[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pan Neroni do pana.- Proszę wpuścić.Otwarły się drzwi i po chwili do pokoju wszedł mus­kularny brunet w szarym kombinezonie.- Proszę wejść.Niech pan opowiada.- Zrobiłem kilka notatek - powiedział mężczyzna i położył na biurku taśmę.- To jest diariusz.Mamy też film, ale jeszcze nie wywołany.Grupa podsłuchująca doniosła, że około godziny dziesiątej dzwoniła do niego pańska żona.Nic szczególnego.Najwidoczniej chciał sięz nią spotkać na kursie organizowanym przez Obronę Cywilną, lecz odmówiła, gdyż była umówiona z koleżanką.Później telefonowała pani Keitelbein i przypomniała mu o planowanym na czternastą spotkaniu.- Nie Keitelbein, lecz Kesselman - poprawił.- Jakaś starsza kobieta z synem.- Tak, w porządku.Ma pan rację.Przypomniał sobie, że Kesselmanów poznał przed kil­koma laty w trakcie opracowywania całego programu.Właśnie wtedy pani Kesselman zakończyła cykl pogadanek o obronie cywilnej i przeszła do innego resortu.- Poszedł na Kurs?- Tak.Przedtem wysłał jednak rozwiązanie Konkursu.Black miał raczej mgliste pojęcie o pogadankach OC.Nie bardzo też wiedział, w jakim celu je prowadzono, lecz w końcu nie leżało to w jego gestii.Sprawa innego wydziału.Lepiej się nie wtrącać.- Był tam ktoś jeszcze?- Z tego, co wiem, nikt ważny.- Bez znaczenia.Pani Keitelbein sama prowadziła zebranie?- O ile mi wiadomo, sama.Tylko ona przywitała go na progu.Neroni zmarszczył brwi.- Czy jest pan pewny, że mówimy o tej samej osobie? Pani Kesselbein?- Mniej więcej.Był trochę zdenerwowany.Ostatnie znajomości Ragle'a Gumma zachwiały i tak przecież płynne poczucie równowagi, które zawsze sobie cenił nade wszystko.Teraz już wiemy, że może nam uciec, mimo to nie mamy żadnej gwarancji niestracenia go z oczu, myślał.Zbyt wiele pozostawiono tu na łasce przypadku.Powoli wracał do siebie.Na początku trzeba sporządzić plany, zaś później zacząć je urzeczywistniać.W przeciwnym wypadku nie będziemy nic wiedzieć, aż zrobi się za późno na jakąkolwiek reakcję.Następnym razem nie uda się nam go odnaleźć.A może - jeszcze następnym?Tak czy owak zagrożenie jest zupełnie realne.Nie należy nie doceniać cudzego sprytu.Gdy teraz będę chciał schować się w szafie, nikt mnie nie będzie potrzebował.Stanę się bezużytecznym śmieciem, zagubionym gdzieś wśród starych ubrań.Pogrzebany w cu­chnących ciemnościach.to na pewno nie będzie mi służyć.Gdy Margo wjechała na parking, nigdzie nie do­strzegła męża.Wyłączyła silnik, posiedziała przez chwilę spoglądając w kierunku głównego wejścia na szklane drzwi.Na ogół o tej porze jest już gotowy - mruknęła.Wysiadła z samochodu i podeszła do budynku.- Margo! - zawołał Victor wychodząc z zaplecza.Szybki krok i napięcie widoczne na twarzy wskazywały, że coś się wydarzyło.- Wszystko w porządku, kochanie? - spytała z nie­pokojem.- Chyba nie obiecałeś im, że będziesz pracował w sobotę?Już od lat było to zarzewie wszelkich kłótni.Vic objął ją ramieniem i poprowadził w kierunkusamochodu.- Nie pojadę dzisiaj z tobą do domu - otworzył pojazd, wepchnął żonę, wsiadł sam, zamknął drzwi i podniósł szybę.Z zaplecza wyjechała potężna ciężarówka, zmierzając prosto w stronę małego volkswagena.Czy on zwariował? - pomyślała.Jeszcze kilka metrów i z ich samochodu zostanie tylko kupa zgniecionego żelastwa.- Co on robi? - zapytała męża.- Czy on nie umie skręcać? A poza tym to nie jest droga wyjazdowa dla ciężarówek.Myślałam, że mi powiesz.- Posłuchaj - Vic przysunął się bliżej żony.- W ciężarówce siedzi Ragle.Spojrzała zdumiona.Przez ułamek sekundy za szybą mignęła rzeczywiście twarz brata.Pomachał ręką.- Co to ma znaczyć? Czy mam sądzić, że wraz z Ragle'm zamierzasz wjechać tym czołgiem na podwórko? Nie mam zamiaru trzymać w domu czegoś podobnego.Oczyma wyobraźni widziała ciężarówkę zaparkowaną na podjeździe, oznajmiającą wszystkim sąsiadom, że oto jej mąż pracuje w delikatesach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl