[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem jeszcze należało pojąć zdumiewające, dziwaczne, niezrozu-miałe, czasem sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, obyczaje i tradycje tego kraju.Na szczęście w wojsku prawie wszystkie krążyły wokół Niepojętej Pani Arilory,bo inne żołnierz odrzucał, przechodząc z jednego świata do drugiego (wojna by-ła przecież  innym światem , w rozumieniu Armektańczyka!).Ale najtrudniejszebyło obcowanie z ludzmi.Z Armektankami i Armektańczykami.Dziki tempe-rament cór i synów Równin był trudny do okiełznania.Wybuchał tyleż częstoco nagle, przemieniając zdyscyplinowanych oficerów, funkcyjnych czy na koniecprostych żołnierzy, w niesfornych awanturników, na których trzeba było krzyczeć,jeśli nie chciało się ich bić.Ambegen wierzył, że poradzi sobie po swojemu, alecoraz bardziej tęsknił do sumiennych twardych górali, których miał pod komendąw Grombelardzie.Z tymi tu, łucznikami.czasem nie wiedział co począć.Choć przecież mieli i zalety.Były też dobre strony ich trudnych do pojęciaobyczajów.Nikt nigdy nie wypomniał mu jego pochodzenia, choć powszechniew Armekcie Grombelardem gardzono.W oczach Armektańczyków  żołnierzbył tylko żołnierzem, nikim i niczym więcej.Wcześniej mógł być chłopem lubksięciem.Gdy został legionistą, tamto przestawało się liczyć.Stopień wojsko-wy, pełniona funkcja, okazane tchórzostwo bądz męstwo.Tylko to miało znacze-nie.* * *Tereza znalazłszy się w swojej kwaterze, na złość Ambegenowi uznała, żewcale nie jest śpiąca.Tłukła się po niedużych, zagraconych izbach jak wściekła.Podsetnik pieszych łuczników, dobry kolega, którego lubiła i z którym czasemsypiała, nie doczekał się odpowiedzi ani na powitanie, ani na próby nawiązaniarozmowy.Wreszcie, właściwie oceniwszy jej nastrój, wstał z posłania, na którymsię wylegiwał, nałożył buty i wyszedł.Była mu za to wdzięczna.W drewnianym kubku znalazła śmierdzące męskie onuce i rozwścieczonado reszty, rozdeptała naczynie na miazgę.Czasem miała dosyć tego niechlujne-go towarzystwa.Stanica nie zapewniała specjalnych wygód ani żołnierzom, anioficerom; wszyscy podsetnicy dzielili dwie niewielkie izby, z których jedna byłasypialna.Nikomu nie przeszkadzało, że kobieta mieszka i sypia razem z męż-czyznami.Nagość i wszelkie sprawy cielesne uważane były w Armekcie za cośnormalnego.Zresztą nawet gdyby było inaczej, zgłaszająca się do legii dziewczy-na musiała wiedzieć, że będzie traktowana jak każdy inny żołnierz, nie dostaniemniej jedzenia niż mężczyzna, ale też nie będzie więcej wody do mycia  sło-wem: nie czekają jej ani specjalne przywileje, ani dodatkowe obowiązki.To, żeprzy naborze raczej nieprzychylnym okiem spoglądano na mężatki i dziewice,było sprawą drugą.Nie złościło jej więc ani to, że musi mieszkać z innymipodsetnikami, ani to, że oczekuje się od niej, iż czasem będzie z nimi sypiała.29 Po prostu niekiedy lubiła być sama.I mieć coś własnego (na przykład drewnianykubek), którego te świnie nie użyją jak swojego.Nie była specjalnie towarzyska.Nużył ją wszelki zgiełk, a nawet  bywało  zwyczajne rozmowy.Pokręciła się jeszcze trochę.Odpięła pas z mieczem, zdjęła tunikę, potem kol-czugę, wreszcie przeszywanicę i koszulę.To samo zrobiła ze spódnicą, płócien-nymi nogawicami i butami, rozrzucając je wszędzie dokoła.Miała mocne łydki,silne uda i okrągłe, ale zwarte biodra.Stała przez chwilę, nieco bezmyślnie dra-piąc wilgotny, czarny zarost między nogami, potem zaczęła czochrać włosy podpachą.Była brudna, spocona, wszystko ją swędziało i marzyła o porządnej kąpieli.Lecz zmęczenie przeważyło; odłożyła mycie na wieczór.Znalazła świeżą koszulę.Założywszy ją, ulokowała się na niewygodnej pryczy krzyżując nogi w kostkach.Oparła dłonie na kolanach, a plecy i głowę o ścianę.Myślała, marszcząc brwii przygryzając wargi.W takiej stanicy jak Erwa, było miejsce dla zaledwie pięciu oficerów.Opróczkomendanta  zastępca z żołdem podsetnika (nawet jeśli był setnikiem, jak Ra-wat) i jeszcze trzej inni podsetnicy, przypisani do klinów jazdy, tarczownikówi pieszych łuczników.Któryś z ostatniej trójki zawsze był dowódcą tytularnym zależało to od tego, z jakiej formacji wywodził się zastępca komendanta.Jeśliz jazdy, to on przeważnie brał konnych łuczników na wyprawę.Podsetnik, no-minalnie dowodzący jazdą, nawet jeśli mu towarzyszył, niewiele miał wtedy dogadania.Ale przeważnie zostawał ów nieszczęśnik w stanicy dowodząc jakimśtuzinem jezdzców, niezbędnych do stałej służby patrolowej.Niewdzięczna psiasłużba.Zastępcą Ambegena był Rawat.A ona takim właśnie niepotrzebnym dowódcąlekkiej jazdy.Nie znosiła Rawata.Nie znosiła z całej siły, z głębi duszy.Marzyła o wielkiej,druzgocącej klęsce, poniesionej przez tego pyszałka, zapatrzonego w siebie dur-nia, który nie dostrzegał w niej ani znakomitego żołnierza, ani koleżanki z kadrydowódczej, ani kobiety, ani.W ogóle jej nie dostrzegał! Była tylko powietrzem,i to chyba powietrzem śmierdzącym, bo unikał jej jak tylko mógł! Gdybyż wresz-cie przegrał którąś ze swych wypraw, wytracił niepotrzebnie żołnierzy, a potemwrócił i musiał opowiedzieć, jak został pobity.Marzyła o tym, wyobrażała sobietę chwilę.Dobierała w myślach słowa, których musiałby użyć, składając raport,i wtedy gdzieś, pod żołądkiem, wzbierało gorące, intensywne uczucie błogości,graniczącej ze zmysłową rozkoszą.Gdyby przegrał.gdyby został pokonany.Pobity, upokorzony.Ale przecież.nie teraz.Nie teraz, na Szerń! Nie teraz!Wzięła ze stanicy więcej ludzi, niż to było niezbędne.Upojona jedną z rzad-kich okazji do samodzielnego dowodzenia w polu, wzięła nie tylko swoich trzy-dziestu ludzi, ale i część rezerwowego klina komendanta stanicy.Ambegen niesprzeciwił się, to prawda.Od pewnego czasu Srebrne Plemiona siedziały cicho, po30 batach zebranych przy oblężeniu Alkawy.Nic nie zapowiadało, że granicę prze-kroczy tak silna srebrna zgraja.Przekroczyła jednak! I Rawat wyruszył w pole,prowadząc z sobą piechotę.Piechotę! Brakowało jazdy, bo mu ją zabrała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl