[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Malutkimi szufelkami odsłonięto wreszcie cały szkielet, który w owym prostokącie spoczywał w bardzo nienaturalnej pozycji, skurczony, powyginany, jakby siłą tam został wepchnięty.Ta praca trwała bardzo długo, aż do południa.Pan Karol zdążył się już zagospodarować w obozie antropologicznym - między wielkie namioty ekspedycji wcisnął swój dwuosobowy czerwony namiocik, co stwierdziliśmy, gdy Zaliczka ogłosiła koniec dnia roboczego i wraz ze swymi pomocnikami ruszyła do domu na obiad.Ja także zająłem się przygotowaniem obiadu, i tak czas zeszedł mi aż do czwartej po południu.Dopiero o tej porze wyruszyłem do lasu, aby obejrzeć odnalezione przez harcerzy bunkry.„Tak, wpadli na właściwy trop - rozmyślałem wędrując skrajem lasu równolegle do brzegu rzeki, bo tędy właśnie kazali mł iść Łucznicy, - Skoro w lesie znajdują się stare bunkry, to chyba właśnie w takim bunkrze najłatwiej było kłusownikom urządzić sobie kryjówkę.Bunkry budowano chyba dla kilku, a może nawet kilkunastu żołnierzy, są więc zapewne przestronne, można w nich zrobić posłania i przebywać przez dłuższy czas.Kłusownicy, być może, starannie zamaskowali wejście do bunkra, a ponieważ sam bunkier w ciągu tylu lat zdołał obrosnąć krzakamir odkryć go będzie bardzo trudno.”Raptem aż przystanąłem tknięty niespodziewaną myślą:„Jeśli bunkry te pochodzą z 1939 roku, kto wie, czy w którymś z nich dziedzic Dunin i gajowy Gabryszczak nie schowali bezcennych zbiorów”.Scieżynka doprowadziła mnie do niewielkiej zagrody.Las zbliżał się w tym miejscu aż do brzegu rzeki, zagroda zajmowała niewielką przestrzeń między wodą i łasem.Mały drewniany domek, nlewielka niska obórka i maleńkie podwórze otoczone drewnianym płotem, Tuż nad brzegiem rzeki pasła się krowa, pod płotem walały się stare boje rzeczne, na ścianie domku wisiało na gwoździu koło ratunkowe.„To jest mieszkanie człowieka, który zapala światła na bojach rzecznych - pomyślałem.- Tu mieszka ten, który tak rozgniewał się, gdy z Wyspy Złoczyńców usłyszał wołanie: Ba-ra-basz”.Wydało mi się, że byłoby dla mnie bardzo pożyteczne, gdybym poznał bliżej owego człowieka.Pchnąłem więc furtkę i wszedłem na podwórko.Powitało mnie głośne ujadanie psów zamkniętych w obórce.Wywabiona psim szczekaniem natychmiast pojawiła się na progu domu młoda dziewczyna.Ta sama, która odwiedziła mnie na Wyspie Złoczyńców i rozkazała mi, abym wyniósł się z niej jak najszybciej.- Dzień dobry pani - powitałem dziewczynę.Zmierzyła mnie spojrzeniem pełnym złości.- Czego pan chce? Po co się pan tu kręci? - powiedziała z gniewem.- Niech się pan stąd wynosi, bo spuszczę psy z łańcucha.- O Boże - jęknąłem.- Nie zdążyłem jeszcze wyjaśnić, co mnie tu sprowadza, a pani już straszy mnie psami, Zobaczyłem pasącą się krowę i przyszedłem spytać, czy nie zechciano by mi tu sprzedać trochę mleka.- Nic pan nie kupi.Niech się pan stąd wynosl.- Oczywiście, że się wynoszę.Gdybym wiedział, że pani tu mieszka, przenigdy nie odważyłbym się postąpić kroku na podwórko - to mówiąc odwróciłem się na pięcie i opuściłem zagrodę.Zatrzasnęła za mną furtkę.„Dlaczego ona mnie tak nienawidzi?” - medytowałem wędrując przez las.Spotkanie to, choć niemiłe, przyniosło mi jednak pewną korzyść.Dowiedziałem się, gdzie mieszka dziewczynar która odwiedziła mnie na Wyspie Złoczyńców.Mogłem przypuszczaćr że pozostaje ona w jakimś związku z człowiekiem, który zapalał światła w bojach rzecznych.„Może to jego córka? - pomyślałem.- Być może, podejrzewa, że to ja właśnie prześladuję jej ojca wołaniem: Ba-ra-basz, i dlatego pała do mnie taką niechęcią”.Przekroczyłem piaszczystą drogę, którą jechałem kiedyś „samem”, i znalazłem się w nie znanej mi części lasu.Najpierw był szmat wysokopiennego sosnowego starodrzewia, a później świerkowy zagajnik, przecięty głębokim rowem przeciwczołgowym.Ten właśnie rów zapewne rozpoczynał system umocnień.Rów był głęboki, o stromych brzegachr a ponieważ las w tym miejscu leżał dość nisko, rów wypełniała woda, czarna i śmierdząca od gnijących w niej liści.Rozciągał się on chyba na dość dużej przestrzeni, przeskoczyć go wydawało się niemożliwością.Dopiero po dłuższej wędrówce brzegiem rowu odnalazłem coś w rodzaju kładki - kilka grubych żerdzi przerzuconych nad wodą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl