[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu odezwała się - do Richarda, nie do Jennifer:- Wyniki swoich badań Walcott i Herlinger mają w głowach.I jeżeli to wszystko prawda, nie zdołacie powstrzymać zmian.Kiedy wrócę do Chicago, każę mojemu klientowi zapisać je na nowo, a potem zrobię wiele kopii i wszystkie poukrywam w bezpiecznych miejscach.Chcę, żebyś o tym wiedział, Richardzie.Richard nie odwrócił się.Patrzyła na krzywą jego przygarbionych pleców.- Życzę miłego lotu - rzuciła Jennifer.* * *Adam Walcott źle przyjął rozczarowanie.- Chce pani powiedzieć, że nic nie da się zrobić? Absolutnie nic?- Nie mamy dowodów.- Leisha wstała zza biurka i usiadła w fotelu naprzeciwko Walcotta.- Musi pan zrozumieć, doktorze, że sądy nadal borykają się z ograniczeniami tyczącymi dowodów, które są dokumentami elektronicznymi.Borykają się z tym dłużej, niż żyję na tym świecie.Z początku dokumenty pochodzenia komputerowego były traktowane jako dowody ze słyszenia, ponieważ nie były oryginałami.Wykluczano je, ponieważ zbyt wielu ludzi potrafiło przełamać systemy zabezpieczeń.Od czasu sprawy Sabino kontra Lansing traktowane są jako odrębny dowód, nieporównywalnie mniejszej rangi.Liczą się odręcznie podpisane wydruki, co oznacza, że włamywacze i złodzieje, którzy potrafią manipulować dowodami rzeczowymi, królują także w dziedzinie przestępstw elektronicznych.I tu znaleźliśmy się w punkcie, z którego wyszliśmy.Doktora Walcotta wyraźnie nie zainteresowała ta pokrótce przedstawiona historia sądownictwa.- Ależ, pani Camden.- Doktorze Walcott, pan chyba nie dostrzega, jaki jest najważniejszy punkt naszej dyskusji.Ma pan w głowie wyniki badań, które mogą zrewolucjonizować świat.A ten, kto zabrał pańskie dokumenty, ma zaledwie dziewięć dziesiątych całości, bo końcowy, najważniejszy fragment nadal jest tylko w pańskiej głowie.Tak właśnie mi pan powiedział, zgadza się?- Zgadza się.- W takim razie niech pan to wszystko jeszcze raz zapisze.Teraz.Tutaj.- Teraz? - Mały człowieczek zdawał się być wstrząśnięty tym pomysłem.- A po co?A Jennifer sądziła, że z Leishy takie niewiniątko.Leisha zaczęła mówić, starannie dobierając słowa:- Doktorze Walcott, wyniki pańskich badań to potencjalnie bardzo cenna własność.Za jakiś czas mogą być warte miliardy dolarów, które przypadną panu albo Samplice, albo - co bardziej prawdopodobne - i panu, i zakładowi w pewnym stosunku procentowym.Jestem gotowa reprezentować pana w tej sprawie, jeśli pan sobie tego zażyczy.- To milutko - wtrącił Walcott.Leisha spojrzała na niego groźnie, ale w rzeczywistości nie wyglądało to na sarkazm.Lewą ręką drapał z roztargnieniem prawe ucho.- Musi pan zdawać sobie sprawę - ciągnęła cierpliwie - że tam, gdzie w grę wchodzą miliardy, należy się liczyć ze złodziejami.Sam pan miał okazję się o tym przekonać.A mówił pan, że nie wystąpił jeszcze oficjalnie o patent, bo bał się, że dyrektor Lee zorientuje się, nad czym pracujecie.Zgadza się?- Zgadza się.- To dobrze.Musi więc pan sobie uprzytomnić, że ludzie, którzy dla milionów popełniają kradzież, są także w stanie.mogliby.Nie była w stanie dokończyć.Skurcze żołądka wróciły, splotła więc ręce na brzuchu.Przypomniał się jej Richard, trzymający ją w objęciach w skromnym pokoju w Evanston - miała wtedy piętnaście lat i po raz pierwszy spotykała się z innym Bezsennym, a radość otaczała ją jak świetlista bańka.- Chce pani powiedzieć, że ci złodzieje mogą mnie zabić.Mnie i Timmy’ego.Nie bacząc na to, że nie mają końcowego fragmentu dokumentacji.- Niech pan to wszystko zapisze.Tu i teraz.Udostępniła mu wolno stojący komputer i osobny pokój.Przebywał w nim nie dłużej niż dwadzieścia pięć minut, co mocno ją zaskoczyło.Ale z drugiej strony, ileż czasu może człowiekowi zabrać napisanie kilku formuł i założeń? To nie to, co przygotowania do sprawy.Złapała się na tym, iż założyła, że będzie się grzebał, ponieważ był Śpiącym.Walcząc z pokusą przeczytania dokumentu zrobiła jego osiem kopii na kopiarce, której używała wyłącznie dla zastrzeżonych dokumentów swoich klientów.Pewnie i tak nic by z tego nie zrozumiała.Jedną kopię dała Walcottowi, wraz z komputerem, na którym pisał.- Żeby uniknąć nieporozumień, doktorze.Pozostałe kopie zostaną ukryte w różnych miejscach: jedna w sejfie tutaj, druga w Baker Enterprises, w firmie Kevina Bakera, która - upewniam pana - jest doskonale zabezpieczona.Walcott nie zdradził najlżejszym gestem, że wie o kogo chodzi, a przecież nie było możliwe, by jako badacz genetyczny nie słyszał o Kevinie Bakerze.- Może pan rozgłosić wśród dowolnej liczby ludzi, że sporządził pan wiele kopii swego nie nazwanego dotąd projektu badawczego; ja zrobię to samo.Im więcej ludzi będzie o tym wiedziało, tym mniejsze grozi panu niebezpieczeństwo.Co więcej, jako pański prawnik nalegam, aby poinformował pan o wszystkim dyrektora Lee i jak najszybciej we własnym imieniu wystąpił o przyznanie patentu.Będę panu towarzyszyć w czasie spotkania z dyrektorem, jeśli mamy zamiar ustalić pańskie prawa własności do tego projektu w stosunku do Samplice.- Dobra - odparł Walcott.Przeczesał palcami włosy.- Była pani ze mną taka szczera.że czuję, że ja też muszę być z panią szczery.Coś w tonie jego głosu sprawiło, że Leisha spojrzała na niego ostro.- Chodzi o to, że ja.te wyniki, które tu dla pani zapisałem.- Przeczesał włosy drugą ręką i stanął na jednej nodze jak zakłopotany żuraw.- Tak?- Nie są zapisane w całości.Zostawiłem sobie ostatnią część.Tę, której nie mają też złodzieje.Był ostrożniejszy, niż podejrzewała.Właściwie nie miała mu tego za złe - klienci bez skrupułów byli znacznie gorsi niż klienci bez zaufania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl