[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Kilka dziewcząt wytrzeszczyło oczy, że on ośmiela się przemawiać takim tonem do Aes Sedai, przy czym Larine głośno pociągnęła nosem.Verin przypatrywała mu się badawczo swymi ptasimi oczyma.- A kim my jesteśmy, żeby ośmielić się sprawiać kłopoty w twojej obecności? Daleko zaszedłeś od czasu, kiedy widziałam cię po raz ostatni.Z jakiegoś powodu nie chciał o tym rozmawiać.- Skoro postanowiłyście jednak nie jechać do Tar Valon, to w takim razie musiałyście słyszeć o rozłamie w Wieży Tym wywołał pełne zaniepokojenia szemranie dziewcząt; one z pewnością o niczym nie słyszały.Aes Sedai dla odmiany nie okazały żadnej reakcji.- Czy znacie może miejsce pobytu tych, które przeciwstawiły się Elaidzie?- Są takie rzeczy, o których powinniśmy rozmawiać na osobności - odparła spokojnym tonem Alanna.- Panie Dilham, będziemy potrzebowali prywatnego gabinetu.Oberżysta omal nie potknął się o własne nogi, tak gwałtownie rzucił się pokazywać, która izba jest do ich dyspozycji.Verin ruszyła w stronę bocznych drzwi.- Tędy, Rand.- Alanna spojrzała na niego, pytająco unosząc brew.Rand powstrzymał się od krzywego uśmieszku.Dopiero co tu weszły, a od razu zaczęły komenderować, ale Aes Sedai czyniły to równie naturalnie jak oddychanie.Dziewczęta z Dwu Rzek wpatrywały się w niego z rozmaitymi stopniami współczucia.Bez wątpienia spodziewały się, że Aes Sedai obedrą go ze skóry, jeśli nie będzie mówił tego, co trzeba, i jeśli nie będzie siedział tak prosto, jakby kij połknął.Ukłoniwszy się gładko, dał znak Alannie, że ma iść przodem.A więc daleko zaszedł, czy tak? Nie miały pojęcia, jak daleko.Alanna odpowiedziała na ukłon skinieniem głowy, zgarnęła spódnice i posuwistym krokiem ruszyła śladem Verin, ale zaraz potem wywiązał się pewien problem.Dwóch Strażników wykonało takie ruchy, jakby chcieli pójść za Aes Sedai, ale nim zdążyli zrobić bodaj jeden pełny krok, drogę zastąpiło im dwóch zimnookich Sovin Nai, a palce Sulin zamigotały w mowie Panien, w wyniku czego do drzwi, do których właśnie podchodziły Aes Sedai, doskoczyły Enaila i jeszcze jakaś jedna potężnie zbudowana Panna.Saldaeańczycy spojrzeli na Bashere, który gestem nakazał im zostać na miejscach, ale sarn spojrzał pytająco na Randa.Alanna wydała z siebie odgłos świadczący o jej oburzeniu.- Będziemy rozmawiały z nim same, Ihvon.- Wysmukły Strażnik zmarszczył czoło, po czym niespiesznie skinął głową.Verin obejrzała się, wyraźnie lekko zdziwiona, jakby ją coś wyrwało z głębokiego zamyślenia.- Co? A tak, oczywiście, Tomas, zostań tutaj, proszę.Siwowłosy Strażnik wyraźnie miał wątpliwości i na wszelki wypadek obdarzył Randa surowym spojrzeniem, zanim zasiadł w niedbałej pozycji pod ścianą, tuż obok drzwi wychodzących na ulicę.W tym sensie była ona “niedbała”, że człowiek ten wyglądał jak rzucony od niechcenia kawałek sztywnego drutu, z którego wykonano pułapkę.Dopiero wtedy Ręce Noża odprężyli się - w takim stopniu, w jakim Aielowie potrafili to zrobić.- Chcę z nimi rozmawiać sam - powiedział Rand, patrząc prosto na Sulin.Przez chwilę miał wrażenie, że będzie się z nim sprzeczać.Szczęka jej zesztywniała w uporze; ostatecznie ona, Enaila i Dagendra porozumiały się ze sobą za pomocą mowy gestów, popatrując na niego i z dezaprobatą kręcąc głowami.Palce Sulin zamigotały raz jeszcze i wszystkie Panny wybuchnęły śmiechem.