[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem na plaży Phil ponawiał swoje manewry, przeczesując każdyelement otoczenia po trzy razy dodatkowo, zanim dostał się wreszcie dootwartego włazu w przedniej części szałasu.Bill stał ponad linią dachuszałasu, obserwując Phila czujnie i mocując latarkę do lufy swego lekkiegokarabinku maszynowego.Phil dotarł do wejścia i wolno, przechylając sięwokół narożnika szałasu, zajrzał w ziejącą pustkę omiatając swoją echo-sondą teren za wejściem.Zadowolony, że wszystko było bezpieczne i pew-ne, Phil wstał, odłożył radio i słuchawki, sięgnął po latarkę i tłumik i uczy-nił krok ku bocznej ścianie szałasu, by sprawdzić co z kolegą.Bill zszedł okilka pozostałych stóp do krańca zbocza i podniósł pięć palców.Obydwajzaczęli odliczać.Na cztery, Phil uczynił krok z powrotem ku wejściu.Natrzy, Bill przesunął się do tyłu i przykucnął pod oknem szałasu.Na dwaPhil odbezpieczył swój automat.Na jeden, obydwaj wzięli głęboki oddech izacisnęli chwyt na broni.Zero.Bill zaświecił swoim wąskim snopem świa-tła przez otwór w tylnej części szałasu w kierunku skały, a Phil zaświeciłswoim, kierując światło dokładnie w przeciwległy narożnik.Przymrużoneoczy dwóch intruzów zostały powitane widokiem polowego łóżka, kilkudrewnianych skrzynek, propanowej kuchenki, czarnego garnka i kubka.Obydwaj odprężyli się, a latarki natychmiast zgasły.Phil jeszcze raz oświe-tlił krótko podłogę wewnątrz szałasu i wydało mu się, że dostrzegł jakiśbłysk.Opuścił rękę wzdłuż swego boku i natrafił na niewielką, cienką nit-kę, która została zawieszona w poprzek wejścia, około stopy nad piaszczy-stą podłogą.Wszedłszy ostrożnie do środka, zbadał każdą stronę wejścia byzobaczyć do czego przywiązana jest nitka i sprawdził garnek i kubek.Ostrożnie przekraczając nitkę, szybko wrócił na zewnątrz do czekającegona niego Billa.- I co sądzisz? - wyszeptał Bill.- Ktokolwiek korzysta z tej meliny, nie był tu już dosyć długo.Plamyna kubku są stare, a garnek jest zimny.Dam znać reszcie i oczyszczę trasę,a ty idz i pomóż innym.Bill wrócił drogą, którą przyszedł, a idąc, przecierał płasko piasek przedsobą.Phil skierował dwa długie i jeden krótki błysk światła w górę, domiejsca, gdzie czekali Digger i Buddy.Natychmiast reszta zespołu złapałaza wszystkie istniejące rączki i uchwyty i zaczęła znosić sprzęt po miękkimzboczu.Digger z jednym z ładunków był już w połowie drogi w dół, kiedy101 Bill zameldował: - Wszystko w porządku.Szałas pusty, przynajmniej narazie.- Dobra Bill, dziękuję.A Phil?- Zaczyna dla nas oczyszczać drogę przez plażę.- Dobrze.- Zniesienie wszystkiego na plażę zabrało około dziesięciuminut.Zajęli teraz pozycję w miejscu, skąd nie było widać schronu, przynawietrznym końcu zatoczki, tuż po drugiej stronie wyłaniającej się z wodyskały.Doug został postawiony na straży, podczas gdy pozostali otwieralijuż bagaże i zaczęli składać swój nowy środek transportu.W przeciąguokoło pięciu minut Dingy II była gotowa.Była dłuższa i węższa, z małąosłoną nad dziobem, zmniejszającą jej współczynnik oporu.Następniezajęli się swoimi własnymi potrzebami, zakładając swe ubiory, zbiorniki imaski.- Czy mogę, Digger? - powiedziała Fielding, wręczając wszystkimzgromadzonym wokół pontonu batony energetyczne.- Oczywiście, mów - zgodził się Digger, krzyżując ręce.Zaczęła mówić płynnie i spokojnie, z ujmującym uśmiechem.Stała otoprzed nimi kobieta, jeden z najstarszych członków grupy, mająca omówićparę szczegółów związanych z dodatkowym wyposażeniem, które mielizabrać.Nikt z nich nie wiedział, że w Nowym Jorku spotykała się z męż-czyzną, starszym od niej o dziesięć lat, maklerem giełdowym, mającymdość pieniędzy, by mogła łatwo kupić sobie całą plażę pełną modelów mę-skich, kobieta, która mogła położyć przed sobą listę tylu niebezpiecznych,a zakończonych sukcesem misji, że wystarczyłoby tego na wypełnieniecałego, długiego życia.A mimo to, była teraz tutaj, porzucając zupełniebezpieczeństwo i komfort swego domu na Long Island, by stanąć naprze-ciw bardzo profesjonalnej grupy młodych ludzi, tuż przed ich wyruszeniemna misję, przypuszczalnie najbardziej niebezpieczną z tych, które dotych-czas podejmowali jako zespół.Zdali sobie sprawę, że po raz pierwszy pa-trzą w oczy tak bardzo zdecydowanej kobiety.%7ładnego makijażu, urodanieco maskowana próżnością; zespół zaczynał postrzegać Fielding z zupeł-nie innej strony.Jako kobietę, która robiła to co robiła, bo była w tym do-bra i lubiła być taką.Fielding zlustrowała ich badawcze spojrzenia.- Słuchajcie.Zgłosiłam się na ochotnika do tej roboty, ale zrobiło totakże wielu innych.Przyznaję, że nie przeszłam takiego treningu w nurko-waniu w Little Creek, jaki wy przeszliście żeby osiągnąć tak wysoki po-ziom gotowości bojowej,.Ale ci sami dżentelmeni, którzy wybrali was102 do tej misji, wybrali także mnie spośród trzydziestu pięciu najlepszychludzi we flocie, by doposażyć was w pewne wspinaczkowe detale.W rze-czywistości, miałam wprowadzić paru z was na szczyt tego urwiska, a jestto sklasyfikowane jako działanie na pierwszej linii.Formalnie rzecz biorąc,mój pobyt tutaj jest nielegalny, ale ponieważ macie wspiąć się na skałę ipodłożyć parę Porky, to jestem tutaj, by pomóc wam zrobić te obydwierzeczy.Fielding szybko rozsunęła zamek błyskawiczny na przedzie jej tekstyl-nego ubioru i ściągnęła do tyłu obydwa boki jego górnej części, ukazującdwie doskonale uformowane, okrągłe piersi.Wysunęła je nawet do przodu,jakby przyzwalając, żeby cały zespół dobrze im się przyjrzał.Choć byłociemno, światło księżyca, wydobywające z mroku skórę jej ciała, było wy-starczające, by wszyscy mogli dojrzeć, gdzie kończą się jej barki a zaczy-nają się piersi.- To że mam takie dwie wcale nie oznacza, że będę pękać, a jestem teżpewna, że wasze, powiedzmy, koniuszki, nie różnią się od tych licznychinnych, które miałam okazję oglądać.Zanim ktokolwiek mógł ukryć zdziwienie tym jej gestem, Fielding za-sunęła zamek z powrotem.- Jak widzicie, potrafię być tak ordynarna, jak pierwszy lepszy facet,więc kiedy już widzieliście te obydwie, możemy wrócić do naszego zada-nia.Jeżeli w jakimkolwiek momencie w ciągu następnych sześciu godzinktokolwiek z was odniesie wrażenie, że nie wykonałam swoich obowiąz-ków tak jak oczekiwaliście, macie moją pełną zgodę na to, żeby to opisać iposłać raport prosto do admirała Swansona.Uważam, że nigdy nie należymieszać zadania z seksem, więc odpoczynek zapewniony, panowie.Ponie-waż jestem tutaj dla wykonania zadania, żaden z was, na pewno, nie będziemiał szansy, by mnie  bliżej poznać , jeśli rozumiecie, o co mi chodzi.Wtym co robię jestem najlepsza, a prawdziwym powodem, dla którego zde-cydowałam się zgłosić do tego zadania było to, że jeśli będę wybrana, będępracowała z najlepszą jednostką Fok, jaką ma Marynarka Wojenna, to zna-czy z wami.Kładę moje życie w wasze ręce na tyle, na ile wy zechceciezłożyć swoje życie w moje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl