[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Z tego, ¿e klawisz zwraca siê do nastêpcy gondorskiego imperium po prostu „sir”, a nie „Wasza Królewska Moœæ”, Tangorn wywnioskowa³, ¿e sprawy ksiêcia kiepsko stoj¹.- Ale to jest widoczne go³ym okiem niedopatrzenie! W koñcu, to na mnie spoczywa odpowiedzialnoœæ.czas wojny.bezpieczeñstwo ojczyzny.- W tym miejscu naczelnik nieco odzyska³ kontenans, wyczuwaj¹c punkt oparcia.- Jednym s³owem: nie mogê wypuœciæ, a¿ do pisemnego zezwolenia z góry.- O, ma siê rozumieæ.W godzinie próby nie mamy prawa œlepo przestrzegaæ instrukcji.Nale¿y sprawdzaæ wszystko z pomoc¹ swego patriotycznego wêchu.Jesteœcie patriot¹?- Tak jest, sir.To znaczy Wasza Królewska Moœæ! Rad jestem, ¿e moje postêpowanie zosta³o w³aœciwie.- Pos³uchaj mnie zatem uwa¿nie, szczurze wiêzienny - nie zmieniaj¹c tonu, ci¹gn¹³ ksi¹¿ê.- Zwróæ uwagê na czwarty punkt mojego pe³nomocnictwa.Mogê nie tylko przyjmowaæ do siebie ochotników, ch³opów pañszczyŸnianych, przestêpców i innych, ale mam prawo do mobilizowania w imieniu króla urzêdników militarnych urzêdów, do którego zalicza siê i twój.Tak wiêc albo wyjadê z tymi dwoma, albo z tob¹, i przysiêgam na strza³y Orome, ¿e tam, za Osgiliath, bêdziesz mia³ a¿ za du¿o okazji okazania swego patriotyzmu! No to, jak bêdzie?Odetchnêli dopiero, gdy mury wiêzienia zniknê³y w oddali.Tangorn na zawsze zapamiêta³, jak sta³ poœrodku nocnej ulicy, opieraj¹c siê z powodu fali s³aboœci o ramiê ksiêcia.Oczy mia³ zamkniête, a na uniesionej ku górze twarzy osiad³a zimna m¿awka, nasycona miejskimi dymami.¯ycie i wolnoœæ, czego jeszcze mo¿e chcieæ cz³owiek? Faramir, nie trac¹c ani chwili, poprowadzi³ ich ciemnymi, ton¹cymi w b³ocie ulicami Pelargiru do portu.- Diabli by to wziêli, panowie, dlaczego z³amaliœcie mój rozkaz? Mieliœcie siedzieæ w Umbarze i nie wysuwaæ stamt¹d czubka nosa? Co to za historia z tym waszym wezwaniem?- Rozkaz do nas nie doszed³, a co do wezwania.Myœleliœmy, ¿e wyt³umaczysz nam wszystko, jako cz³onek Rady Królewskiej.- Ju¿ nie: Radzie Królewskiej defetyœci nie s¹ potrzebni.- Ach tak.Pos³uchaj, a ten twój pu³k.Wymyœli³eœ go, ¿eby nas wyci¹gn¹æ?- No, powiedzmy, ¿e nie tylko w tym celu.- Ale przecie¿ podstawi³eœ siê na ca³ego.- Kicham na to.Mam teraz wspania³y status - „dalej ni¿ na front nie pogoni¹, dadz¹ co najmniej pluton pod broni¹”, wiêc wykorzystujê to, jak tylko siê da.Na nadbrze¿u odnaleŸli niewielki stateczek; obok, na pirsie, kimali owiniêci w maskuj¹ce p³aszcze dwaj, doœæ dziwni ¿o³nierze.Zasalutowali wyraŸnie niezgodnie z Regulaminem Faramirowi, obrzucili taksuj¹cym spojrzeniem wywiadowców i bez zw³oki zaczêli przygotowywaæ siê do wyp³yniêcia - na ile móg³ oceniæ Tangorn, bardzo zrêcznie.- Có¿, ksi¹¿ê, ruszamy, nie czekaj¹c na œwit?- Wiesz, to, ¿e w rozkazie nie ma wyj¹tków w postaci przestêpców rangi pañstwowej, to rzeczywiœcie niedopatrzenie.Chcesz siê przekonaæ, jak szybko siê po³api¹?Faramir mia³ œwiêt¹ racjê.„Uzupe³nienie Nr l do królewskiego rozkazu Nr 3014-227: Amnestia przestêpców, zamierzaj¹cych wzi¹æ udzia³ w obronie ojczyzny, wyj¹tki: osoby winne przestêpstw pañstwowych” przyby³o do Pelargiru nastêpnego ranka.Stateczek ksiêcia tymczasem by³ ju¿ w po³owie drogi do przystani Harlondu, gdzie znajdowa³y siê koszary formuj¹cego siê Pu³ku Ithilien.Oczywiœcie schwytano by ich i tam, ale gdy policyjne szar¿e z nakazem aresztowania pojawi³y siê w obozie Ithilieñczyków, okaza³o siê, ¿e poszukiwani - jaka szkoda, dos³ownie godzinê temu! - wyp³ynêli w sk³adzie grupy zwiadowczej na drugi brzeg Anduiny.O tak, wyprawa bêdzie d³uga - miesi¹c, mo¿e i wiêcej.Och nie, grupa dzia³a w trybie autonomicznym, nie przewiduje siê z ni¹ ³¹cznoœci.Zreszt¹ mo¿ecie sami udaæ siê za Osgiliath i poszukaæ ich tam.Orokuenowie te¿ ich poszukuj¹.Ach, no to w niczym nie mogê pomóc, proszê mi wybaczyæ.Kapralu, proszê odprowadziæ goœci.Maj¹ pilne sprawy w Minas Tirith!S³usznie siê mówi, ¿e „wojna wszystko wybieli”, gdy¿ po jakimœ czasie o zdrajcach-rezydentach po prostu zapomniano - inne rzeczy sta³y siê wa¿niejsze.Ca³¹ wojnê Tangorn spêdzi³ w Ithilien; walczy³ bez specjalnego entuzjazmu, ale odwa¿nie i umiejêtnie, stara³ siê os³aniaæ ¿o³nierzy jak móg³ - dok³adnie tak, jak kiedyœ opiekowa³ siê agentami swojej siatki.To akurat by³o norm¹ w ich pu³ku, a stosunki miêdzy oficerami i ¿o³nierzami w oddziale doœæ ró¿ni³y siê od ogólnie przyjêtych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|