[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Sprawdziłam, czy nie sprzedał opla komuś następnemu, okazało się,że nie.Cały czas jest jego właścicielem.Byłabym zapewne pogrążyła się wgłębszych studiach nad rodziną i znajomymi pana Kwaczkowskiego, gdyby nie to, żenapatoczył mi się Gaweł.Przejęta tematem, z rozpędu wyjawiłam mu swojezdziwienie, wywołane osobliwą wstrzemięzliwością Alfreda Kwaczkowskiego, którynabył samochód i wcale nim nie jezdzi, pozwalając użytkować pojazd komu innemu.- Głupia jesteś - odparł na to Gaweł z politowaniem.- %7łycia nie znasz czy co?Dużo jest takich, co firmują zakup samochodu, bo prawdziwy właściciel nie chcesię przyznać do pieniędzy.Jakby co do czego przyszło, to nic nie ma i nic munie zabiorą.Willę wynajmuje od kogoś, samochód jest cudzy, żadnych pieniędzynie zarabia i nie wydaje.Takich najtrudniej załatwić.Zresztą, co cię towłaściwie obchodzi? Zirytował mnie tym pytaniem, bo co go obchodzi, że mnieobchodzi, i zjadliwie poinformowałam go, że samochód Kwaczkowskiego wiąże sięściśle ze zbrodnią.Sama zaczynałam już wierzyć, że to wszystko wiąże się zezbrodnią.Gaweł zainteresował się żywo i wywlókł ze mnie wszystkie szczegółydotyczące nieboszczyka Dutkiewicza.- Ty go przecież znałeś - przypomniałamsobie.- Miał twój numer telefonu.- Co miał? - Twój numer telefonu.Zapisany wnotesie.Widziałam na własne oczy.Gaweł przez chwilę patrzył na mnie tak,jakbym znienacka zaprawiła go w ciemię ciężkim przedmiotem.- Bredzisz wmalignie czy co? Mój numer telefonu? Skąd, u diabła, ten sukinsyn miał mój numertelefonu.?! - Nie wyrażaj się o nieboszczyku - upomniałam go surowo.- Dobra,niech będzie, ten świętej pamięci jełop.Kto to był? Dutkiewicz, powiadasz.?W ogóle nie znam takiego! Kto to był?! Wyglądało na to, że nieboszczykDutkiewicz maniacko zapisywał sobie numery telefonów całkowicie obcych osób.Wyjaśniłam, że był to pracownik spółdzielni ogrodniczej hodującej pieczarki.Gaweł ze zmarszczonymi brwiami gwałtownie szukał w pamięci, przypominając w tymmomencie rozwścieczonego amorka.- Co za cholera jakaś.Czekaj no.A jak mubyło na imię? - Waldemar.Gaweł jakby skamieniał.Patrzył na mnie, zaniechawszynawet mrugania oczami.Po chwili odetchnął głęboko i odzyskał normalny wyraztwarzy wesołego amorka.- Cholera wie, może ja z nim kiedy piłem.? - mruknąłniepewnie.- Nic nie wiem.%7łe też milicja jeszcze mnie nie ciągała.Zawiadomiłam go uprzejmie, że nie było potrzeby, ponieważ wszystkich wiadomościo nim udzieliłam milicji osobiście.Nie wiadomo dlaczego, ucieszyło go toniebotycznie.Nie interesował się moimi zeznaniami, zachichotał radośnie,oznajmił, że kiedyś go przeze mnie trafi szlag, i odjechał.Przysięgłabym, żewłaśnie przypomniał sobie tego Dutkiewicza i w głębi duszy z ulgą stwierdził, żeniczym mu to nie grozi.Kombinacje samochodowe przyczyniły mi ciężkiej zgryzoty,straciłam bowiem punkt zaczepienia.Pierwotnie miałam nadzieję dowiedzieć się,kim jest rudy facet z wściekłą gębą, i ewentualnie odgadnąć przyczyny, dlaktórych jezdził za mną oplem-combi.Teraz mi to odpadło, wątpiłam, czyKwaczkowski wyjawi prawdę.Zaczęło mi się wszystko mieszać, postanowiłam zatemspróbować z innej beczki.Dojść do setna rzeczy drogą dedukcji.Coś musiałostanowić element wiążący.Przypuśćmy, że dolary.Dolary w gotówce byłyprzedmiotem kradzieży w kraju, dolary udawały się w zagraniczny wojaż wposzarpanej kołderce, dolary tajemniczy Wiśniewski przysyłał do Narodowego BankuPolskiego, dolarów szukała Janka.Co tu ma do rzeczy Janka.? Nie dotyczyłyDutkiewicza, nie mogły również dotyczyć mnie, bo z żadnym z tych działań niemiałam nic wspólnego.Nie kradłam, nie przemycałam, nie wysyłałam pocztą i nawetnie zajmowałam się handlem.Wiśniewski i pudełko po wafelkach z Cieszyna.Samamiałam w domu takie pudełka, ale dzielnicowy słusznie zauważył, że można jeznalezć w każdym sklepie.Zatem zwyczajny przypadek, a co dalej idzie podanieprzez Wiśniewskiego mojego adresu również musiało być zwyczajnym przypadkiem.Dolary właściwie niczego nie wyjaśniały.Wobec tego może środowisko.?Okradziony pan Karol pasował doskonale, okradziony pan Lenarczyk średnio, jacyśokradani czy napadnięci aferzyści - znakomicie! Wszystkich łączyła głębokaniechęć do ujawniania strat.Wściekłogęby kierowca opla-combi, zważywszykombinacje samochodowe z Kwaczkowskim, niewątpliwie tkwił w tym szacownym groniepo same uszy.Kierowca wiśniowego taunusa zapewne również, z tego, co wiem ożyciu, oni często te transakcje załatwiają w samochodach.Jeden Maciuś nienadawał się zupełnie, wyskoczył mi tu jak Filip z konopi, ni przypiął, niwypiął, ale Maciuś miał nieprzeciętny fart i mógł się pojawić najczystszymprzypadkiem.Bruzdził za to nieboszczyk Dutkiewicz, który, o ile słyszałam, wżadnym hochsztaplerstwie nigdy w życiu nie uczestniczył.W każdym razie to, cowymyśliłam w rozmowie z Lalką, miało swój sens
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|