[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Okupacyjne wojska pochodzą z Zaprzyjaźnionych, a ich religijna i kulturowa dyscyplina czyni z nich doskonałe siły do takiego zadania, i to wszystko.Patrzą z góry na ludzi, którzy ich wynajęli, a w momencie, kiedy przestaną otrzymywać zapłatę, spakują się i wrócą do domu.Poczekajcie więc tydzień.Do tego czasu wygra albo Dow, albo ja.Jeśli on wygra, dojdziesz z nim do porozumienia.Jeśli wygram ja, ci z Zaprzyjaźnionych spakują manatki i odejdą na jedno moje słowo.Mondar spojrzał na Cletusa uważnie.- Dlaczego mówisz, że tydzień? - zapytał.- Ponieważ to nie potrwa dłużej - odpowiedział Cle­tus.- Wynajęcie wojsk z Zaprzyjaźnionych przez Dowa świadczy o tym, że gotowy jest do ostatecznej rozgrywki.- Czy rzeczywiście? - Mondar nadal bacznie mu się przyglądał.Cletus wytrzymał spojrzenie.- Właśnie tak - powiedział Cletus.- Znamy liczbę czynnych żołnierzy w połączonej armii Sojuszu i Koalicji.Można ją ocenić dzięki temu, że znaliśmy liczbę wojsk, które Sojusz i Koalicja, każde z osobna, stacjonowały na nowych planetach.Dow musiał użyć wszystkich sił do rozpoczęcia tylu lokalnych wojen, by związać wszystkich moich Dorsajów.Nie ma już żadnych zdolnych do walki ludzi.Ale zastępując swoje liniowe oddziały najemnikami z Zaprzyjaźnionych, może chwilowo zgromadzić takie siły, które teoretycznie powinny wystarczyć do zniszczenia mnie.Zatem pojawienie się wojsk z Zaprzyjaźnionych wynajętych przez Dowa może oznaczać jedynie to, że zbiera siły do rozstrzygającej rozgrywki.- Skąd możesz być pewien, że wynajęcie wojsk oznacza akurat to, a nie co innego?- Oczywiście, że mogę - powiedział Cletus.- Przecież to ja podsunąłem myśl o wykorzystaniu w taki właśnie sposób sił obu tych planet.- Ty? - Mondar wytrzeszczył oczy.- Właśnie - odparł Cletus.- Jakiś czas temu za­trzymałem się na Harmonii, żeby porozmawiać z Jamesem Arm-of-the-Lord i zaproponować mu wynajęcie członków jego Wojującego Kościoła, którzy mieli jedynie nosić mun­dury i zwiększać oficjalną liczbę moich Dorsajów.Zao­ferowałem mu niską cenę za tych ludzi.Nietrudno było przewidzieć, że kiedy raz podsunąłem mu taką myśl, zaraz po moim wyjeździe zakręci się i spróbuje uzyskać od Dowa wyższą cenę za tych samych ludzi i za podobne ich wy­korzystanie.- A Dow, oczywiście, dysponując pieniędzmi Koalicji i Sojuszu, mógł zapłacić wyższą cenę - powiedział Mondar w zamyśleniu.- Ale jeśli to prawda, to dlaczego Dow nie wynajął ich wcześniej?- Ponieważ wystawienie ich do walki przeciwko moim Dorsajom bardzo szybko ujawniłoby fakt, że ludzie ci nie mają żadnych umiejętności wojskowych - odparł Cle­tus.- Największy pożytek, jaki mógł z nich mieć Dow, to nałożyć im jak najszybciej mundury i zastąpić nimi doborowe wojska sojuszniczo-koalicyjne w tych miejscach, z których chciał je wycofać potajemnie do ostatecznej, rozstrzygającej bitwy.- Wydajesz się być bardzo pewny tego, co mówisz, Cletusie - powiedział wolno Mondar.- To naturalne - odparł Cletus.- Do tego właśnie dążyłem od chwili, kiedy usiadłem przy stoliku Dowa na pokładzie statku lecącego na Kultis.Mondar uniósł brwi.- Tyle planowania i zachodu? - powiedział.- A jednak to wcale nie oznacza, że możesz być absolutnie pewien tego, co zrobi Dow!- Oczywiście, że nic nie jest absolutnie pewne - rzekł Cletus.- Ale w tym przypadku praktycznie jestem tego pewien.Czy możesz skłonić swoich kolegów do tego, żeby odłożyli na tydzień akcję związaną z oswobodzeniem terenu budowy marańskiej elektrowni?Mondar zawahał się.- Myślę, że tak - powiedział.- W każdym razie na tydzień.A co zamierzasz robić tym­czasem?- Czekać - odpowiedział Cletus.- Tutaj? - zapytał Mondar.- Wtedy kiedy Dow zbiera swoje najlepsze wojska, aby na ciebie uderzyć? Jestem zaskoczony tym, że opuściłeś Dorsaj i przyjechałeś tutaj.- Nie powinieneś być zaskoczony - powiedział Cletus.- Jak się zapewne domyślasz, wiem, że Exotikowie potrafią w jakiś sposób zdobywać informacje o wydarzeniach na innych planetach szybciej, niż może je przywieźć najszybszy statek.Wydawało mi się więc, że takie informacje mogłyby dotrzeć do mnie tutaj równie szybko, jak gdziekolwiek indziej.Chyba nie powiesz, że się myliłem?Mondar uśmiechnął się lekko.- Nie - powiedział.- Muszę przyznać, że się nie myliłeś.Bądź zatem moim gościem przez ten cały czas, kiedy będziesz czekał.- Dziękuję - odrzekł Cletus [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl