[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Gdy któregoś dnia nasza \ałosna grupka528siedziała na wzgórzu, przysłuchując się odległym eksplozjom, jedna zdziewcząt zaczęła pochlipywać.Na myśl o tym, \e znów dałam widomydowód swojej białości , tak\e zaczęłam z obawą patrzeć w przyszłość.Drugi sprawdzian stanowiło strzelanie.Maszerując na strzelnicę, po-myślałam sobie: tym razem nie będzie \adnej wpadki, muszę to strzelaniezaliczyć.Gdy wyczytano moje nazwisko i poło\yłam się na ziemi, wpa-trując się w cel przez aparat celowniczy, zrobiło mi się ciemno przedoczami.Nie widziałam ani tarczy, ani ziemi, nic.Dr\ałam tak mocno, \enie mogłam poruszyć ani ręką, ani nogą.Ledwo usłyszałam rozkaz strze-lania, jakby dobiegał gdzieś z oddali, zza warstwy chmur.Pociągnęłamza spust, ale nie usłyszałam \adnego dzwięku, nic te\ nie widziałam.Gdysprawdzono wyniki, instruktorzy byli zdumieni: \adna z moich dziesięciukul nie trafiła nawet w deskę, na której przypinano tarczę, nie mówiąc ocelu.Nie mogłam w to uwierzyć.Miałam wzrok bez zarzutu.Powiedziałaminstruktorowi, \e pewnie lufa była skrzywiona.Chyba mi uwierzył mój wynik był zbyt osobliwy, by całą winę mo\na było zwalić na mnie.Dostałam drugi karabin, prowokując skargi innych studentów, którzytak\e, choć bez powodzenia, prosili o drugą szansę.Za drugim razempowiodło mi się nieco lepiej: dwie z dziesięciu kul trafiły w zewnętrznekręgi tarczy.Ale i tak moje nazwisko znalazło się na samym dole listy,byłam ostatnia z całego uniwersytetu.Patrząc na rezultaty przypięte naścianie jak plakat propagandowy, wiedziałam, \e moja białość stała sięjeszcze bielsza.Usłyszałam jadowite uwagi pewnego aktywisty: Tak!Dajecie jej drugą szansę! Jak gdyby to mogło się jej na co przydać! Jeślisię nie ma \adnych uczuć klasowych ani nienawiści klasowej, to i tysiącprób nie pomo\e!.Przygnębiona, wycofałam się w swoje myśli i w ogóle przestałam za-uwa\ać \ołnierzy, młodych dwudziestoletnich chłopców ze wsi, którzybyli naszymi instruktorami.Tylko jeden incydent zwrócił na nich mojąuwagę.Pewnego wieczoru, gdy kilka dziewcząt zbierało ich ubrania zesznurka, na którym je powiesili do wysuszenia, zobaczyłam, \e ich majt-ki były bez wątpienia poplamione nasieniem.Na uniwersytecie znajdowałam wytchnienie w domach profesorów iwykładowców, którzy dostali swoje stanowiska jeszcze przed wybuchem529Rewolucji Kulturalnej, dzięki naukowym osiągnięciom.Kilku z nichbyło w Anglii albo w Stanach Zjednoczonych przed przejęciem władzyprzez komunistów i czułam, \e mogę w ich towarzystwie rozluznić siętrochę.Wykazywali jednak daleko posuniętą ostro\ność, był to efekt jak w przypadku większości intelektualistów lat prześladowań i repre-sji.Unikaliśmy niebezpiecznych tematów.Ci, którzy byli na Zachodzie,rzadko mówili o swoich prze\yciach.Choć umierałam z ciekawości,powstrzymywałam pytania, nie chcąc stawiać ich w niezręcznej sytuacji.Z tego samego powodu nigdy nie poruszałam pewnych tematów wrozmowach z rodzicami.Co mogli mi odpowiedzieć mówić niebez-pieczne prawdy czy bezpieczne kłamstwa? Poza tym nie chciałam, \ebysię martwili moimi heretyckimi myślami.Wolałam, \eby o niczym niemieli pojęcia, \eby na wypadek jakiegoś nieszczęścia, gdyby coś się zemną stało, mogli zgodnie z prawdą powiedzieć, \e nic nie wiedzą.Swoimi myślami dzieliłam się jedynie z przyjaciółmi, ludzmi z moje-go pokolenia.W