[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Zgadzam się w zupełności - odparł James I i skinął głową w stronę Hinrichsena: - Zobaczymy, jak dalece jest pan odporny na narodowy socjalizm.Niech się pan jednak dokładnie zastanowi.Kiedy pan wyrazi swą zgodę, będzie pan miał tylko dwie możliwości: albo będzie pan siedział w moim biurze, albo każę pana postawić pod mur.- Już się zdecydowałem - rzekł Hinrichsen starając się nie patrzeć na Bracka,To, co kapitan Schulz nazywał żołnierką, weszło mu w krew.Wystarczyło jedno spojrzenie Luschkego, a stał się znowu twardy jak stal z zakładów Kruppa.W oparciu o swoje długoletnie doświadczenie był przekonany, iż wie, czego się teraz, w decydującej godzinie, od niego oczekuje.- Wszyscy oficerowie komendy garnizonu do mnie! - zawołał do bombardiera Stamma swym wzorowym, koszarowym głosem.Sam dźwięk tego głosu przywrócił mu wzniosłe poczucie władzy i wielkości.- I to już!- Tak jest! - odparł, powoli Stamm przyglądając się ryczącemu bohaterowi tyłów ze wzrastającym zainteresowaniem.- A jakże będzie z dowódcami oddziałów stacjonujących w koszarach?- Niech również zameldują się u mnie.Bombardier Stamm, który delektował się tym grubo spóźnionym, ale z siłą przekonania aranżowanym pokazem wojskowego zmartwychwstania, zapytał: - A Volkssturm?- Prawda! Zapomniałem, że coś takiego istnieje.Niech się również zamelduje Volkssturm!- Cały?- Idiota! Ma się zjawić tylko dowódca.- A co będzie z Hitlerjugend? Trzeba panu kapitanowi bowiem wiedzieć, że młodociani bohaterowie utworzyli grupy pomocnicze i proszą o wyznaczenie im zadania, a raczej domagają się tego zadania.- Co mam począć z tymi nie wyszkolonymi dzieciakami? - Schulz był do głębi oburzony, że dzieciaki te nie są wyszkolone.- Przecież nie mogę z tych sraluchów zrobić z dnia na dzień użytecznych żołnierzy; tak, nawet Schulz tego nie potrafi! A z niemowlętami nie potrafię prowadzić wojny.- A jeżeli ci smarkacze będą ją prowadzili na własną rękę, panie kapitanie?- To każę ich pozamykać! - zawołał ostro Schulz.- Tak, zamknę całą Hitlerjugend.Teraz dopiero, w tym momencie, który należało uznać za wzniosły, poczuł, że jest znowu dawnym, poczciwym, wypróbowanym Schulzem.Płynęło to stąd, iż wydawało mu się, że znowu ma przełożonego, który żądał, żądał bez końca przez samą swoją obecność.Kiedy świadomość ta rozbłysła w nim jak świecznik, piersi jego przepełniło żołnierskie uczucie szczęścia - mógł znowu wydawać rozkazy.Nigdy dotąd, w czasie jego bez wątpienia wybitnej kariery, władza jego nie była tak wielka i nie sięgała tak daleko.- Tych młodych hitlerowców - rzekł bombardier - można by wykorzystać jako łączników komendy.- I pomyślał sobie: "Mielibyśmy wtedy tych mleczaków przynajmniej pod kontrolą i nie mogliby popełniać tak łatwo głupstw, do których się wyraźnie palą".- Pomysł ten - oświadczył Schulz władczo - miałem dawno przed wami i uważam go za dobry.Zakwaterujecie więc tych szczeniaków gdzieś w gmachu komendy, a główny szczeniak niech się u mnie zamelduje.- Gmach komendy nie pomieści ich!- Ulokujcie ich w takim razie w magistracie - obwieścił Schulz.- A jeżeli trzeba będzie, zajmijcie całe miasto.- A Ortsgruppenleiter, który przecież pełni tutaj, jeszcze funkcję burmistrza?- Pozostaje pod moimi rozkazami!- Tak jest - wyrecytował Stamm i wycofał się lekko skonsternowany.Nie zdawał sobie dokładnie sprawy z tego, co się tutaj dzieje.Zmiana ta była za wielka, przyszła zbyt niespodzianie, była całkowicie pozbawiona zdrowego rozsądku."Co mogło tego szakala tyłów przemienić znowu w lwa koszarowego?" - zastanawiał się Stamm.Czy kryje się za tym ten generał, a może historia z Schulzem to rezultat nieporozumienia? Nie ulegało wątpliwości, że Schulz umie organizować.Ale po treningu trwającym przeszło dziesięć lat może on organizować tylko dla wojny, a nie przeciw wojnie.Kto się tu właściwie myli? On, Stamm, kapitan, czy też może generał Luschke, który przecież w żadnym wypadku nie wygląda na wydającego rozkazy robota?Schulz, siedzący przy swym biurku z miną marszałka polnego, pozwolił sobie również na chwilkę odsapnięcia i znalazł nawet czas, by odrobinę pomyśleć."Jestem człowiekiem czynu - powiedział sobie - i znają mnie z tego.Cóż więc bardziej zrozumiałego aniżeli to, że czynów tych żąda, się ode mnie, że się ich oczekuje.Czy jednak te czyny odpowiadały oczekiwaniom osób wyżej postawionych, czy tu i ówdzie nie poszedł nieco za daleko, czy nie działał zbyt odważnie, czy trzymał się nienagannie w ramach kompetencji zakreślonych min przez Luschkego?" Pamiętał jeszcze doskonale, że z Luschkem nie ma żartów.Nie chciał też z nim żartować, pragnął czuć jego życzliwość.Sięgnął po słuchawkę, kazał się połączyć z koszarami artylerii, a stamtąd ze stanowiskiem dowodzenia Luschkego.Odpowiedziano mu, że Luschke znajduje się przy swoim oddziale, a zastępuje go szef sztabu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|