Żałował, że nie ma jakiegoś sposobu na nauczenie się tego ich języka; Sulin oburzyła się wręcz, kiedy o to poprosił.Dziewczęta z Dwu Rzek wymieniły pełne niepokoju i zdziwienia spojrzenia, kiedy Rand ruszył śladem Aes Sedai; zamykając drzwi, odgrodził ich troje od narastającego jazgotu.Była to niewielka izba, za to zamiast ław stały w niej wypolerowane krzesła, a na stole i półce nad kominkiem rzeźbionym w gałązki pnączy stały świece w cynowych lichtarzach.Oba okna były zamknięte, nikt jednak nie wykonał ruchu, by któreś otworzyć.Ciekaw był, czy Aes Sedai zauważyły, że skwar nie działa już na niego, tak samo jak na nich nie wywierał wrażenia.- Czy zamierzacie je zabrać do rebeliantek? - zapytał z miejsca.Verin zmarszczyła czoło i wygładziła spódnice.- Wiesz o rebelii znacznie więcej niż my.- Dopiero w Białym Moście usłyszałyśmy o wydarzeniach w Wieży.- Alanna mówiła to chłodnym tonem, ale jej oczy, których na moment od niego nie oderwała, przepełniał żar.- Co wiesz o.rebeliantkach? - Wraz z tym słowem do jej głosu wkradła się bezbrzeżna pogarda.A zatem dowiedziały się o wszystkim w Białym Moście i pospiesznie dotarły tutaj, trzymając wszystko w tajemnicy przed dziewczętami.I, sądząc po reakcjach Bode i innych, decyzja, że jednak nie pojadą do Tar Valon, stanowiła nowość.Najwyraźniej tego ranka dopiero uzyskały potwierdzenie.- Zapewne nie zechcecie mi powiedzieć, kto jest waszym szpiegiem w Caemlyn.- Spojrzały tylko na niego, Verin przekrzywiła głowę, by przyjrzeć mu się badawczo.Jakie to dziwne, że te spojrzenia Aes Sedai potrafiły go kiedyś wytrącić z równowagi, tak niesamowicie spokojne - niezależnie od tego, cokolwiek się działo, takie wszechwiedzące.Już nie miał tego wrażenia, że przewraca mu się żołądek, mimo że patrzyła na niego nawet nie jedna, a dwie Aes Sedai.“Pycha”, zaśmiał się obłąkańczo Lews Therin, a Rand zdusił grymas.- Mówiono mi, że ta rebelia naprawdę miała miejsce.Nie zamierzam zrobić im niczego złego, jestem od tego daleki.Mam podstawy do przypuszczeń, że one mnie poprą.- Nie zdradził głównej przyczyny, dla której chciał to wiedzieć.Może Bashere miał rację, może rzeczywiście potrzebował poparcia Aes Sedai, ale chciał wiedzieć przede wszystkim dlatego, że była z nimi Elayne.Potrzebował jej, by przejąć Andor pokojową drogą.Taki był jedyny motyw, dla którego jej szukał.Jedyny.Był dla niej równie niebezpieczny jak dla Aviendhy.- Na miłość Światłości, jeżeli to wiecie, to powiedzcie mi.- Nawet gdybyśmy wiedziały - odparła Alanna - to i tak nie miałybyśmy prawa mówić o tym nikomu.Możesz być pewien, że cię odnajdą, jeśli postanowią cię poprzeć.- Ale odnajdą cię w swoim czasie - dodała Verin nie w twoim.Uśmiechnął się ponuro.Powinien się spodziewać - aż tyle albo tak mało.Jego myśli zdominowała rada Moiraine.“Nie ufaj żadnej kobiecie, która nosi szal”, tak mu poradziła w dniu swej śmierci.- Czy Mat jest z tobą? - spytała Alanna takim tonem, jakby to była ostatnia licząca się dla niej rzecz.- Nawet gdybym wiedział, gdzie on jest, to czemu miałbym wam powiedzieć? Wet za wet? - Bynajmniej nie zdawały się uważać tego za zabawne.- Głupio z twojej strony, że traktujesz nas jak wrogów mruknęła Alanna i podeszła do niego.- Wyglądasz na zmęczonego.Czy dostatecznie często wypoczywasz? - Znieruchomiała, gdy cofnął się przed jej uniesioną ręką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|