[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Na Bronnej zapalono już latarnie, a nad Patriarszymi Prudami płonął złoty księżyc i w jego nieodmiennie oszukańczym świetle wydało się poecie, że profesor stoi obok ławki, ale trzyma pod pachą nie laskę, lecz szpadę.Natrętny zdymisjonowany regent cerkiewnego chóru siedział na miejscu, które jeszcze niedawno zajmował Bezdomny.Obecnie dawny dyrygent cerkiewny wcisnął sobie na nos najoczywiściej zbędne binokle, w których jedno szkło było pęknięte, drugiego zaś brakowało w ogóle.Dzięki temu kraciasty obywatel stał się jeszcze paskudniejszy, niż był wówczas, gdy wskazywał Berliozowi drogę prowadzącą na szyny.Iwan ze zmartwiałym sercem zbliżył się do profesora, spojrzał mu w twarz i upewnił się, że żadnych oznak obłędu na tej twarzy nie ma i nie było.– Niech się pan przyzna, kim pan jest? – głucho zapytał Iwan.Cudzoziemiec nachmurzył się, spojrzał na poetę, jakby go widział pierwszy raz w życiu, i odpowiedział nieprzyjaźnie:– Nie rozumieć.mówić ruski.– Ten pan nie rozumie – wmieszał się siedzący na ławce regent, choć nikt go nie prosił o tłumaczenie słów cudzoziemca.– Niech pan nie udaje! – groźnie powiedział Iwan i uczuł, że mróz mu przeszedł po skórze.– Jeszcze przed chwilą świetnie pan mówił po rosyjsku.Pan nie jest żadnym Niemcem ani żadnym profesorem! Jest pan szpiegiem i mordercą! Pańskie dokumenty! – wrzasnął z wściekłością.Zagadkowy profesor skrzywił swoje i tak już krzywe usta, wzruszył ramionami.– Obywatelu – znowu włączył się do rozmowy ohydny regent.– Jakim prawem denerwujecie zagranicznego turystę? Drogo za to zapłacicie!Zaś podejrzany konsultant przybrał wyniosły wyraz twarzy, odwrócił się i poszedł sobie.Iwan poczuł, że jest bezradny.Z trudem łapiąc oddech zwrócił się do regenta:– Ej, obywatelu, pomóżcie zatrzymać przestępcą! To wasz obowiązek!Regent niezmiernie się ożywił, zerwał się, wrzasnął:– Który to? Gdzie on jest? Zagraniczny przestępca? – oczka mu radośnie zaigrały.– Ten? Przestępca? Pierwsza rzecz – trzeba krzyczeć: ,,Na pomoc!” Inaczej zwieje.Wołajmy razem, no! – i regent rozwarł paszczę.Stropiony Iwan usłuchał dowcipnisia i zawołał ,,Na pomoc!”, regent zaś zrobił z niego balona i nic nie zawołał.Samotny, ochrypły krzyk Iwana nie przyniósł dobrych rezultatów.Jakieś dwie pannice odskoczyły od niego i Iwan usłyszał: “pijany”.– A, to ty jesteś z tej samej bandy? – wpadając w gniew krzyknął Iwan.– Chcesz mnie nabrać? Puszczaj!Iwan rzucił się na prawo i regent też na prawo.Iwan – na lewo i tamten drań też na lewo.– Specjalnie plączesz mi się pod nogami? – w furii wrzasnął Iwan.– Ja i ciebie oddam w ręce milicji!Spróbował złapać łajdaka za rękaw, ale chybił i nie złapał nic, regent jakby się pod ziemię zapadł.Iwan jęknął, spojrzał w dal i przy samym wyjściu zobaczył znienawidzonego nieznajomego, który już nie był sam.Ten co najmniej podejrzany regent zdążył się przyłączyć do profesora.Trzecim w tej kompanii był kocur, który nie wiadomo skąd się wziął, wyposażony w zawadiackie wąsy kawalerzysty, olbrzymi jak wieprz, czarny jak sadza lub gawron.Cała trójka ruszyła w ulicę Patriarszą, przy czym kocur szedł na tylnych łapach.Iwan pobiegł za łajdakami i od razu przekonał się, że dogonić ich będzie bardzo trudno.Trójka błyskawicznie przemknęła przez ulicę i znalazła się na Spirydonowce.Choć Iwan nieustannie przyspieszał kroku, odległość miedzy nim a ściganymi nie zmniejszała się.Poeta ani się obejrzał, jak przemierzył Spirydonowkę i znalazł się przy Bramie Nikickiej, a tam jego sytuacja znacznie się pogorszyła.Tu już było tłoczno.W dodatku szajka złoczyńców właśnie postanowiła zastosować wypróbowany bandycki fortel i uciekać w rozsypce.Regent nader zręcznie wprasował się do autobusu, który na pełnym gazie pędził w kierunku placu Arbackiego, i umknął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|