[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wulfgar zawołał za nią, mile zaskoczony jej pocałunkiem- Może wtedy nasza dyskusja będzie bardziej zgodna!- Lecz nie tak interesująca! - zabrzmiała jej odpowiedź.* * * * *Pewnego pięknego poranka, wczesną wiosną nadszedł w końcu czas odejścia dla Drizzta i Bruenora.Catti-brie pomogła im zapakować ich przeładowane sakwy.- Gdy przygotujemy miejsce, zabiorę cię tam! - powiedział Bruenor do dziewczyny jeszcze raz.- Z pewnością zalśnią d oczy, gdy zobaczysz potokiem płynące srebro w Mithril Hall!Catti-brie uśmiechnęła się pobłażliwie.- Jesteś pewna, że nic d nie jest? - zapytał Bruenor.Wiedział, że tak jest, ale jego serce rozpływało się w ojcowskiej trosce.Uśmiech Catti-brie stał się jeszcze szerszy.Dyskutowali już na ten temat sto razy w ciągu zimy.Catti-brie była szczęśliwa, że krasnolud wyrusza na tę wyprawę, ale wiedziała, że będzie go jej bardzo brakowało, gdyż było oczywistym, że Bruenor nigdy nie będzie w pełni zadowolony, dopóki przynajmniej nie spróbuje odnaleźć domu swych przodków.Wiedziała też, lepiej niż ktokolwiek inny, że krasnolud będzie przebywał w doskonałym towarzystwie.Bruenor był zadowolony.Nadszedł czas odejścia.Towarzysze pożegnali się z krasnoludami i wyruszyli do Bryn Shander, żeby pożegnać się z dwoma swymi najbliższymi przyjaciółmi.Późnym rankiem przybyli do domu Regisa i znaleźli tam też Wulfgara, siedzącego na schodkach i czekającego na nich - z Aegis-fangiem i plecakiem przy boku.Drizzt spojrzał podejrzliwie na rzeczy barbarzyńcy, domyślając się zamiarów Wulfgara.- Milo nam cię spotkać, Królu Wulfgarze - powiedział.- Wyruszasz do Bremen, lub może do Caer-Konig, aby zobaczyć jak się wiedzie twoim ludziom?Wulfgar pokręcił głową.- Nie jestem królem - odparł.- Narady i przemówienia lepiej pozostawić starszym ludziom; miałem ich więcej, niż mogłem znieść.Teraz Revjak przemawia w imieniu ludu tundry.- A co z tobą? - zapytał Bruenor- Idę z wami - odparł Wulfgar.- Aby spłacić ostatni mój dług.- Nic mi nie jesteś winien - oznajmił Bruenor.- Względem ciebie dług spłaciłem - zgodził się Wulfgar.- I spłaciłem wszystko, co byłem winien Dekapolis i memu własnemu ludowi.Ale jest jeden dług, od którego się jeszcze nie uwolniłem.- Odwrócił się do Drizzta.- Względem ciebie, przyjacielu elfie.Drizzt nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć.Poklepał olbrzyma po ramieniu i uśmiechnął się ciepło.* * * * *- Chodź z nami, Pasibrzuchu - powiedział Bruenor, gdy skończyli doskonały obiad w pałacu.- Czterech poszukiwaczy przygód na otwartych równinach.Dobrze by ci to zrobiło i ujęło trochę urosłego przez lata brzucha!Regis chwycił rękoma za swój krąglutki brzuch i potrząsnął nim.- Dziękuję, podoba mi się mój brzuch i mam zamiar go zachować.Mam nawet zamiar powiększyć go jeszcze odrobinę.- Przestaję rozumieć, dlaczego wy wszyscy w ogóle upieracie się przy tym poszukiwaniu - powiedział poważniej.Spędził w zimie długie godziny, próbując wyperswadować Drizztowi i Bruenorowi ten zamysł.- Macie tu łatwe życie, dlaczego chcecie odejść?- Jest coś więcej do przeżycia, niż dobre jedzenie i miękkie poduszki, mały przyjacielu - powiedział Wulfgar.- Żądza przygody płonie w naszej krwi.Przy panującym w regionie spokoju, Dekapolis nie może nam zaoferować dreszczyku niebezpieczeństwa, lub zadowolenia ze zwycięstwa.- Drizzt i Bruenor pokiwali głowami, w pełni zgadzając się z tym, ale Regis potrząsnął głową.- A ty nazywasz to żałosne miejsce bogatym? - roześmiał się Bruenor, strzelając swymi sękatymi palcami.- Gdy wrócę z Mithril Hall, wybuduję dom dwa razy większy od tego, wysadzany klejnotami, jakich nigdy przedtem nie widziałeś!Jednak Regis był przekonany, że przeżył ostatnią swoją przygodę.Gdy skończyli jeść, odprowadził swych przyjaciół do drzwi.- Jeśli wrócisz.- Twój dom będzie naszym pierwszym przystankiem - zapewnił go Drizzt.Gdy wyszli od Regisa, spotkali Kempa z Targos.Stał po przeciwnej stronie ulicy, najwidoczniej czekając na nich.- On czeka na mnie - wyjaśnił Wulfgar, uśmiechając się na samą myśl, że Kemp zboczył z drogi, aby sprawdzić czy na pewno się go pozbył.- Żegnaj, dobry burmistrzu - zawołał Wulfgar, kłaniając się nisko.- Prayne de crabug ahm rinedere be-yogt iglo kes gron.Kemp zrobił wulgarny gest w stronę barbarzyńcy i odszedł.Regis prawie zgiął się wpół ze śmiechu.Drizzt poznał te słowa, lecz był zaskoczony tym, że Wulfgar wypowiedział je do Kempa.- Powiedziałeś mi kiedyś, że te słowa są starym zawołaniem bojowym tundry - zauważył.- Dlaczego powiedziałeś je do człowieka, którym najbardziej pogardzasz?Wulfgar zająknął się przy wyjaśnieniu, które wyciągnęłoby go z tej przykrej sytuacji, lecz Regis odpowiedział za niego.- Zawołanie bojowe? - wykrzyknął halfling.- To stare przekleństwo barbarzyńskich ochmistrzyń, zwykle rezerwowane dla cudzołożników - lawendowe oczy drowa zwęziły się, gdy Regis kontynuował, - a oznacza tyle co: „Niech pchły tysiąca reniferów zagnieżdżą się w twoich jądrach”.Bruenor zgiął się ze śmiechu, wkrótce dołączył do niego Wulfgar.Drizzt także nie mógł się powstrzymać.- Chodźmy, dzień jest długi - powiedział drow.- Zacznijmy tę przygodę, bo zapowiada się interesująco!- Dokąd idziecie? - zapytał ponuro Regis.Mała część halflinga w istocie zazdrościła przyjaciołom; musiał przyznać, że wolałby tego uniknąć.- Najpierw do Bremen - odparł Drizzt.- Powinniśmy uzupełnić zaopatrzenie i wyruszyć stamtąd na południowy zachód.- Do Luskanu?- Może, jeśli to będzie konieczne.- Szczęśliwej podróży - powiedział Regis, gdy trzej towarzysze odeszli bez dalszej zwłoki.Regis przyglądał się ich odejściu, zastanawiając się w jaki sposób natrafił na tak głupich przyjaciół.Otrząsnął się z tych myśli i wrócił do swego pałacu - z obiadu zostało jeszcze mnóstwo jedzenia.Zatrzymał się przed drzwiami.- Pierwszy Obywatelu! - dobiegło go wołanie z ulicy.Głos należał do hurtownika z południowej dzielnicy miasta, gdzie kupieckie karawany wyładowywały swe towary i ładowały inne.Regis czekał, aż ten się zbliży.- Jakiś człowiek, Pierwszy Obywatelu - powiedział hurtownik, kłaniając się usprawiedliwiająco, że sprawia kłopot tak ważnej osobie, - pytał o ciebie.Powiedział, że jest przedstawicielem Towarzystwa Bohaterów z Luskanu, wysłanym, aby zaprosić cię na najbliższe posiedzenie.Powiedział, że zostaniesz dobrze wynagrodzony.- Jak się nazywa?- Nie powiedział, dał tylko to! - hurtownik otworzył małą sakiewkę wypełnioną złotem.To było wszystko, co Regis chciał zobaczyć.Ruszył natychmiast na spotkanie z człowiekiem z Luskanu.Jeszcze raz czyste szczęście uratowało halflingowi życie, gdyż zobaczył obcego, zanim ten zobaczył jego.Natychmiast poznał tego człowieka, choć nie widział go już od lat - po wysadzanej szmaragdami rękojeści sztyletu, wystającej z pochwy na udzie.Regis często rozważał możliwość kradzieży tej przepięknej broni, ale nawet on miał granice swego szaleństwa.Sztylet należał do Artemisa Entreriego.Pierwszego zabójcy Pashy Pooka.* * * * *Trzej towarzysze opuścili Bremen przed świtem następnego dnia.Żądni rozpoczęcia przygody nie tracili czasu i byli już daleko w tundrze, gdy pierwsze promienie słońca pojawiły się nad wschodnim horyzontem za nimi.Bruenor nie był jednak zaskoczony, gdy zauważył Regisa lezącego przez pustą równinę, aby do nich dołączyć.- Znowu pcha się w kłopoty, albo jestem brodatym gnomem - parsknął krasnolud do Wulfgara i Drizzta.- Witaj - powiedział Drizzt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl