[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Schola, Orzeł, berbeć i ta istota o kolorze brązowego orzecha.- Mam na imię Anna, pani - powiedziała Anna twardo.- Tak więc nią jesteś, skoro sama to mówisz, ale dlaczego, na Boga, dziewczyna tak młoda jak ty podróżuje ze zbrojną bandą Sanglanta?- Jestem niańką, pani.- Ach.To mądra decyzja zatrudnić niańkę, jeśli książę postanowił wlec dziecko nawojnę.Czy jesteś zaradna? Czy łatwo cię przerazić? Jesteś w stanie nadążyć za armią?- To wiele pytań, pani.- Nie powinnaś na nie odpowiadać, jeśli jesteś mądra.No i jest tutaj kilku przyjemniewyglądających młodzików - powiedziała Waltharia, przenosząc wzrok na Matto i pięciuinnych żołnierzy.Była wysoką kobietą około trzydziestki.Wyglądała imponująco wkolczudze.Miała rumiane policzki i brązowe włosy splecione w opadający na plecy warkocz.Na jej czole perlił się pot.Jednemu z jej płatków usznych brakowało końca, a kiedyuśmiechnęła się, okazało się, że straciła jeden z zębów.Skinęła na Wilkuna, który zszacunkiem wystąpił do przodu.- Cóż, Orle, słyszałam plotkę, że znowu zostałeś wygnany.Albo że opuściłeś króla.Trudno stwierdzić, co jest plotką, a co prawdą, czyż nie? Czy mam cię puścić wolno, czyuwięzić?Wilkun uśmiechnął się.Wyglądało na to, że lubi tę kobietę.Był zazwyczaj tak pełenrezerwy, że trudno było zobaczyć na jego twarzy choćby cień emocji.- Obiecałem służyć księciu.Zdałem się na jego łaskę.Waltharia parsknęła, ubawiona odpowiedzią.- Na łaskę księcia! Którego próbowałeś zamordować, kiedy był jeszcze kwilącymniemowlęciem, jeśli ta stara historia jest rzeczywiście prawdziwa, a mój drogi ojciec twierdzi,że jest, ponieważ to właśnie on mi ją opowiedział.Zza drzew dał się słyszeć trzykrotny ostry gwizd.- Ufam jednak, że możemy go zapytać o to sami - zakończyła Waltharia, odwracającsię w kierunku nadjeżdżających zbrojnych.Blessing obudziła się nagle, podnosząc głowę.Zaczęła się tak gwałtownie kręcić, żeHeribert poddał się i pozwolił jej wyswobodzić się z jego objęć.- Tata! - zawołała radośnie, gdy pośród drzew pojawiły się złote sztandary.Chwilępózniej pojawił się książę w swoim szkarłatnym płaszczu i świecącej zbroi oraz hełmie zesmokiem, który wyglądał tak, jak gdyby szykował się właśnie do ataku.Książę zatrzymał konia i zsiadł.Ledwie zdążył zdjąć hełm, gdy Blessing już była przynim, wołając, by wziął ją na ręce.- Cicho, córeczko - powiedział Sanglant, śmiejąc się i podnosząc ją w górę.Popatrzyłna Waltharię, która przyglądała mu się z podziwem.- Zadziałało. - Zawsze działa.- Uśmiechnęła się jak do starych wspomnień.Ich spojrzenia spotkałysię.- Tato, popatrz na mnie! - zawołała Blessing, po czym zaniosła się śmiechem, gdyojciec uszczypnął ją lekko w nosek.- Jak się miewa Hedwig? - zapytał Wilkun.Waltharia chrząknęła, rozbawiona.- Nienawidzi cię, co wywnioskowałam ze strumienia jej pomstowania, gdydowiedziała się, że przybyłeś wraz z orszakiem księcia.- Powinienem schodzić jej z oczu - wymruczał Wilkun.- Rzeczywiście, jeśli cenisz sobie swe członki.- Waltharia zwróciła się do Sanglanta.-Wizyta w odpowiednim czasie.Qumanowie zaatakowali Walburg sześć dni temu.Widziałeś,co zrobili z polami i sadami.Z tuzin rolników straciło cały dobytek.- Waltharia podeszła doSanglanta i ujęła rąbek tuniki Blessing, przybrudzony i rozdarty podczas zabawy.Maładziewczynka przyglądała się jej podejrzliwie.- Jestem zaskoczona, że zabierając dziecko nakampanię wojenną, wystawiasz je na takie niebezpieczeństwo.- Przy mnie grozi jej mniejsze niebezpieczeństwo niż przy jakimkolwiek innymopiekunie.- Anna wiedziała, jak gorąco Sanglant kocha swoją córkę.Poznała to po wyraziejego twarzy, gdy wyzywająco patrzył na lady Waltharię, jak gdyby jej zdanie wiele dla niegoznaczyło.- Lepiej, jeśli zginęłaby wraz ze mną, niż miała żyć bez mej opieki.- A jej matka? Ach.Lepiej zostawmy ten temat na inną okazję.Osobiście odprowadzętwoją scholę i opiekunkę dziecka do mej bezpiecznej twierdzy.- Dziękuję - powiedział sztywno Sanglant, wciąż wyglądając na poirytowanego.Ucałował Blessing.- Pójdziesz z Anną, maleńka.Nie, żadnych protestów.- Podał dzieckoAnnie i wraz ze swymi żołnierzami podążył wzdłuż równiny, bez wątpienia po to, bywytropić i zabić uciekających Qumanów.Lady Waltharia poprowadziła ich do swej warowni.Przy bramie pozostawiła ich podopieką służby, a sama popędziła ścigać wrogów.Nad zewnętrznym wałem obronnym przerzucono deski, aby ułatwić przejście.Annaprzeszła po nich, podczas gdy służący prowadził jej muła.Deski uginały się pod nogami, zaśona sama musiała rozłożyć ręce, by utrzymać równowagę.Drugi pomost wiódł wprost podmurami.Po drugiej stronie widać było strażnice i cele więzienne.Z podziemnych celdobiegało jakieś mruczenie, zaś strażnicy strzegli bezpieczeństwa ze swoich stanowisk.Wrotazatrzeszczały i oto Anna i jej towarzysze znalezli się w Walburgu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl