[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Bardzo ładne.Pomalowane na zielono.I z dziurkami.– z zadowoleniem kiwała głową Rzyndowa oglądając blaszane pudełka.Byłem bardzo ciekaw owych sławnych figusów i zaofiarowałem się pomóc Andrzejowi w przesadzaniu ich do nowych doniczek.W izbie stało rozgrzebane łóżko z pożółkłą pościelą.W kątach walały się graty.Ale brudne szyby nie przepuszczały zbyt wiele światła i półmrok skrzętnie ukrywał brudy.Figusy – duże, wysokie rośliny o grubych łodygach i ciemnozielonych liściach – rosły w dwóch starych garnkach, pokrytych grubą warstwą zeschniętego błota.Andrzej z wielką wprawą, delikatnie wyjął figusy razem z poskręcanymi korzeniami oblepionymi ziemią.Ostrożnie wsunął je do puszek po konserwach i kazał babci przynieść jeszcze trochę ogrodowej ziemi.Potem palcami ugniótł ziemię w nowych doniczkach i otrzepał ręce.– No, teraz będą pięknie rosły – powiedział.– Tfu, tfu, na psa urok – zamachała rękami Rzyndowa.Słowo „pięknie” mogło przecież uroczyć figusy.– A teraz, babciu, zapalcie lampę.– Lampę?– Protokół będę pisał.– Boże kochany, protokół? – załamała ręce stara Rzyndowa.– Mój Boże, to już nawet figusów nie można przesadzać bez protokołu? Drzewa wyciąć w lesie nie wolno bez pozwolenia.Figusów nie wolno przesadzić.Ludzie kochani!.Zapaliła jedną naftową lampę.Andrzej zdjął z ramienia mapnik na skórzanym pasku.Z mapnika wyciągnął zeszyt do archeologicznych notatek (nie ruszał się bez niego na żadną wycieczkę).Usiadł przy stole i począł gryzmolić.– Posłuchajcie, babciu, co tu napisałem, bo potem podpiszecie – rzekł do Rzyndowej.Przeczytał.– Niniejszym stwierdzam, że w dniu 27 czerwca 1958 roku w mieszkaniu obywatelki Heleny Rzynda, zamieszkałej we wsi Gąsiory na przysiółku koło jeziora Długie, znalazłem dwie zabytkowe wazy ze szlachetnego kruszcu, które służyły jej jako doniczki do figusów.Wazy te zabrałem w depozyt celem szczegółowego zbadania.Kierownik Ekspedycji Wykopaliskowej Uniwersytetu w Ł.Potem Andrzej jeszcze raz na drugiej kartce przepisał tę samą treść.Przybił stempel ekspedycji.Babcia Rzyndowa podpisała.Ale z wielkim ociąganiem.– Panowie, weźcie sobie te garnki bez protokołu – prosiła.– Bez protokołu nie wolno.A jak was milicja zapyta: „Babciu, kto wam zabrał doniczki?” Pokażecie wówczas ten protokół.I oni już będą wiedzieli, gdzie nas szukać.Zresztą te doniczki to wasza własność.One są prawdopodobnie bardzo cenne.Owszem, możecie je przekazać naszemu Muzeum Archeologicznemu.My, babciu, właśnie takich garnków szukamy w tych kurhanach.A one u was były, figusy w nich rosły.– To Alfred je przyniósł.Alfred wszystkiemu winien – broniła się Rzyndowa.– Nikt nie jest winien.Jutro przyjdę do was, to mi wszystko dokładnie opowiecie.Dobrze?– Dobrze.Ale, ludzie kochani, żeby przez głupie figusy zaraz protokół pisać? Jak na milicji.I kara za to też będzie?– Nie, babciu.Co wy za głupstwa gadacie?– No, bo protokół.– My spisaliśmy inny protokół niż milicja.Napisaliśmy tylko tak, dla pamięci.Żeby babcia wiedziała, kto te garnki od was zabrał.Rozumiecie, babciu?Babcia ostrożnie zgięła protokół we czworo i włożyła za obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej.Wprost od drzwi chałupy Rzyndowej ruszyliśmy „z kopyta”.Na próżno wołał za nami doktor Strom: „Panowie, poczekajcie”.Krystyna rzuciła się za nami w pogoń.Potem ociągając się poszła naszym śladem Agnieszka, Strom, Zosia i Roman.Zatrzymaliśmy się dopiero w odludnym miejscu, w kępie krzaków, tuż przy brzegu jeziora.Andrzej zzuł pantofle, zakasał nogawice i zabrał się do mycia „statków”.Aż drżeliśmy z niecierpliwości.Nadeszła Krystyna, Strom, i reszta naszego towarzystwa.Andrzej podał Stromowi wymyty garnek.– Niech pan patrzy, Herr Doktor.Oto, w jakich doniczkach stara Rzyndowa trzymała swoje figusy.– Donnerwetter.One są ze złota!I znowu usłyszeliśmy starą, zacną śpiewkę naszego poczciwego Szweda:– Wspaniały kraj! Cudowny kraj! W garnkach ze złota ludzie hodują rośliny.Mein Gott[41], to jest niezwykłe!Andrzej wymył drugi garnek.Strom wziął go do ręki i począł obracać gorączkowo, oglądając ze wszystkich stron.– Mein Gott! Mein Gott!.– wyrwał mu się stłumiony okrzyk.Strom mruczał coś po szwedzku.Wyglądał na nieprzytomnego.Wzrok miał błędny i wciąż mówił po szwedzku.– Herr Doktor! – krzyknął na niego Andrzej.– Tu.Na tym garnku jest wyryty napis.– jąkał się Strom.Wydawało się, że zapomniał niemieckiego i z trudnością klei zdanie.– Napis w języku gockim: „Gutani othal.Ik im Hailak”.To znaczy: „Jestem nienaruszalnym skarbem Gotów”.Andrzej wyskoczył z wody.– „Jestem nienaruszalnym skarbem Gotów”? To są słowa, które widniały na skarbie Atanaryka!ROZDZIAŁ CZTERNASTYSKARB ATANARYKA · WALKA Z FRYTYGERNEM · PRZYSIĘGA CESARZA WALENSA · HUNOWIE · TWIERDZA KAUKALAND · W OSTATNIEJ POTRZEBIE · SKARB Z PIETROASA · NIESAMOWITE DZWONKI · NOCNE PRZEŻYCIE · THOR SPOTYKA SKRYMNERA · WALKA Z PIASTUNKĄ ELLE · ZACZAROWANE MIASTO UTGARDZebraliśmy się w wielkim, dwunastoosobowym namiocie gospodarczym.Był wieczór i zapaliliśmy siedem świec.Wazy położyliśmy na skrzyni.Oświetlone, błyszczały czerwono, jakby pokropione krwią.Drzwi namiotu zostały szczelnie zasznurowane, a pan Franciszek stanął na straży przy celuloidowym okienku.Andrzej otworzył książkę o Nordgermanach.Widniała tam fotografia naczyń i ozdób ze skarbu Atanaryka znalezionego koło Pietroasa.Porównywaliśmy kształty naszych naczyń i tych z Pietroasa.Ów dziwny napis: „Gutani othal.Ik im Hailak” w skarbie z Pietroasa wyryty był na naszyjniku, u nas zaś na złotej wazie.Garnki starej Rzyndowej były bowiem złotymi wazami.Wyglądem swym przypominały nieco głębokie miseczki z dwoma uszami.Te uszy – były to oddane z całym realizmem pantery, długie i cienkie, jakby wygięte do jakiegoś ogromnego skoku.Podobne pantery zobaczyliśmy na fotografii naczyń skarbu Atanaryka znalezionego w Pietroasa.Tylko że tamten skarb zawierał złote ośmiokątne koszyczki ażurowe, prześlicznie rzeźbione.Nasze wazy były z grubego złota.Oprócz panter nie nosiły żadnych innych ozdób.Ale na dnie jednej z nich widniał napis: „Gutani othal.Ik im Hailak”.– Nie ulega wątpliwości – stwierdził Strom że mamy do czynienia z jakąś częścią sławnego skarbu Atanaryka.Ten sam napis.Te same pantery.Przypuszczam, że gdyby zrobiło się próbę złota, okazałoby się, iż zarówno skarb z Pietroasa, jak i skarb z jeziora Długie mają identyczny stop kruszcu.Niestety, takiego porównania nie będzie można przeprowadzić.Skarb Atanaryka, jak wiadomo, zaginął bez śladu.Jedyne, co po nim zostało, to te ilustracje w książce.Przyniosłem z namiotu fotografię złotego kubka.Andrzej i Strom zgodzili się, że i ten kubek także był ongiś częścią odnalezionego przez nas skarbu.– Z jakiego czasu pochodzi skarb Atanaryka? – zapytała Zosia.– Został on najprawdopodobniej zakopany w 375 roku naszej ery – odrzekł Strom.– W takim razie.W takim razie – powtórzyła niepewnie Zosia – odnalezienie tego skarbu obala poglądy pana Andrzeja.No tak.Że też mnie to na myśl nie przyszło.– Bo pan Andrzej twierdzi, że Goci wywędrowali stąd na początku trzeciego wieku – mówiła Zosia – a skarb jest z końca IV wieku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl