[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Długi wstęp i ostrożność prawnika nabrały nagle sensu.- On się nigdy nie dowie ode mnie, że właśnie ja zleciłem panu to śledztwo.Jeśli dowie się tego w innysposób, dołożę starań, żeby nie stało się panu coś złego.Dowgill wyraził mu bez słów wdzięczność samą swoją miną.- Pewnie się panu wydałem zbyt ostrożny, ale doradzałbym ze swej strony to samo.Gdybyż chodziłoo kogoś innego! Widzi pan, on się pojedynkuje.Wszyscy o tym wiedzą i.- Niechże mi pan powie, kto to jest.Chciałbym poznać jego nazwisko.Dowgill wyjął jeden spośród dokumentów leżących na stoliku i podał mu.- Niech pan to przeczyta.Skefłley pisze, że kupił ten młyn od księcia Castleford.Sebastian nie złożył porannej wizyty Castlefordowi.Napisał za to do niego i zażądał spotkania sam nasam w bardzo ważnej sprawie.Skoro znali się obaj od wielu lat i byli niegdyś dobrymi przyjaciółmi,zasugerował w nim, że sprawie ogromnie pomoże, jeśli Castleford będzie trzezwy i jeśli żaden ładnytyłeczek nie odwróci jego uwagi.Odpowiedz nadeszła dwa dni pózniej.Jeśli już koniecznie chcesz mnie nudzić, to przyjdz we wtorek o drugiej do mego domu.Jest to bowiemdzień, w którym sporządzam tygodniowy plan własnego osuwania się w nudę.Nie będę dokładać zbytwielkich starań, by samemu również nudzić.Gdy Sebastian tam przyszedł, został wprowadzony do biblioteki.Zastał tam Castleforda naomawianiu jakiejś sprawy z jego sekretarzem.Solidne stosy dokumentów oraz cierpkie poleceniawydawane młodzieńcowi siedzącemu za biurkiem dowodziły, że książę, kiedy osuwał się w nudę,potrafił być takim samym nudziarzem, jak każdy inny człowiek, na którego barkach spoczywaodpowiedzialność za ważne sprawy.- Odkryłem, że jeśli poświęcę temu cały dzień, to o sześć pozostałych mogę się wcale nie martwić -wyjaśnił książę, gdy wejście Sebastiana przerwało mu te zajęcia.- Zostaw nas, Edwards, ale bądz podręką.Młody człowiek wyszedł.Castleford usiadł na kanapie i wyciągnął przed siebie nogi.- Mam nadzieję, że nie chodzi o jakąś ustawę, bo w takim razie twoi zwierzchnicy zbyt często każą citu zaglądać.- To nie ma nic wspólnego z parlamentem.- Dzięki Bogu.Ta zabawa tak bardzo ci się podoba, że niektórzy widzą w tobie przyszłego premiera.Moim zdaniem sprowadził cię tu jakiś wielki skandal, którym nie masz ochoty brudzić sobie rączek.Czy twoja urocza żona wie, kogo właściwie poślubiła?- Nie chodzi o sprawy rządowe.Ani o prawo.- W takim razie o politykę.Czyli o szachy, grę, wyścigi i loterię.Nie przejmowałbyś się tym takbardzo, gdyby w grę wchodziło tu coś innego.Czego więc chcesz ode mnie?Sebastian długo w nocy rozważał, jak ma to załatwić.Czuł ogromną przykrość, ale też i wielki gniew.Nie działali już teraz ramię w ramię, jak za dawnych dni, a ich znajomość, mimo że nadal trwała,nabrała innego charakteru.Jednakże przeraziła go myśl, że będzie musiał rzucić Castlefordowi wtwarz oskarżenie.-Jak wiesz, zajmowałem się sprawą tego złego prochu strzelniczego.Wykryłem, skąd się brał, idowiedziałem się, w jaki sposób go fałszowano.Wiem już, że odpowiedzialność ponosisz ty.Castleford nie zareagował na te słowa.Patrzył tylko na niego.- Powinienem ci chyba uświadomić, że wszystko wyszło na jaw.- O czym ty, u diabła, mówisz?- Ten proch pochodził z twojego młyna.Chciałbym wierzyć, że to twoi zarządcy zajmowali się całąresztą, od podbierania go z baryłek do zastępowania ubytku inną substancją, przez którą stawał siębezużyteczny.Jeśli powiesz, że nie miałeś najmniejszego pojęcia o tej aferze, będzie to wszystko,czego mi trzeba.- Czego ci trzeba? Bo mnie trzeba przeprosin! I to zaraz, bo daję ci słowo, że wyzwę cię na pojedynek!Castleford wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem.Był wściekły.Przesunął ręką po włosach,odwrócił się ku Sebastianowi i przeszył go wzrokiem.- Czyś ty zbzikował? Ja nie posiadam żadnych młynów.Po cóż bym ich, u diabła, potrzebował?Dlaczego miałbym jakiś mieć? Zwłaszcza taki, co może wylecieć w powietrze? A co do podbieraniaprochu i całej reszty - po co, jak sądzisz, miałbym sobie tym zawracać głowę?- Może dla zabawy.Lubisz się bawić.- Jeśli uważasz, że wystawiałbym na ryzyko życie tych żołnierzy, w takim razie jesteś durniem.Mógłbym chędożyć ich siostry, ale nie to!- Ale młyn należał do ciebie.Sprzedałeś go niedawno, widziałem umowę dwustronną z twoimpodpisem.Castleford znieruchomiał ze zdumienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|