[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Graliśmy po swojemu Chucka Berry’ego i Trubadurów, Jerry’ego Lee Lewisa i zapomniane numery zespołu Dzikusy, Holliesów oczywiście, hity Thin Lizzy, Dire Straits.Tam też po raz pierwszy z kaset przywiezionych z Berlina Zachodniego usłyszałem Sex Pistols, Angelic Upstarts i The Cure, których nie puszczało polskie radio.Kotłowy kręcił się koło studenckiego klubu „Przybudówka” i zespołu Dreamer.To była wtedy najsłynniejsza kapela w Bydgoszczy.Rządził nią niejaki Marek Kunc, długimi blond piórami kropla w kroplę przypominający Roberta Planta z Led Zeppelin, wokalista i gitarzysta, idol licealistek, posiadacz świetnej podróbki gitary Gibson Les Paul i żółtego morrisa mini.Słynna postać, wzbudzał respekt, tchnęło od niego wielkim światem.Osobiście znał samego Niemena; kiedy na koncerty przyjechało SBB, widziano go, jak pił piwo ze Skrzekiem, podobno w jego mieszkaniu przy AlejachPowstańców nocowała kiedyś cała Budka Suflera.Odbywał też czasem tajemnicze wyprawy do Warszawy, o których opowiadał półsłówkami i z lekkim uśmieszkiem politowania.Dreamer musiał grać tak, jak Kunc chciał - przede wszystkim ballady z łzawymi, gitarowymi solówkami z repertuaru Wishbone Ash, Uriah Heep czy Moody Blues oraz obowiązkowo na każdym występie kompozycję Kunca, koszmarną suitę, zatytułowaną cholera wie czemu Po dnie, gdzie autor wyśpiewywał na tle klasycznych fragmentów Bacha i Mendelssohna wiersze Zygmunta Krasińskiego.Kotłowego zapraszano właśnie z powodu tego dzieła, bo Dreamer nie miał stałego keybordzisty.Nie pasował do muzyków wyglądem, grzecznie siedział z boku i schodził z estrady, kiedy nie był potrzebny.Raz zabrał mnie na próbę.Złapałem parę fajnych nut, spodobałem się Kuncowi i postanowił, że w kilku utworach zagram jako backguitar, czyli taki, co stoi w tle, przy piecach, nie wychyla się, pilnuje akordów i wzbogaca brzmienie.Ręce mi trochę latały, ale bardzo byłem dumny - z Dreamerem, pierwszy raz publicznie, przed ludźmi, w salach.Graliśmy wiele razy na ubawach w klubie i na świeżym powietrzu.Koncertowaliśmy.W Solcu Kujawskim, w Chełmży, w Nakle nad Notecią, raz nawet w Grudziądzu, jak zawodowa kapela, z afiszami i biletami.Potem przyszedł 13 grudnia.Zasypiałem przy radiu u siebie w koszarach, zdziwiłem się, że niespodziewanie urwali program.Nagle bieganina, światła, bluzgi na potęgę, kręcenie rozrusznikami.Okazało się, że połowa samochodów nie odpaliła, że kuchnie polowe nie chcą grzać, że nie ma klucza od magazynu z prowiantem, bo ktoś przez pomyłkę zabrał do domu.Zgubiono pustą cysternę po oleju napędowym, a kapitan Nazorek wywiózł swój pododdział do Lipowego Mostu gdzieś na bagnach w Białostockiem, zamiast do Lipna niedaleko Włocławka, bo kody się pochrzaniły.Stan wojenny przeżyłem jak chorobę.Czułem się już prawdziwym muzykiem, polityka mnie nie ruszała, byłem też realistą i wydawało mi się, że potęga Rosji jest wieczna, a siły partii nic nie złamie.Tylko tak jak nieuleczalnie chory obwiniałem swój los, przeznaczenie i Pana Boga i zadręczałem się pytaniami: „Dlaczego akurat mnie to spotkało? Czemu jestem Polakiem, a nie Francuzem albo Szwajcarem czy chociaż Finem? Czemu muszę znosić te kłamstwa, tę durnotę, filozofię pały i pierdla, od której huczy w telewizji, w każdej gazecie? Dlaczego, mając dwadzieścia dwa lata, nie wiem, co to jest prawdziwy sklep spożywczy i jak człowiekowi z buszu wali mi serce na widok błyskotki - lśniącej puszki po piwie, kolorowego pisma, tekturowej okładki płyty; nie mogę jechać, gdzie chcę, kupić sobie, co mi się podoba?” Świat jakby dostał wysypki, jakby paliła go gorączka i wszystko, co brudne, zgniłe, szare wylazło na wierzch.Pod nogami chlupotał rozdeptany śnieg koloru popiołu, niebo zawlokły takie same chmury.Patrząc na ludzi stojących w kolejkach, nie widziałem pod futrzanymi czapami, beretami, chustkami, damskimi kapeluszami twarzy, tylko zmarznięte buraki o różnym odcieniu siności, kłęby pary wydobywające się z ust niosły odór przetrawionej cebuli.Nocami śniło mi się, że spaceruję po Champs Elysees, płynę na wyspę Mań, jadę autobusem z Nowego Jorku do San Francisco.Myślałem: „Spieprzać stąd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl