[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Anna często powtarzała, że Debbiew ciągu dwóch dni robi więcej niż większość ludzi w ciągu pięciu.- Cóż, moja praca sprzyja koncentracji - uśmiechnęła się Debbie.- Wiem, że od chwili wejścia dogabinetu nie wolno mi zmarnować ani minuty.RLTUwielbiała swoją pracę.Z przyjemnością uczestniczyła w prezentacjach i z dnia na dzień radziłasobie z nimi coraz lepiej, jak mówiła Anna, która pozwoliła jej pełnić rolę swojej asystentki.Debbie umia-ła wyczuć, kiedy potencjalny, lecz chłodno nastawiony klient zapala się do projektu, wychwytywała rze-czy, które przypadają klientom do gustu i pracowała nad nimi.- Ja uczyłam się tego całe lata - wyznała Anna z odrobinę niechętnym podziwem po szczególnieudanej prezentacji książek o finansach dla kobiet.- Kto cię tego nauczył?- Mój mąż - odparła krótko Debbie.W pewnym sensie była to prawda.Bardzo szybko nauczyła się czytać w myślach Richarda i wyko-rzystywać zdobytą wiedzę.Zaproponowała, aby przerwę międzysemestralną spędzili w Walii.Wszyscy byli zachwyceni,szczególnie Richard.- Początkowo byłem przeciwny twojej pracy - powiedział ostrożnie.- Ale najwyrazniej mocno sięmyliłem.Widzę, że te sukcesy świetnie ci robią, naprawdę.Debbie była bardzo miła dla Flory i nie kosztowało ją to ani trochę wysiłku.I wszyscy wspanialebawili się do chwili, gdy.- Pojutrze będziemy mieli gości - oznajmiła Flora.- Mam nadzieję, że ich polubicie.Okazało się, że zapowiedzianymi gośćmi są Beaumontowie.- On był na spotkaniu w sprawie Lloyd'sa - wyjaśniła Flora.- Poznałam go już po waszym wyjściu.Uroczy człowiek, absolutnie uroczy.Debbie dobrze wiedziała, co oznacza określenie uroczy" w języku Flory - Simon Beaumont musiałbyć nadętym, pewnym siebie absolwentem szkół prywatnych.Uśmiechnęła się z pewnym trudem.- Przyjedzie z żoną i dziećmi - ciągnęła Flora.- Zaproponowałam, że przyjmę do mojej stajni kucy-ka jego młodszej córki, bo musieli sprzedać dom na wsi i.Przyjechali koło południa, mężczyzna, och, jaki uroczy, świetnie ostrzyżony, miło uśmiechnięty, wkurtce od Barboura i zielonych kaloszach, z żoną, naprawdę piękną i, jak się okazało, zajmującą wysokiestanowisko, osobą taką, jaką Debbie sama chciałaby być, oraz dziećmi.Dziewczynka wydała się Debbiemocno irytująca, z długimi jasnymi włosami, dużymi niebieskimi oczami i akcentem tak wyrafinowaniepoprawnym, że przydałby się tłumacz, aby ją zrozumieć.Flora oczywiście zachwyciła się nią od razu;Debbie pomyślała, że pewnie taką dziewczynę, tylko naturalnie starszą, widziałaby w roli najlepszej żonydla Richarda.A chłopak był po prostu śmieszny - najpierw siedział w land-roverze, słuchając walkmana,potem, kiedy ojciec go zawołał, niechętnie wysiadł z samochodu, wszedł do domu i bardzo oficjalnymuściskiem dłoni przywitał się z Florą i wszystkimi obecnymi.- Gdzie się uczysz, Toby? - spytała Flora.- W Eton - odparł.RLTJakżeby inaczej.Debbie przyjrzała mu się uważnie - miał modną fryzurę z opadającą na oczygrzywką, koszulę w biało-niebieskie paski i rozpinany sweter (jaki chłopak nosi dzisiaj blezer, na miłośćboską?!).Przyszło jej do głowy, że chyba by umarła, gdyby Alexander wyrósł na takiego nadętego smar-kacza.Wszyscy stali w kuchni i popijali sherry, oczywiście poza dziećmi, które dostały lemoniadę, domo-wą, z denerwującym uśmiechem podkreśliła Flora; goście gadali o niczym, a ta dziewczyna, Tilly (Tilly,co za imię!), wyjęła zdjęcia swojego kuca, żeby inni także mogli się nim zachwycać.- Och, jaki wspaniały, jaki piękny! - rozentuzjazmowała się Flora.- Jaki słodki pyszczek.Zupełnie jakby koń mógł mieć słodki czy niesłodki pysk.Dopili sherry i poszli oglądać stajnie.Debbie obiecała, że zrobi na lunch sałatkę i z furią kroiła ogórki, kiedy do kuchni zajrzał ten chłopak, To-by.- Jak tam, skończyliście oglądać kwaterę dla kuca? - zagadnęła.- Słucham? Och, tak, dziękuję - uśmiechnął się dość nieśmiało.- Nie jestem szczególnym fanemkoni.Szczerze mówiąc, raczej ich nie lubię.Nie znoszę na nich jezdzić, a pani?- Nigdy nie próbowałam, ale na pewno też nie przypadłoby mi to do gustu.Nie lubię znajdować sięza daleko od ziemi.A co lubisz robić? Masz ochotę napić się jeszcze lemoniady?- Tak, bardzo chętnie.No, lubię narty.Jasne, pomyślała Debbie.- I rugby.Och, i tenis! Uwielbiam tenis!- Ja też.Ale nigdy nie miałam dość czasu, żeby przyzwoicie potrenować.Chyba tylko na uniwersy-tecie.- Ja oczywiście gram w szkole, zresztą w rugby także
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|