[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I wypełniły się słowa klątwy,by ziemia wyrzuciła kości sługusa moskali.Spór o granicę i rozkopanie mogiły przypominał o niecnych czynachLasockiego.Jego wnuk poczuł się upokorzony i zaciął się wgniewie.Nie upłynęło dni kilkanaście, a Siennicki zostałzastrzelony.Nieznany sprawca oddał do niego jeden celny strzał,kiedy butny ziemianin zażywał codziennej, przedpołudniowejprzejażdżki.Domyślano się, że zabójca strzelał z dużej odległości.Spłoszony koń przybiegł w obejście samotnie, ciało jezdzcaznaleziono jednak bez trudu.Zbrodniarz wydawał się nie dowykrycia.Sam się jednak zdradził.Tamtego lata i jesieni wilki dokuczały ziemianom i chłopom,wywłóczyły z obór cielęta i krowy, owce i prosiaki.Zmówiono się175 na polowanie, zjechali strzelcy z całej okolicy, zorganizowanoobławę.Jeden basior, bestia sprytna i ogromna zarazem, wymknąłsię nagonce i umykał w kierunku zagajnika, lada moment miał sięschronić w rozpadlinie.Grzybowski sięgnął wówczas po sztucer,prawie nie mierzył i oddał jeden celny strzał.Z odległości dwustuczy trzystu kroków.Wszyscy widzieli ów strzał, a jednak braciamyśliwi nie wydali okrzyku zdumienia ni radości, żaden myśliwiecnie otworzył ust w podziwie, lecz w tamtej chwili wszyscy pojęli, iżten znakomity strzelec jest mordercą.Przed sądem nie taił swegopostępku, powędrował na długą sybirską katorgę.Strzelba zdradziła również mordercę w powieści Czercza Mogiła.Upłynęło więc ćwierć wieku od opublikowania dzieła - i jak sięrzekło - powieściowa historia z rozkopywaniem kopców,morderstwem i niespodziewanym odkryciem sprawcy zdarzyła sięraz jeszcze.Tak głosi przynajmniej ludowa opowieść.Jeden zbohaterów tejże powieści powiadał,  iż lud sam nie wie, co plecie, ico by miał pamiętać, to woli komponować".Może więc ludowaopowieść została wzbogacona jakimiś refleksjami czytelnika tejżepowieści? To możliwe.Nie sposób bowiem chyba nie ulec owemukomponowaniu.Ale ludowa opowieść bogatsza jest od powieściKraszewskiego o ową klątwę ciążącą latami nad zdrajcą.Bo oto wnaszych czasach po raz drugi ziemia wyrzuciła kości nikczemnika.Właściwie wygrzebalaje żółta koparka prywatnej firmy.Ale czy toma znaczenie, że akurat koparka?Kości zostały wyplute na powierzchnię ziemi i kto chciał, mógł jezobaczyć.Z miejsca zdarzenia odszedł ksiądz, policjant, nadzorca robót.Nadszedł grabarz, zebrał szczątki w szary papierowy worek pocemencie, zniknął w cienistej alei wiodącej na cmentarz.Zajazgotałuruchomiony silnik koparki, operator nasunął czapkę na oczy, by nieraziły go promienie popołudniowego słońca.Wykradziona powieśćKrasnystaw posiada piękną przeszłość, barwne legendy, krążą o nim176 też plotki i sensacje.Powiada się, że miasto miało swego diabła.Została po nim niezwykła opowieść.Krasnostawski czart miałwykraść powieść Kraszewskiemu! Dlaczegóż piekielnik targnął sięna rzecz tak niezwykłą?Popularny powieściopisarz zjakąś szczególną pasją miał przedstawićdiablą niemoc.A tego bies już nie mógł zdzierżyć.Skąd i ta legenda? Czyżby i w niej miał się znalezć jakiś okruchprawdy?Współcześni gawędziarze ludowi, którzy relacjonują tę oryginalnąhistorię, powołują się na Stanisława Bojarczuka.To niezmiernieciekawa postać.Urodził się w roku 1867, mieszkał w Rońsku podKrasnymstawem.Ukończył zaledwie dwie klasy, ale poczuł smak doliter, zachwycił się Mickiewiczem, poezją i rozsmakował wutworach Tetmajera oraz Syrokomli.Wjego ubożuchnej chacie bezpodłogi, nad stołem zbitym z surowych desek wisiała wycięta zgazety podobizna Prusa.Uchodził za