istocie nie mieliśmy większego wyboru z rozrywekpozostały nam jedynie rozmowy, zwłaszcza z mę\czyznami. Umówićsię z mę\czyzną, czyli być widzianym w miejscu publicznym jedyniewe dwójkę oznaczało zaręczyny.Nie było zresztą dokąd iść, \eby sięzabawić.W kinach pokazywano w kółko kilka filmów zaaprobowanychprzez panią Mao.Czasem pojawił się jakiś film zagraniczny, zwyklealbański, ale większość biletów rozchodziła się nieoficjalnymi drogami.O resztę walczyły zwykle tłumy chętnych, tłoczących się przed kasą. Koniki zbijały na nich majątek.Siedzieliśmy więc w domu i rozmawialiśmy.Z zachowaniem wszel-kich reguł konwenansu, niczym w wiktoriańskiej Anglii.W tych czasachdość rzadko zdarzało się, \eby kobieta przyjazniła się z wieloma mę\czy-znami, i jedna z moich przyjaciółek powiedziała kiedyś o mnie: Nigdynie spotkałam dziewczyny, która przyjazniłaby się z tyloma chłopakami.Dziewczęta zwykle mają przyjaciółki.Miała rację.Znałam wiele dziew-cząt, które wyszły za mą\ za pierwszego poznanego mę\czyznę.Ale jeślichodzi o moich męskich przyjaciół, to jedynymi objawami zainteresowa-nia moją osobą z ich strony były dość sentymentalne wiersze i powścią-gliwe listy, choć jeden z nich był napisany krwią dostałam go odbramkarza uniwersyteckiej dru\yny piłkarskiej.530Z przyjaciółmi często rozmawialiśmy o Zachodzie.W tym czasie do-szłam do przekonania, \e musi to być wspaniałe miejsce.Paradoksalniezawdzięczałam je w pierwszym rzędzie Mao i jego re\imowi.Przez latawbijano mi do głowy, \e rzeczy, do których odczuwałam naturalnąskłonność, stanowią zło, gro\ące nam z Zachodu: ładne ubrania, kwiaty,ksią\ki, rozrywki, uprzejmość, łagodność, spontaniczność, litość, dobroć,wolność, awersja do okrucieństwa i przemocy, miłość zamiast nienawi-ści klasowej , szacunek dla ludzkiego \ycia, mo\liwość przebywania wsamotności, gdy się tego pragnie, profesjonalizm.Często sama siebiepytałam: czy ktokolwiek mo\e nie pragnąć takiego świata jak Zachód?Szalenie interesowało mnie to inne \ycie, tak odmienne od naszego, iwraz z kolegami wymienialiśmy wszelkie informacje na ten temat, jakieudawało nam się wyłowić z oficjalnych publikacji.Zachwycał mnie nietyle technologiczny rozwój Zachodu i wysoki standard \ycia, co nieobec-ność w \yciu politycznym polowań na czarownice i wszechobecnej, na-trętnej podejrzliwości, dbałość o godność jednostki i ogromny zasięgwolności.Najlepszym dowodem wolności panującej na Zachodzie był dlamnie fakt, \e najwyrazniej było tam wielu ludzi krytykujących Zachód iwychwalających Chiny.Niemal co drugi dzień na pierwszej stronie Re-ference , gazety przedrukowującej fragmenty tekstów z prasy zagranicz-nej, pojawiał się jakiś pean na cześć Mao i Rewolucji Kulturalnej.Po-czątkowo bardzo mnie to złościło, ale wkrótce dzięki tym artykułom zo-rientowałam się, jak bardzo tolerancyjne są inne społeczeństwa.Uświa-domiłam sobie, \e właśnie w takim społeczeństwie pragnę \yć: takim, wktórym ludzie mogą mieć ró\ne, nawet najbardziej skrajne poglądy.Za-czynałam rozumieć, \e to właśnie tolerancja dla przeciwników politycz-nych jest zródłem rozwoju Zachodu.Nie mogłam jednak powstrzymać irytacji na widok niektórych za-chodnich relacji z Chin.Kiedyś czytałam artykuł napisany przez kogoś,kto odwiedził swoich dawnych przyjaciół, profesorów jednego z chiń-skich uniwersytetów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|