[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Idź się pobawić.Dała mi spokój tylko na chwilę.Pomagałam właśnie Williamowi napisać jakieś słowo, gdy poczułam, jak ciągnie mnie za pasek.- Torey, chcę to zrobić.- Nie, na pewno nie chcesz.Chcę.Odwróciłam się znowu do Williama.- Nie zmarnuję papieru.- Sheilo pisanie jest dla tych dzieci, które rozwiązują zadania na papierze.Ty tego nie robisz, więc nie będziesz pisać.- Mogłabym zrobić coś na papierze.Trochę.Daj mi tylko kawałek papieru.Potrząsnęłam głową.- Nie, ty tego nie lubisz.Sama mi to powiedziałaś.Nie musimy tego robić.Idź, pobaw się, a ja pomogę Williamowi.Nie ruszyła się z miejsca, lecz kiedy zorientowała się, że nic u mnie nie wskóra, poszła do Antona.- Torey ma papier - odpowiedział jej, wskazując na mnie.-Musisz ją poprosić.- Nie da mi.Wzruszył ramionami i wywrócił swoje ogromne czarne oczy.- W takim razie przykro mi.Ja nie mam papieru.Sheila wróciła do mnie.Widziałam, że ogarniają coraz większy gniew, ale nie chce tego pokazać po sobie.- Torey, chcę, żebyś dała mi kawałek papieru.No, daj mi.Uniosłam brwi na znak ostrzeżenia.Tupnęła nogą i wydęła dolną wargę.Ponownie pochyliłam się nad Williamem.Teraz zmieniła taktykę.- Proszę.Proszę.Nie zniszczę kartki.Nie podrę jej.Przysięgam na śmierć i życie.Proszę.Spojrzałam na nią.- Nie mogę ci wierzyć.Może jeśli jutro rozwiążesz coś dla mnie na papierze i przekonam się, że już go nie drzesz, dam ci kartkę w czasie pisania.- Ja chcę teraz.- Wiem, że chcesz.Ale najpierw pokaż, że mogę ci zaufać, a dam ci papier jutro.Dzisiaj i tak już prawie kończymy.Patrzyła na mnie uważnie, szukając sposobu, by mnie pokonać.- Jeśli dasz mi papier, to napiszę coś, czego jeszcze o mnie nie wiesz.Napiszę ci tajemnicę.- Napiszesz mi ją jutro.W odpowiedzi mruknęła gniewnie i odeszła dużymi krokami w drugi koniec klasy.Wysunęła gwałtownie krzesło i usiadła przy stole.Uśmiechnęłam się, słysząc ciche prychanie.Była wspaniała, kiedy się złościła, a teraz uczyła się radzić sobie z tym.Patrzyła na mnie ponurym wzrokiem.Odczekałam kilka chwil i podeszłam do niej.- Może gdybyś pisała szybko, mogłabym ci dać kawałek papieru jeszcze dzisiaj.Spojrzała na mnie z nadzieją.- Pod warunkiem, że go nie podrzesz.- Nie podrę.Przecież mówiłam.Obiecuję.- Jeśli dam ci teraz kartkę, rozwiążesz zadania na innych? Skinęła głową skwapliwie.- Zrobisz matematykę? Zmarszczyła brwi.- Braknie mi czasu, jeśli będziesz do mnie gadała przez cały dzień.Uśmiechnęłam się i podałam jej kartkę.- I niech to będzie dobra tajemnica.Chwyciwszy papier w obie ręce, popędziła do stołu po mazak.Już od jakiegoś czasu zerkała na przybory do pisania, teraz więc uzbrojona w ciężko zdobyty papier i mazak pobiegła na koniec klasy.Skuliła się za klatką królika i zaczęła pisać.Była naprawdę szybka.Spodziewałam się, że nie przyjdzie jej to łatwo, skoro tak długo nie pisała, ale Sheila zaskoczyła mnie, jak już wielokrotnie wcześniej.Wróciła po kilku minutach z kartką złożoną w kostkę.Podeszła ostrożnie, kiedy nie patrzyłam, i wsunęła mi ją do ręki.- To tajemnica.Nie pokazuj nikomu.Tylko dla ciebie.- Dobrze.- Zaczęłam rozwijać papier.- Nie czytaj teraz.Zostaw.Schowałam papierowy kwadrat do kieszeni.Przypomniałam sobie o nim dopiero, kiedy szykowałam się już do snu i zwitek papieru wypadł na podłogę.Podniosłam go, rozwinęłam ostrożnie i przeczytałam wiadomość napisaną niebieskim mazakiem, którą Sheila uznała za bardzo osobistą.Coś specjalnego, żebyś wiedziała ale żebyś nikomu nie mówiia.Wiesz Że czasem dzieciaki śmiać się ze mnie i przezywać mnie jeszcze kiedy ja nie zakładałam czystych Ubrań.Ty wiesz co ja robię, ale nie mów, że ja moczę tużko.Ja nie chce i tato bije mnie jak się dowiaduje ale przewarznie nie.Nie wiem dlaczego Torey ale się staram Przestać, ty byś się na mnie nie wściekała prawda.Tato się wścieka ale ja nie chcę naprawdę, martwi mnie to i sama się wstydzę siebie.Tato on mówi że jestem dzieciak a ja mam prawie siedem lat i kiedy ja to robię nie ma czystych majtek i dzieciaki się simieją.Nie mów im o tym dobrze, l nie mów panu Collińzowi ani Antonowi ani Whiteney ani nikomu.Chce żebyś wiedziała.Wzruszyła mnie szczerość Sheili i zdumiała jej umiejętność pisania.Jej wiadomość była całkiem czytelna, poradziła sobie nawet nieźle z interpunkcją i ortografią.Zauważyłam ze zdumieniem, że posłużyła się formą „jestem”, chociaż nigdy nie słyszałam, żeby jej używała.Uśmiechnęłam się do siebie i napisałam odpowiedź.I tak nastąpił pierwszy przełom w naszym papierowym konflikcie.Następnego dnia z niewielką pomocą wypełniła zadania matematyczne.Zrobiła to bardzo starannie, więc zaproponowałam, żeby wywiesić jej arkusz na tablicy, gdzie pokazywaliśmy wzorowe prace.Tego już Sheila nie zniosła i podarła swój arkusz na strzępy.Później wykazywałam już większą ostrożność.Nauczyła się odrabiać dwa lub trzy pisemne zadania bez pomocy.Czasem wracała jeszcze do swoich dawnych nawyków i niszczyła pracę, zanim ją napisała albo zaraz po skończeniu, szczególnie te, które sprawiały jej trudność.Ale kiedy dałam jej drugi arkusz, próbowała jeszcze raz.Pamiętając, jak trudno jest jej zapanować nad sobą w czasie pracy na papierze, nigdy nie poprawiałam jej błędów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|