[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Dużo jezdzisz czy przeważnie występujesz tutaj?- Trochę jeżdżę.No wiesz, kiedy mam czas.Moja praca wCentrum Delfy jest dość absorbująca.Ale naprawdę lubięśpiewać, więc warto się wysilić i próbować robić i to, i to.Możepewnego dnia nie będę musiała.- Patrzył jej w oczy, kiedymówiła, miała wrażenie, że naprawdę jej słucha.To rzadko sięzdarzało, zwłaszcza jak miała na sobie coś z dekoltem.327- Lubisz muzykę? - zapytała.- Szczerze mówiąc, nie znam się na niej specjalnie.- Powinieneś kiedyś przyjść na nasz występ.Przekonać się,czy ci to przypadnie do gustu.- Zaczęła mówić, że jutrowystępuje, ale zadzwoniła jego komórka.Wyciągnął ją z kieszeni i sprawdził wyświetlacz.- Cholera.- Podniósł wzrok.- Kurde.Przepraszam.Muszęodebrać.Jedną sekundę.- Wstał i wyszedł na taras, rozmawiającz kimś po drodze.Po kilku minutach wrócił i z jego twarzywyczytała, że ich małe spotkanko przy drinku właśnie dobiegłokońca.Wstała i wzięła swój płaszcz.- Praca, jak się domyślam?- Przepraszam.- Pomógł jej włożyć okrycie i przyznała mupunkty za dobre maniery, mimo że musiał natychmiast wyjść.-To jeden z tych dni.Potrzebują mnie.- Ja też muszę niedługo wracać.Mam jutro wielki dzień.A właściwie jutro wieczorem, ale kogo to obchodziło? Jonahnie słuchał, tylko zerkał na zegarek.- Dzięki za piwo.- Poszła w stronę drzwi, a on tuż za nią,właściwie jej nie dotykając, ale też nie narzucając dystansu.Otworzył przed nią drzwi.Uderzyła w nich ściana zimna.- Och.Brr.- Zadrżała, a on zapiął swoją kurtkę.Była skórzana,jak Rica, tylko że brązowa.Ruszyli w kierunku jej suva.- Nie miałem okazji zapytać cię, po co przyszłaś do Mii? -powiedział.Wyciągnęła kluczyki.328- Przyszłam oddać coś, co pożyczyłam.Dlaczego pytasz?- Pamiętasz, co ci mówiłem?Czarne audi wyjeżdżało z parkingu i przystanęła, by na niepopatrzeć.- Sophie? -Co?Spoglądał na nią, marszcząc brwi.- Co się stało?- Nic.Tylko.- Patrzyła w ślad za samochodem.Miał takąsamą nalepkę na zderzaku jak czarne audi, które zauważyła wHouston w zeszłym tygodniu.To był jeden z nielicznychsamochodów, które zostały na parkingu po jej występie.Jonah obejrzał się za siebie.- O co chodzi?- Nic, tylko.nic.Co mówiłeś?- Pytałem, czy pamiętasz, co ci mówiłem? O trzymaniu się zdala od Mii? Wciąż powinnaś tego przestrzegać.Dopóki niedokonamy aresztowań.- A kiedy to będzie? - Zatrzymała się przy samochodzie iodwróciła, by spojrzeć na Jonah.- Mam nadzieję, że niedługo.- Ałe co to dokładnie znaczy? Bo nie rozumiem policyjnegojęzyka.- To znaczy, że dam ci znać.Do tego czasu bądz ostrożna.-Wyjął Sophie z ręki kluczyki, otworzył auto i przytrzymał jejdrzwi.- Ostrożna, to znaczy.?- To znaczy, żebyś była rozsądna, Sophie.Nie chodz do domuMii.Nie chodz do domu Rica.Dopóki to się nie skończy, trzymajsię od niej z daleka.329Rozdział 23Mia gapiła się przez okno samochodu Rica, usiłując opanowaćemocje, podczas gdy on jechał przez miasto.W głowie jej siękręciło: od jego słów, od ich kłótni, od niezaprzeczalnego faktu,że po miesiącach wyobrażania sobie jedynie tej sytuacji tenmężczyzna zabierał ją do swojego domu.Rzeczywistość niezbyt przypominała tamte fantazje.Bo zgodnie z nimi, byliby na długiej, spokojnej kolacji.Pilibykawę, może jakieś drinki, a on rzuciłby jej jedno z tych swoichciemnych, uwodzicielskich spojrzeń i zasugerował, żebypojechali do niego, gdzie wziąłby ją w ramiona sekundę pozamknięciu drzwi.Jednak w rzeczywistości nie odezwał się do niej ani słowemod ich kłótni w korytarzu.A wroga atmosfera w samochodziesprawiła, że trudno było Mii wyobrazić sobie, nawet jak jejdotyka, a już na pewno nie, jak zanosi ją do swojego łóżka.Mroczne spojrzenia owszem, rzucał, ale wydawały sięzdecydowanie raczej pełne wściekłości niż uwodzicielskie, imiała wrażenie, że pociąg, który Ric być może do niej czuje,kryje się pod grubą warstwą nieustannie tlącej się furii.330Wybuchnął.Dał się ponieść nerwom.I to na oczach widowni,czego prawdopodobnie naprawdę nie cierpi i co z pewnością byłopowodem przynajmniej części emanującej z niego niechęci.Niewiedziała o nim zbyt wiele - znacznie mniej, niżby chciała, biorącpod uwagę, co do niego czuła - ale wiedziała, że Ric jestczłowiekiem bardzo zamkniętym.Nie obnosił się ze swoimiemocjami, a jednak dziś wylały się z niego w obecności innychludzi. Myślisz, że to by nie zrujnowało mojego pieprzonegożycia?".Nie skończyła rozważać, co to miało znaczyć - co znaczyływszystkie jego słowa, łącznie z tymi łatwymi do odczytania. Zachowujesz się jak rozpuszczony bachor".Nie tylko sądził, żeona nie zdaje sobie sprawy, co on, Rey i Jonah dla niej zrobili, alemyślał też, że nie rozumiała, co uczynił dla niej Frank,mężczyzna, który poświęcił własne życie, żeby ją ratować.Raniło ją, że Ric podejrzewał, iż potrafi być tak małoduszna.W czeluściach jej torebki rozdzwonił się telefon, akurat wchwili, gdy Ric wjechał na podjazd.Sprawdziła numer iwyłączyła dzwonek, a potem patrzyła zaskoczona, jak detektywopuszcza szybę i wstukuje kod na panelu przed wjazdem.Poprzejechaniu przez elektroniczną bramę okrążyłczterokondygnacyjny budynek, pokryty stiukiem, a potemdojechał tyłem do pasa zieleni.Zaparkował i wziął jej torbępodróżną i futerał z laptopem z tylnego siedzenia.- Mogę to nieść - powiedziała.Rzucił jej złe spojrzenie i powiesił obie torby na ramieniu,zanim otworzył drzwi.Mia wysiadła z pikapa z pustymi rękami, nie licząc torebki.Zaprowadził ją do przeszklonych drzwi,331wpisał kolejny kod i przytrzymał je przed nią, kiedy wchodziłado ciepłego holu, wyłożonego terakotą.Poszedł przodem inacisnął przycisk windy.Zdecydowanie nie tak to sobie wyobrażała.Weszła do windy izerknęła na jego odbicie w drzwiach, gdy jechali na trzecie piętro.- Miłe miejsce - powiedziała.- Jak długo tu mieszkasz?- Kilka lat.- Sporo zabezpieczeń.Spojrzał na jej odbicie, zanim drzwi się otworzyły.- Moje poprzednie sąsiedztwo było nieszczególne.Niepodobała mi się myśl, że Ava będzie tam przychodzić, więc sięprzeprowadziłem.Szli korytarzem wyłożonym wykładziną i Mia poczułanerwowy ucisk w żołądku, gdy patrzyła, jak Ric otwiera drzwi.Pchnął je, zapalił światło i wprowadził ją do środka.- Pachnie czystością - zauważyła.Ric uniósł brew.- Oczekiwałaś zapachu przepoconych skarpet?- Nie, tylko.- Jej wzrok prześliznął się po błyszczącychpłytkach w korytarzu, salonie, gdzie stały jedynie stolik do kawy ibardzo męska w charakterze, czarna skórzana kanapa, przed którąleżał beżowy dywan ze śladami po odkurzaczu.- Jakoś nie przy-puszczałam, że jesteś taki porządny.Twoje mieszkanie wyglądaznacznie lepiej niż moje.- W tym tygodniu była sprzątaczka.Nie zdążyłem jeszczenabrudzić.- Postawił torby na podłodze przy drzwiach.Mia rzuciła torebkę obok toreb i rozejrzała się.Po lewejstronie widziała ciemny korytarz - pewnie332prowadził do sypialni - a za salonem ciemną kuchnię.Nie byłostołu, ale przy blacie, który oddzielał salon od kuchni stały dwadrewniane stołki.Uświadomiła sobie, że zapadło milczenie.Ric przyglądał sięjej jednym z tych iskrzących się spojrzeń, jakie rzucał jej wsamochodzie.Poczuła niepewność, a potem irytację.- Nie patrz na mnie w ten sposób - powiedziała.- W jaki?- To ty się przy tym upierałeś.Ja równie dobrze mogłabympojechać do motelu.- Albo do Scotta".Jednak coś ją ostrzegło,żeby tego nie dodawać, bo Ric znowu wpadnie w szał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|