dziwaka, wiejskiego oryginała.Nic dziwnego.Całe lata zapisywał wierszami skrawki gazet.To byłykunsztowne strofy sonetów, brzmiały czystą poezją, po latachkrytycy nazwali go ludowym Petrarką.A Bojarczuk, biedak isamotnik, pochłaniał książki wypożyczone z krasnostawskiejbiblioteki, interesował się wszystkimi dziedzinami wiedzy, znał setkiopowieści i legend, jedna z nich była o diable krasnostawskim.Bojarczuk zmarł w roku 1956, jak więc łatwo obliczyć, w chwiliśmierci liczył sobie lat osiemdziesiąt dziewięć.Opowieść onieznanym dziele Kraszewskiego trzeba składać z relacji osób, którekiedyś zasłuchały się w gawędy ludowego Petrarki.W wykradzionej powieści opisany był również Kościuszko, jegosobowtór i klęska pod Maciejowicami.Ale zacząć należy od czarta.Wielki byl, silny i wykształcony.Trochę świata ponoć widział iniejedną księgę miał przeczytać.Niktjednak nie znał jego imienia.Chłopami się nie interesował, pijał ze szlachtą, z proboszczamigrywał w karty, piekielnej roboty nie zaniedbywał.Upatrzył byłsobie pewnego gładkiego młodzieńca, dobrze urodzonego iwykształconego.Bies wyczul, bo bystry był przecie, że to człekłakomy na sławę, zaszczyty i pieniądze.Niechybnie kupiłby jegoduszę za niewielki woreczek złota, ale w kraju wybuchło powstanie,Kościuszko porwał lud do broni, chłopi pod Racławicami zdobywaliarmaty, wszystkie stany ogarnął duch bojowy.Młody szlachcic stał177 się innym człowiekiem. Oddam duszę za wyborowy oddziałwojska! - zadeklarował.Pod Krasnymstawem nie było jednak śpiących rycerzy.Kusy niemógł sprostać temu zadaniu.Cierpliwie czekał na inne zachcianki.- Dawaj pięć, nawet trzy wozy wyładowane bronią! - zdjęty zapałemwojennym młodzian ponaglał czarta do działania.Wnet miały stanąć furgony wyładowane strzelbami.Troszkę jednakza pózno, wcześniej nadeszła klęska pod Maciejowicami.Powstanieupadło, nie było kogo zbroić, pojmanego Kościuszkę w więziennejkarocy wieziono w stronę Petersburga.Ale nie jechano zbyt szybko.Wolno, wolniutko podskakiwały koła na leśnych duktach pomiędzyAęczną a Włodawą.Zwycięzcy zaś łupili dwory, karczmy, plebanie,wsie i miasteczka.Dworów i pałaców także nie oszczędzono.- Duszę za postać wodza! - zawołał zrozpaczony szlachetka.%7łądanie było oryginalne, ale nie przerastało diablich możliwości.Zamienił go bezzwłocznie w Kościuszkę.Rosły chwat przybrałniewielką, acz zgrabną postać z krągłą głową, bujnymi włosami izadartym nosem.Wypisz, wymaluj sam naczelnik.I w sukmanie,rzecz jasna! A pod nią generalski mundur.Zuch natychmiast okulbaczyl konie, wskoczył w siodło, ruszył wPolskę.- Zawróćmy historię! - zawołał.Usłyszeli ten okrzyk w Krasnymstawie, usłyszeli i w innychmiejscowościach.Ale duch bojowy opuścił obywateli, entuzjazmopadł, Rosjanie rżnęli bezbronną ludność polskiej Pragi, za broń niktjuż nie chciał chwytać.Młodzian ze zdumieniem obserwowałprzeobrażenie rodaków.Nie miał kogo porywać pod swe sztandary.Bajki, bajki.Ale żeby nie zniechęcać do tej wymyślonej -jak ktośgotów mniemać - historyjki, należy przytoczyć jakiś konkretny sąd,trzezwy jak wizja świętego Jana od Krzyża, który każe się zadumaćnad tymi wypadkami.Sięgnijmy po dzieło Karola ZbyszewskiegoNiemcewicz od przodu i tyłu.Nikogo nie trzeba przekonywać, iżZbyszewski w swej - z furią napisanej - książce nie oszczędza!nikomu słów przykrych.Ganił króla, Kościuszkę, polską szlachtę ipolskich żołnierzy.Ale pisał prawdę, samą prawdę! Na 347 stronietomu można znalezć taki fragment:  Wkrótce jednak Kościuszkomusiał widywać obywateli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl