[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Chodzi mi o eksperyment psychologiczny, który trwa naprawdę jedynie trzydzieści sekund.W porządku?Mówił przede wszystkim do Liz.Wiodła prym wśród żeńskiego personelu, jeśliby więc u niej zdobył posłuch, wszystkie inne także by się zgodziły.- Dzisiaj nic z tego nie będzie! - powiedziała Liz.Już zdążyła założyć płaszcz i buty.Tym razem nie nosiła płaskich człapaków, lecz szczególnie eleganckie i modne szpilki.Wyglądała przy tym jak kobieta z trójwymiarowego plakatu reklamującego sok ananasowy.- Moja żona czeka już w samochodzie tu na parkingu - spojrzał w stronę okna.- Jeśli nie przyjdę wkrótce, zacznie się złościć i obije mnie parasolką.Macie więc najlepszą gwarancję, że doświadczenie nie zajmie zbyt dużo czasu.Inne ekspedientki spojrzały na Liz.Nosiły jeszcze białe fartuchy.- Dobrze - skinęła głową szefowa.- Ale proszę się spieszyć.Już czas do domu.Vic podszedł do stoiska z warzywami, wziął papierową torebkę i nadmuchał.Kobiety patrzyły zdziwione.- Zrobię rzecz następującą - komenderował Vic.- Wystrzelę z torebki i krzyknę jakieś polecenie.Chciałbym, żebyście wykonały dokładnie to, o co was poproszę, bez namysłu i zastanawiania się nad zadaniem.Zrozumiałyście?Liz żuła gumę.Puściła bańkę.- W porządku.Zaczynaj w końcu.- Spójrzcie na mnie - poprosił, gdy wszystkie cztery gapiły się w jedyne otwarte drzwi.Za chwilę miały wyjść przez nie do domu.- Świetnie - podniósł torebkę do góry.- Biegnijcie!- wrzasnął i wystrzelił.Gdy krzyknął, drgnęły.Gdy wystrzelił - a huk był niewiarygodnie wielki - rozbiegły się bezładnie, niczym króliki.Żadna nie podbiegła do drzwi.Cała grupa odskoczyła na lewo, w stronę kolumn podtrzymujących sklepienie.Sześć.siedem kroków.po chwili wszystkie zatrzymałysię zmieszane.- Co to ma być? - ostro krzyknęła Liz.- Jak mamy to rozumieć? Przecież powiedziałeś, że najpierw wystrzelisz, a później wydasz polecenie.Tymczasem zrobiłeś dokładniena odwrót.- Dziękuję, Liz - odrzekł z wytwornym ukłonem.- To było piękne.Może pani iść do przyjaciela.Chyba już czeka.Gdy wychodziły ze sklepu, każda rzuciła nań badawczespojrzenie.Pomocnik liczący pieniądze zapytał ironicznie:- Czy ja też mam ganiać po sklepie?- Nie - drgnął zaskoczony.Myślami był przy eksperymencie.- Ze strachu chciałem wejść pod kasę - wyznał mężczyzna.- Dziękuję.Wyszedł na dwór, zamknął sklep i podszedł do samochodu.Lecz w volkswagenie czekał na Vica czarny foksterier, łypiąc podejrzliwie w jego stronę.Zaś na lewym błotniku straszyła wielka plama.Stanowczo, samochód domagał się łaźni.To nie był jego wóz.Bez Margo.Wrócił do sklepu.Gdy tylko wszedł, liczący pieniądze człowiek podniósł głowę.- Pańska żona jest przy telefonie.Chce z panem mówić.- Dziękuję - przytrzymał drzwi i podszedł do aparatu.- Skarbie - usłyszał, gdy tylko się odezwał - przykro mi, ale nie mogłam cię odwieźć.Jeśli jesteś bardzo zmęczony, natychmiast przyjadę.Ale prawdopodobnie byłbyś w domu szybciej, gdybyś, zamiast na mnie czekać, wsiadł po prostu do autobusu.- Tak też i zrobię.- Zasiedziałam się u Sammy'ego w Klubie i nasłuchiwałam odbiornika.Fascynujące!- Cieszę się - chciał już odłożyć słuchawkę.- Do zobaczenia.- Wysłuchaliśmy wszystkiego, co tylko się dało.Powiedział „dobranoc" księgowemu i poszedł na przystanek.Wkrótce nadjechał autobus.Wsiadł do zapchanego powracającymi z pracy urzędnikami, starszymi kobietami i uczniami pojazdu.Chociaż przepisy zabraniały palenia tytoniu w środkach publicznej komunikacji, był tak wyczerpany, że zignorował zasady i zapalił papierosa.Otworzył okno i wydmuchiwał dym na zewnątrz, oszczędzając dobre samopoczucie sąsiadki i ratując resztki dobrych manier.To doświadczenie było przebojowe, myślał.Poszło lepiej.niż się spodziewałem.Założył, że kasjerki rozbiegną się w różnych kierunkach, jedna do drzwi, jedna do ściany, może na dwór.Podparłoby to jego teorię, że ich dotychczasowe życie składało się tylko z epizodów, samo będąc jednym wielkim epizodem.Że właściwie zasadniczą jego część spędzili w jakimś nieznanym miejscu, którego nie sposób sobie sobie przypomnieć.Lecz wtedy każdy musiałby mieć własny zespół refleksów.Każdy inny.Tymczasem kobiety rozbiegły się w jednym kierunku, co prawda mylnie wybranym, ale wybranym jednomyślnie.Zachowywały się jak grupa, a nie jak indywidua.Oznacza to, że ich wcześniejsze, nieświadome doświadczenia muszą być jednakowe.W jaki sposób to możliwe?Jego teoria nie potrafiła dać wyjaśnienia.Palił papierosa, wypuszczał dym na zewnątrz i nie wyglądało na to, że jest bliski znalezienia jakiejś nowej hipotezy.Wyjaśnienia można byłoby szukać w jakiejś analizie socjologicznej, mówiąc na przykład, że spędziły szmat życia mieszkając razem w tym samym pensjonacie, albo też, że od lat stołują się w tym samym lokalu lub że chodziły do jednej szkoły.Nasza rzeczywistość jest jakby podziurawiona, rozmyślał.Kropelka tu, kropelka tam i po jakimś czasie powstaje maleńka, wilgotna dziurka w ciemnej pokrywie.Lecz jak przebiega ten proces? Komu zależy na rozdarciu zasłony? Co to ma znaczyć?Zebrał wszystko do kupy.Zobaczymy, w jaki sposób potrafię się zmierzyć z samym sobą.Najpierw zjadłem lasagne i przesadziłem w obżarstwie.Później zwiałem od stolika do gry i poszedłem do łazienki chcąc zażyć lekarstwo.Czy przedtem stało się coś jeszcze?Nic.Przedtem był co najwyżej opromieniony popołudniowym słońcem świat.Bawiące się dzieci, ryczące krowy, szczekające psy.Mężczyźni strzygący trawniki albo oglądający telewizję.Moglibyśmy tak żyć całą wieczność, nie zwracając uwagi na siebie samych i nasze codzienne czynności.Ale nie można nie uwzględnić halucynacji Ragle'a.One nie należą do natury rzeczy.Co to były za przewidzenia? Ragle nigdy nie miał ochoty, by mu je dokładnie opisać.Lecz to, co przeżył, leży z pewnością blisko moich przeżyć - powiedział do samego siebie.W jakiś dziwny sposób Ragle przebił zasłonę rzeczywistości.Powiększył dziurę.Albo nawet wybił potężny wyłom.I spojrzał.Możemy nadal robić to wszystko, co robiliśmy do tej pory, pewni, że nic nas nie zdradzi, poza, być może, niejasnym uczuciem, że coś jest nie w porządku.Wskazówki, których nam dostarczono, nie pouczają, w jaki sposób dojść do prawdy.Co najwyżej informują o przeszkodach na drodze.Ale sądzę, że popełniliśmy błąd oddając Billowi tę starą książkę telefoniczną.Co powinniśmy przedsięwziąć? Jeszcze więcej doświadczeń z ekspedientkami? Nie.To jedno i tak już dosyć zdradziło.Poza tym nie należy zapominać o eksperymencie, w którym sam wziął udział bez pytania o zgodę, występując w roli królika doświadczalnego.A wreszcie, to ostatnie przyniosło więcej szkody niż pożytku.Niczego nie wyjaśniło, zaś sporo poplątało.Jeszcze bardziej jestem przygnieciony.Mam już dosyć na resztę życia.Co ja właściwie wiem?Chyba Ragle miał rację.Trzeba wyciągnąć tomy filozofów i zapoznać się z biskupem Berkeley'em.Poza tym jedynym nazwiskiem nie potrafił, niestety, podać innych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|