[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednym z powodów, dla których Wyjec stał się Wyjcem, była jego bezmierna awersja wobec śmierci.Nie miał też żadnych po­wodów, by kochać Duszołap, która przecież pragnęła pogrzebać go na wieczność.I która w przeszłości raz czy dwa razy okrutnie się nim zabawiła.Mały czarodziej zawył znowu.Zastanawiałem się na głos w języku Hsien:- Tobo, czy sądzisz, że Shivetya dysponuje mocą pozwalającą na uciszenie wrzasków tego gówniarza? - Po jakimś czasie stawały się naprawdę denerwujące.Tobo wzruszył ramionami.- Może.- Ale nie bardzo zwracał uwagę na moje słowa.- Mo­gę zapytać.- Próbował podsłuchać, co Rzekołaz szeptał do ucha Śpioszce.Kilka minut wcześniej Rzekołaza odwołano na bok.Teraz wrócił z Suvrinem i oficerem kawalerii imieniem Tea Nung.Żoł­nierze Nunga pełnili akurat służbę wartowniczą, a więc zapewne na zewnątrz musiało się wydarzyć coś ważnego.Śpioszka pokiwała głową, powiedziała coś, najwyraźniej się zga­dzając.Rzekołaz, Suvrin i Tea Nung zebrali się do wyjścia.Śpioszka chciała jeszcze coś dodać, ale cokolwiek przyszło jej do głowy, było już za późno.Zajęła się więc rzeczami, które były pod ręką.Jednak najwyraźniej trudno było jej się skupić.Nie mogła usiedzieć spo­kojnie.Natomiast jakby nieco poweselała.Pochyliła się, aby poinformować o czymś Sahrę.Sahra była z początku zaskoczona.Potem uśmiechnęła się taje­mniczo, a być może nawet nieco złośliwie.Kapitan zaś najwyraźniej była zaambarasowana.Pani zakaszlała znacząco, dając mi znak, że przyszedł czas, aby Pożeracz Żywotów pomówił z naszym dowódcą.Tak też uczyniłem:- Kapitanie, Wyjec będzie zaszczycony, mogąc służyć Czarnej Kompanii.Zbuduje dla nas latające dywany i wesprze nasz program zbrojeniowy.Jednak za diabła bym mu nie ufał.I trzymałbym go z dala od Voroshk.- Wszystko to powiedziałem w języku Hsien, tak że mały czarodziej mnie nie zrozumiał.Młodzi trwali skupieni w niezadowoloną grupkę, próbując coś pojąć.Mała, omalże pucułowata Shukrat orientowała się na tyle w tagliańskim, by mniej więcej na bieżąco przekazywać swoim towa­rzyszom wszystko, co w tym języku zostało powiedziane.Rzekołaz i Suvrin wrócili.Towarzyszył im wysoki, przystojny mężczyzna.Pokryty kurzem i zdrożony, jednak wciąż czujny.Ba­dawczym wzrokiem przyjrzał się każdemu z nas po kolei.Najwyraź­niej rozpoznał wielu ze zgromadzonych.Nawet skłonił się lekko przed Radishą.Śpioszka powstała, żeby go powitać.W jej sposobie bycia była jakaś nieśmiałość, aczkolwiek tak subtelna, że mogła stanowić je­dynie grę wyobraźni.Bez wątpienia był to ktoś, kogo znała.Ale nikt, kogo uznałaby za konieczne przedstawić.Po wymianie ostrożnych uścisków dłoni ona, Sahra, Rzekołaz oraz kilkoro innych włącznie z Radishą wyślizgnęło się na zewnątrz.Natychmiast zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie po­stąpili głupio, sprowadzając tego człowieka do miejsca pełnego lu­dzi, skoro spotkanie z nim i tak miało się odbyć na osobności.Kiedy jednak rozejrzałem się dookoła, stwierdziłem, że nikogo to nie obe­szło.Wyjąwszy kumpli Śpioszki z czasów działalności w tagliańskim podziemiu.Może gościem był jakiś towarzysz z Kompanii, który podczas ewakuacji gdzieś się zapodział? Może dawny sprzymierzeniec?Kiedy znowu powiodłem wzrokiem po sali, zdało mi się, że bożki Gunni ożyły.Na nich powoli koncentrowała się uwaga zgromadzo­nych.Twarz Tobo aż zastygła w skupieniu.Jego widmowi sprzy­mierzeńcy starali się ze wszystkich sił.Ten przystojny chłopak musi być kimś szczególnym.Chwilę później Pożeracz Żywotów poruszył się po raz pierwszy od początku ceremonii.Wstał znienacka.Grot jego włóczni opadł nagle, musnął łachmany spowijające Wyjca, któremu udało się jakoś zdławić swe wrzaski i właśnie powoli odpływał w sen.Wielki, czarny miecz Stwórcy Wdów opadł chwilę później, prze­słaniając mu pole widzenia.58.Gharhawnes:Zdradziecki generałByła już późna noc, kiedy kulejący Popłoch Singh wyciągnął mnie z łóżka.Z prawdziwego łóżka.Wieki już chyba minęły, odkąd ostatni raz spałem w czymś takim.A w tym na dodatek było się do kogo przytulić.Popłoch nalegał, żeby Pani również wstała.Kapitan chciała widzieć nas oboje.Kiedy opuszczaliśmy nasz kąt, Pani mruczała coś o konieczności restrukturyzacji hierarchii dowodzenia.Od razu natknęliśmy się na Murgena.Czekał na Thai Deia, któremu nie przypadła w udziale osobista pobudka.Sahry nigdzie nie było widać.Zapytałem:- Kiedy wreszcie jakoś tak to ułożycie, by móc powędrować włas­nymi drogami? - Thai Dei był jednym z nielicznych już Nyueng Bao, który wciąż poważnie traktował swe obowiązki osobistego strażnika.- Nie sądzę, by to kiedykolwiek miało nastąpić - odparł Murgen.- Po śmierci Narayana nic mu już nie zostało.- Ach.- Syn Thai Deia został zamordowany przez Dusicieli.Thai Dei był więc następnym zawiedzionym w kolejce po zemstę.Dla obu zresztą obowiązek chronienia Murgena stał się dogodną wymówką.Już dawno temu powinienem zdać sobie z tego sprawę.Ja, który przecież od tylu lat głosiłem na lewo i prawo cnotę naszego braterstwa.Thai Dei zaczął nas popędzać.Ruszyliśmy szybko śladem Popłocha.Powiedziałem:- Singh, powinieneś mi pozwolić zerknąć na tę nogę.Coś za wol­no się goi.- Wszystko będzie dobrze pod warunkiem, że pozwolę jej trochę odpocząć, proszę pana.A jak rozumiem, mamy się tu zatrzymać na jakiś czas.I co to da, jeśli on sam za nic nie skorzysta z okazji do odpo­czynku?Mógłbym nakłonić Tobo, żeby pogrążył go w śpiączce.Popłoch zaprowadził nas do sali ledwie zdolnej pomieścić kil­kunastu ludzi.Śpioszka, Suvrin, Prahbrindranah Drah i jego siostra, Tobo oraz Sahra byli już na miejscu.Podobnie jak przystojny obcy.- Siadajcie - nakazała Śpioszka.Potem zaraz przeszła do rze­czy: - To jest Aridatha Singh.- Nie ja jeden zareagowałem.Pani również zamrugała oczami, rozpoznając imię i myśląc o swych ra­chunkach krzywd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl