[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nigdy, przez dwa cudowne letnie sezony spędzone wGolden Gate, nie przyszło mi do głowy, że mógłby nosić inne imię.Gdy ujrzałam go po raz pierwszy, pomyślałam, że wygląda dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam.Stał w szeroko otwartych drzwiach niskiej chaty, usadowionej blisko morskiego brzegu, lecz osłoniętejod wiatru wysokimi drzewami.Witał nas w naszym nowym domu z pełną wdzięku kurtuazją, którastanowiła niejako część jego osobowości.I było to całkowicie naturalne, mimo jego zwalistej, wysokiej,lekko przygarbionej postaci, sprawiającej wrażenie siły i sprawności fizycznej.Ogorzała, gładko ogolonatwarz starszego człowieka i przerzedzone siwe włosy, swobodnie opadające na ramiona wskazywały, żeniejedno w życiu przeszedł.Trudno było nie zwrócić uwagi na głęboko osadzone, błękitne, tryskająceżyciem oczy.Czasami tylko przygasały nieco, stawały się zadumane, jakby zasnuła je mgiełka.Wtedyposyłał w morze tęskne spojrzenia pełne pytań; na które nie miał odpowiedzi.Jakby szukał tam czegośniezwykle wartościowego, czegoś co zaginęło bardzo dawno, a ku czemu rwało się jego serce.Pewnego dnia miałam poznać ten sekret, miałam dowiedzieć się, cóż to za niezwykła tajemnicadrzemie w głębi jego szlachetnej duszy.Nie można zaprzeczyć, iż wujek Jesse nie był człowiekiem urodziwym.Wydatne szczęki, grubespękane od słonego wiatru usta i duże kwadratowe czoło, nie czyniły z niego przystojniaka.Na pierwszyrzut oka sprawiał też wrażenie człowieka nieskomplikowanego, łatwego do przejrzenia.Jednak z tejsurowej postaci emanowała jakaś niezwykła energia.Wujek Jesse całkowicie zdawał sobie sprawę ze swojego uroku i bardzo nad tym ubolewał.Byłczłowiekiem wielce wrażliwym na wszelkie piękno.Pewnego razu zwierzył się matce, że gdyby mógłnarodzić się jeszcze raz, chciałby być przystojniejszy. Chłopaki mówią, że jestem przyzwoitym człowiekiem mawiał kapryśnie. Ale czasami chciałbym,żeby Pan stworzył mnie tylko w połowie tak dobrym, jak jestem.Mógł bardziej skupić się na wyglądzie.Lecz cóż, prawdopodobnie Stwórca, tak jak każdy dobry kapitan, wiedział, co robi.Widocznie niektórzyz nas muszą być brzydcy, aby inni, jak panna Mary, prezentowali się dużo korzystniej.Wujek Jesse często powtarzał mi, że jestem jedną z piękniejszych dziewcząt, jakie widział w życiu.Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że jest w tym dużo przesady, ale cóż, za to go właśnie kochałam.Tokłamstewko w jego ustach brzmiało tak cudownie i szczerze, iż sama chwilami w nie wierzyłam.Czasamimyślę, że i on w to wierzył.Zresztą nie było kobiety, która nie uchodziłaby w jego oczach za pięknośćbez skazy.A wszystko za sprawą tej jednej, którą kiedyś kochał.Raz tylko widziałam go prawdziwierozwścieczonego, gdy pewien nieszczęśnik ośmielił się skrytykować dziewczyny z wybrzeża.Zostałwprost przygwożdżony świdrującym spojrzeniem wujka Jesse ego.W oku starego człowieka pojawił sięsurowy błysk, a twarz nabrała ostrych, zupełnie obcych rysów.I już nigdy nie dziwiłam się, że takispokojny, prosty człowiek mógł wieść życie pełne trudów i przygód.Do Golden Gate przyjechałyśmy wiosną.Lekarz zalecił mamie zmianę klimatu i jak najwięcejmorskiego powietrza.Wuj James, gdy tylko to usłyszał, zaproponował pobyt w niewielkiej posiadłości wGolden Gate, odziedziczonej niedawno w spadku po śmierci starej ciotki, która w ciszy i spokoju dożyłasędziwego wieku. Jeszcze nie widziałem tej chatki powiedział ale o ile znałem ciotkę Elizabeth i jej umiłowanieporządku, na pewno zostawiła ją w doskonałym stanie.Klucze do domu znajdują się u starego żeglarzamieszkającego po sąsiedzku.Nazywa się Jesse Boyd, czy jakoś tak.Myślę, że byłoby wam tam całkiemwygodnie.Dom stoi na osłoniętym od morza skrawku wybrzeża, a do plaży jest nie więcej niż pięćminut.42Propozycja wujka Jamesa okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, bo nasze środkifinansowe były ograniczone i jakikolwiek wyjazd do sanatorium nie wchodził w rachubę.Tak więczebrałyśmy manatki i wyruszyłyśmy.Wcześniej zatelegrafowałyśmy do.Jesse ego Boyda, aby w miaręmożliwości przygotował dom na nasze przybycie.I tak pewnego pięknego wiosennego dnia, przy wtórzewiatru harcującego wesoło nad wybrzeżem i wydmami, popędzającego białe czapy fal obmywającychpiaszczysty brzeg, wysiadłyśmy z pociągu na małej stacyjce.Spacerem doszłyśmy do naszego nowegodomu.Bagaże zostały na stacji i miały być dostarczone wieczorem.Dom ciotki Elizabeth zrobił na nas oszałamiające wrażenie.Jego widok wprawiał w zachwyt i duszę, izmysły.Wyglądał jak wielka, szara muszla porzucona na piasku.Pomiędzy nim a brzegiem morza leżałpowalony przez sztorm sękaty pień jodły.W jej od dawna wyschniętych gałęziach wiatr wyśpiewywałdziwną i jednostajną melodię.W samym domu miałyśmy pózniej dokonać jeszcze bardziej osobliwych i zachwycających odkryć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|