[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całąuwagę skupia na mnie. Mówisz poważnie? Udzielasz mi swego błogosławieństwa? Tak  odpowiadam, zadziwiając samą siebie. Tak.Będę się za ciebie modlić.Będęchronić naszego syna i zadbam o twoją matkę.Henryk ma taką minę, jakby chciał jeszcze zostać i porozmawiać ze mną.Rozmówić sięłagodnie i szczerze chyba po raz pierwszy od dnia ślubu. Muszę już iść  rzecze niechętnie. Idz z Bogiem  dodaję. I ślij wieści, kiedy tylko będziesz mógł.Będę ich wypatrywać,modląc się, żeby były dobre.Podprowadzają jego konia bojowego i pomagają mu dosiąść wielkiego wierzchowca.Moment pózniej do Henryka dołącza jego chorąży i biało-zielony sztandar z czerwonymsmokiem Tudorów zaczyna powiewać nad jego głową.Druga chorągiew pozostaje zwinięta  jestto sztandar królewski.Uświadamiam sobie, że gdy ostatnio go widziałam, w bój wyruszał mójukochany Ryszard.Czując ukłucie bólu, mimowolnie przykładam dłoń do serca. Niech Bóg ma cię w swojej opiece, żono  mówi Henryk, ja jednak nie mam już dlańuśmiechu.Henryk Tudor dosiada tego samego wierzchowca co pod Bosworth, gdzie poległRyszard.Aopocze nad nim ten sam sztandar, który Ryszard ciął w ostatniej szaleńczej szarży.Unoszę dłoń na pożegnanie, lecz nie jestem w stanie dobyć słowa, nie jestem w staniepowtórzyć wcześniejszego błogosławieństwa.Henryk obraca konia i wyprowadza armię na trakt,kierując się na wschód  tam, gdzie jak twierdzą jego szpiedzy, rozłożyły się oddziały wroga: tużza Newark. ZAMEK W KENILWORTH, HRABSTWO WARWICKSHIRE 17 CZERWCA 1487 ROKUW mojej komnacie gromadzą się wszystkie dworki,aby wysłuchać najświeższych wieści.Jedynie Królowa Matka nie podnosi się z klęczekw pięknej kaplicy zamku.Przez okna dolatuje nas tętent, a potem zgrzyt podnoszącej się kratyna moście zwodzonym.Cecylia podbiega do okna i wygląda na zewnątrz, wykręcając szyję. Królewski!  woła. Posłaniec królewski!Wstaję i zamieram w oczekiwaniu, wszelako zaraz sobie uświadamiam, że zanim goniectutaj dotrze, zostanie po drodze przechwycony przez lady Stanley. Zaczekajcie tu  polecam dworkom, po czym wyślizguję się z komnaty i zbiegampo schodach na dziedziniec stajenny.Tak jak się domyśliłam, Królowa Matka odziana w nieodmienną czerń energicznieprzecina podwórzec, gdy posłaniec zeskakuje z siodła. Mam rozkaz przekazać wieści tobie, milady, i jej wysokości królowej  mówimężczyzna. Małżonce króla  poprawia go lady Stanley. Koronacja jeszcze się nie odbyła.Przekaż wieści mnie, ja poinformuję ją o wszystkim. Już jestem  rzucam zdyszana. Wysłucham wieści od najjaśniejszego pana osobiście.Mów!Mężczyzna odwraca się do mnie. Nie zapowiadało się to dobrze.Przeciwnik rekrutował nowych ludzi w czasie marszuna południe.Wrogie oddziały poruszały się szybko, szybciej, niżeśmy sądzili.Irlandczycy niosąlekką broń i prawie nic poza tym, a Niemców nic nie jest w stanie powstrzymać.Lady Stanley bieleje jak płótno i chwieje się, jakby miała się przewrócić.Wszakże dlamnie wysłuchiwanie wieści z pola bitwy to nie pierwszyzna. Nieważne!  przerywam posłańcowi. Przejdz do najważniejszego.Król żyje czyzginął? %7łyje. Zwyciężył wroga? Jego dowódcy zwyciężyli.To także ignoruję. Najemnicy z Irlandii i z Niemiec pokonani?Mężczyzna potakuje skinieniem. Co z Johnem de la Pole? Poległ.Na wieść o śmierci kuzyna momentalnie brak mi tchu.Lady Stanley wykorzystuje toskwapliwie. A Francis Lovell? Zbiegł z pola bitwy.Najpewniej utonął w rzece. Opowiadaj po kolei!  rozkazuję.Mężczyzna wraca do wcześniej przerwanego wątku, jakby wyuczył się tekstu wiadomości na pamięć. Najezdzcy poruszali się szybko.Minęli York, stoczyli parę szybkich potyczek,w końcu stanęli nieopodal wioski zwącej się East Stoke, tuż za Newark.Ludzie ściągali zewsząd,żeby do nich dołączyć.Werbunek zakończył się na minuty przed bitwą. Ilu ich było?  wtrąca lady Stanley. Na oko osiem tysięcy. A jak liczną armię miał najjaśniejszy pan? Dwakroć większą.Powinniśmy byli czuć się pewnie, a jednak tak nie było. Kręcigłową na wspomnienie własnego strachu. W każdym razie natarli z rana, spadli na nasze szczytu wzgórza i stanęli oko w oko z hrabią Oksfordu przewodzącym sześciu tysiącomżołnierzy.John de Vere wziął na siebie główny impet walk, ale się nie ugiął.Odepchnął wrogai zmusił do wejścia w wąską dolinę, skąd nie wyszedł żywy ani jeden przeciwnik. Irlandczycy wpadli w pułapkę?  dopytuję. Raczej postanowili walczyć do ostatka.Teraz to miejsce zwą Krwawym Rynsztokiem.Jatka była tam straszna.Krzywię się i oddalam obrazy, które pojawiają mi się przed oczyma. Co w tym czasie robił najjaśniejszy pan? Trzymał się na tyłach dla bezpieczeństwa. Mężczyzna przenosi spojrzenie na KrólowąMatkę, która wszakże nie widzi w tej postawie nic wstydliwego. Pózniej, gdy było jużpo wszystkim, przywiedziono doń pretendenta. Nic mu się nie stało?  upewnia się lady Stanley. Najjaśniejszemu panu nic się niestało? Włos mu nie spadł z głowy.Dławię krzyk rodzący mi się w gardle. A pretendent?  pytam z pozornym spokojem.Posłaniec przygląda mi się ciekawie.Uzmysławiam sobie, że napięłam wszystkie mięśnie i wstrzymałam oddech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl