyniosły, by zwrócić na nią uwagę.„Twoja głupiutka kuzynka", tak ją nazywał, kiedy o niej rozmawialiśmy.Poza tym, jak wówczas zwykliśmy mówić, był krogulcem na kurczaki.Chodził, tak jak i jego ojciec, własnymi ścieżkami, zrywając pączek każdej zbłąkanej pannie, która zaczynała rozkwitać w tych stronach, ale w miasteczku wiedziano jedynie o jego konwencjonalnym związku z Florą Miguel oraz o burzliwym romansie z Marią Alejandriną Cervantes, który przez czternaście miesięcy doprowadzał go do obłędu.Wersja najbardziej rozpowszechniona, być może dlatego, że i najbardziej perwersyjna, głosiła, że Angela Vicario chroniła kogoś, kogo naprawdę kochała, i wskazała nazwisko Santiago Nasara, gdyż nie przypuszczała, że jej bracia odważą się wystąpić przeciwko niemu.Ja sam próbowałem wydobyć z niej prawdę, kiedy odwiedziłem ją po raz drugi, wytaczając wszystkie starannie przygotowane argumenty, ona jednak ledwie podniosła wzrok znad haftu, żeby je odeprzeć.- Daj już temu spokój, kuzynie - powiedziała.- To był on.Całą resztę opowiedziała bez niedomówień, nie pomijając nawet szczegółów katastrofy nocy poślubnej.Opowiedziała, jak przyjaciółki wyuczyły ją, żeby w łóżku upiła męża do nieprzytomności, udawała większy wstyd, niż będzie naprawdę czuła, po to by zmusić go do zgaszenia światła, żeby podmyła się mocnym roztworem ałunu, podrabiając w ten sposób utratę dziewictwa, a także poplamiła prześcieradło chromianem rtęci, by wywiesić je następnego dnia na swym patio młodej mężatki.Dwóch tylko rzeczy nie wzięły pod uwagę osłaniające ją wspólniczki: niezwykłej pijackiej odporności Bayarda San Roman oraz zwykłej prawości, którą Angela Vicario ukrywała pod wmówioną jej przez matkę głupotą.„Nie zrobiłam nic z tego, czego mnie nauczyły - powiedziała mi - bo im więcej o tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że byłoby to świństwo, którego nie można zrobić nikomu, a już zwłaszcza temu biednemu człowiekowi, który miał pecha ożenić się ze mną".Tak więc bez oporów dała się rozebrać w oświetlonym pokoju, wolna już od wszystkich wyuczonych strachów, które złamały jej życie.„To było bardzo łatwe - powiedziała mi - bo byłam gotowa umrzeć".Prawda zaś jest taka, że mówiła o swoim nieszczęściu bez żadnego wstydu, by zataić inne nieszczęście, to rzeczywiste, które paliło jej wnętrzności.Do momentu gdy zdecydowała mi się to powiedzieć, nikomu przez myśl by nawet nie przeszło, że Bayardo San Roman pozostał w jej życiu na zawsze od tej chwili, kiedy zaprowadził ją z powrotem do domu.Było to gwałtowne nawiedzenie.„Nagle, gdy mama zaczęła mnie bić, zaczęłam go wspominać" - powiedziała mi.Uderzenia bolały ją coraz mniej, gdyż wiedziała, że cierpi dla niego.Myślała o nim dalej dziwiąc się samej sobie, gdy płakała leżąc na sofie w jadalni.„Nie płakałam z bólu ani z powodu tego wszystkiego, co się stało - powiedziała mi - ale płakałam za nim".Myślała o nim, gdy matka okładała jej twarz kompresami z pomornika, i jeszcze intensywniej, gdy usłyszała krzyki na ulicy i dzwony na trwogę, a jej matka weszła, by powiedzieć, że teraz już może spać spokojnie, bo najgorsze minęło.Odtąd stale myślała o nim bez żadnej nadziei i sporo czasu upłynęło do dnia, kiedy wybrała się z matką na badanie oczu do szpitala w Riohacha.Wstąpiły po drodze do Hotelu del Puerto, którego właściciela znały, i Pura Vicario poprosiła w barze o szklankę wody.Piła ją właśnie, odwrócona plecami do córki, kiedy ta ujrzała swoje własne myśli odbite we wszystkich lustrach na sali.Angela Vicario z zapartym tchem odwróciła głowę i zobaczyła go, jak nie widząc jej przeszedł obok i wyszedł z hotelu.Następnie z trwogą w sercu spojrzała raz jeszcze na matkę.Pura Vicario skończyła pić, otarła rękawem usta i w nowych okularach uśmiechnęła się do niej zza lady.W tym uśmiechu po raz pierwszy od swych narodzin Angela Vicario ujrzała ją taką, jaką była naprawdę: biedną kobietą oddaną kultowi swoich wad.„Gówno" - powiedziała sobie.Była tak skołowana, że przez całą podróż śpiewała na głos, a po powrocie rzuciła się na łóżko, by płakać przez trzy dni.Urodziła się na nowo.„Oszalałam z miłości do niego - powiedziała mi - bez opamiętania".Wystarczyło jej zamknąć oczy, by go zobaczyć, w szumie morza dyszała jego oddech, o północy w łóżku budził ją płomień jego ciała.Pod koniec tego tygodnia, nie odzyskawszy spokoju ani na minutę, napisała do niego po raz pierwszy.Był to konwencjonalny liścik, w którym opowiadała, że widziała go, jak wychodził z hotelu, i że byłoby jej przyjemnie, gdyby ją zauważył.Na próżno czekała na odpowiedź.Po upływie dwóch miesięcy, zmęczona czekaniem, wysłała mu następny list, pisany tymi samymi ukośnymi literkami co poprzedni, którego jedynym celem było, jak się wydaje, wytknięcie mu braku dobrego wychowania.Przez sześć następnych miesięcy napisała sześć listów; odpowiedzi nie było, ale zadowoliła się stwierdzeniem, że listy te do niego dochodzą.Będąc po raz pierwszy panią swego losu Angela Vicario odkryła, że nienawiść i miłość są namiętnościami, które się uzupełniają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|