[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Izamiast mi dziękować,, zachowuje się pan tak, jak gdybympopsuł wam jakieś plany. Popsułeś, synku. Ja?.Ale jakim cudem? Bez żadnych cudów.Przez cholerną złośliwość przypadku mruknął H.M.ze znużeniem. Byłem taki przemyślny:miałem wszystko dokładnie zaplanowane.Złapałbym Pennikana lasso.ot tak.! pstryknął palcami. W każdym bądzrazie określiłbym szanse na jakieś czterdzieści procent i więcejchyba nie można wymagać.Zredukował to pan do jednejdziesiątej.Co za kurza ślepota! Dlatego tak na zbity łeb gnamydo Four ways.Pozostały mi jeszcze dwie możliwości. Złapania Pennika? nadinspektor ledwo panował nadswoim głosem. Tak. Kiedy? Jutro, jeżeli nam się poszczęści.Masters uśmiechnął się złośliwie. Cóż, lepiej będzie, jeżelipan się pospieszy, sir.Nie wierzę, oczywiście, w te wszystkiebzdury.Ale co będzie, jeżeli Pennik zdecyduje się trochęwcześniej wykończyć naszego doktorka? Nie zupełnie poważnie zaprzeczył H.M. Możemyliczyć na dwadzieścia cztery godziny zwłoki.Pennik nie zaczniedziałać, dopóki nie wygłosi swojego przemówienia jutrowieczorem w Paryżu i. Cha, cha, cha zaśmiał się sztucznie Sanders. Niech pan siedzi cicho, dobrze? przywołał go surowo doporządku sir Henry. To pana nie dotyczy.Jak już mówiłem,inspektorze, mamy trochę czasu, zanim Pennik nie uzna, żemoże wyciągnąć z zanadrza następną bombę.W tej chwili niema powodu do niepokoju. Mam nadzieję, że pań wie, co pan robi, sir.Ale powiemprosto z mostu.Wygląda na to, że-dostał pan, zaprzeproszeniem, kompletnego bzika! Nie zamierza pan chybapozwolić mu gadać przez radio? Nie wierzę w to! Można gozatrzymać.Jest wiele sposobów, całkiem łatwych.co? Mmmm, mmm.A po co? I jeszcze jedno ciągnął dalej nadinspektor.Wziął do rękigazetę i w oczach jego zabłysło podejrzenie. Widział pan to? Evening Planet ? Nie widziałem z miną winowajcy przyznał się H.M. Aco tam jest? Co tam jest? To dobre! Moje dwa zdjęcia! Jedno zpodpisem: Nadinspektor Masters , drugie: NadinspektorMasters przebrany za chuligana z East Endu.I co więcej,.natym pierwszym wyglądam sto razy gorzej niż na tym drugim!Drobnostka, no nie? Ale, jak to mówi sir Henry: nieprzeszkadzać, siedzę i myślę.Zrobiłem to samo i niech mniediabli wezmą, jeżeli pamiętam więcej niż jedną osobę, któraposiada moje zdjęcie w tym sławetnym przebraniu! Czy to pandał moje zdjęcie do prasy? Wolnego, wolnego. Dał pan? Niech pan przestanie rozrabiać. Postaram się.Domyśliłem się również od razu, że to.pannapisał ten list na całą kolumnę do ,,Daily Wireless.Niemówię, że panu króliki zalęgły się w głowie: nie, tego niepowiedziałem.Ale jak już pana wtrynią do Izby Lordów, tosiądę w pierwszym rzędzie na galerii, żeby nic ! nie uronić ztego całego przedstawienia.To wszystko.Chciałbym tylkowiedzieć, po co jedziemy teraz do Surrey? Czego pan tamszuka? Po pierwsze upierał się przy poprzednich swoichwywodach sir Henry muszę znalezć album Miny Constable zwycinkami prasowymi. Co? Niemożliwe! Przewróciliśmy wszystko do górynogami, a pan nadal wierzy, że ten album znajduje się wdomu? Tak. I gdzie pan zamierza go szukać? Właśnie o to chodzi.Nie wiem.Masters wzruszył ramionami.Ostre światło błyskawicyrozjaśniło zalane deszczem okna przedziału.Huk piorunu zlałsię ze zgrzytem i stukotem kół.%7ładen z nich już niej odezwałsię aż do przybycia pociągu na stację Camberdene, gdzieoczekiwał ich z samochodem komisarz Belcher zawiadomionytelegraficznie przez nadinspektora.Podróż przez otwartą przestrzeń podczas burzy nie należałado najprzyjemniejszych.Fourways w deszczu wyglądało dużobardziej ponuro niż zazwyczaj; a trawniki zamieniły się wbłotnistą maz.Olbrzymie domisko sprawiało wrażeniewymarłego i bezdusznego, jak po wielkim pożarze.Komisarzmiał klucz do drzwi frontowych.Deszcz dudniący o dachbrzmiał jak wewnątrz silne uderzenia młotkiem. I co dalej? zapytał Masters zapalając światło.Sir Henry rozejrzał się po frontowym hallu. Proszę mnie nie popędzać, inspektorze.Muszę pomyśleć.Zaraz, mam! Czy szukaliście albumu w oranżerii?Sprawdziliście dokładnie? Może pan być o to spokojny! I nie ma się co łudzić, żezostał ukryty pod palmami.Nie wykopywaliśmy ich,oczywiście.Ale ziemia w skrzyniach i donicach była tak sucha,że zauważylibyśmy najdrobniejszy ślad. Chciałbym tam zajrzeć.Salon, jadalnia, oranżeria.Sanders z niemiłym uczuciemuświadomił sobie, że wszystko jest takie samo, jak owejpamiętnej nocy, kiedy umarła Mina.Na stole w jadalnympokoju, pod błyszczącą kopułą, leżały kawałki szkła; przy-pomniało to Sandersowi moment, kiedy za drzwiami oranżeriizobaczył twarz Pennika i z rozdygotanych nagle rąk wypuściłszklankę z resztkami piwa.Wszystko to przywracało przeszłość tak jak zapach czy dzwięk.Pennik nic nie może zrobić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|