[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.” Odejdź, szatanie.Ja należę do Boga.»Potem już się nie odzywa, chyba żeby powiedzieć między ciężkimi oddechami:«Boże! Boże! Boże!»Wzywa Go za każdym uderzeniem Swego serca i wydaje się, że przy każdym uderzeniu, wypływa krew.Sukno rozciągnięte na ramionach przesiąka nią i staje się ciemne, pomimo wielkiej jasności księżyca, która Go całkiem obejmuje.Jednak jakaś żywsza jasność formuje się ponad głową Jezusa, zawieszona w odległości około metra od Niego, jasność tak żywa, że nawet Leżący widzi ją, jak przenika przez kosmyki włosów, już ciężkie od krwi.[Dostrzega ją] pomimo zasłony, którą krew okrywa Mu oczy.Podnosi głowę.Księżyc oświetla tę biedną twarz i jeszcze bardziej błyszczy anielskie światło, podobne do biało-lazurowego diamentu Wenus.I ujawnia się przerażająca agonia we krwi, która sączy się przez pory.Rzęsy, włosy, wąsy, broda są skropione i pokryte krwią.Krew płynie po skroniach; krew wypływa z żył na szyi; z rąk spadają krople krwi.Jezus wyciąga ręce ku anielskiej światłości i kiedy szerokie rękawy zsuwają się do łokci, widać, jak przedramiona Chrystusa pocą się krwią.Jedynie na twarzy łzy znaczą dwie czyste linie na czerwonej masce.Jezus znowu zdejmuje płaszcz i wyciera nim ręce, twarz, szyję, ramiona.Lecz pot występuje nadal.Wiele razy przyciska płaszcz do Swej twarzy, trzyma go tak, przyciśnięty dłońmi.Za każdym razem, gdy przykłada inną jego część, na ciemnoczerwonym suknie ukazują się wyraźnie wilgotne ślady, jakby czarne.Na ziemi trawa czerwieni się od krwi.Jezus wydaje się bliski omdlenia.Rozluźnia szatę przy szyi, jakby się dusił.Podnosi rękę do serca, a potem do głowy i porusza nią przed twarzą, jakby chciał się ochłodzić.Usta ma rozchylone.Wlecze się ku skale, ku jej szczytowi i opiera się o nią plecami.Pozostaje tak z ramionami zwisającymi przy tułowiu, jakby już był martwy.Głowę skłonił na pierś.Nie porusza się.Anielska światłość słabnie powoli.Potem jakby pochłania ją blask księżyca.Jezus otwiera oczy.Z trudnością podnosi głowę.Patrzy.Jest sam, lecz mniej udręczony.Wyciąga rękę.Przyciąga do Siebie płaszcz, który zostawił na trawie, i zaczyna osuszać twarz, ręce, szyję, brodę, włosy.Bierze szeroki liść, który wyrósł przy samej skale, cały pokryty rosą, i przy jego pomocy kończy się oczyszczać, myjąc twarz i ręce i osuszając się na nowo.Robi to wiele razy, używając innych liści – aż do wytarcia śladów Swego straszliwego potu.Jedynie Jego szata jest poplamiona, szczególnie na ramionach i na fałdach przy łokciach, przy szyi, pasie i kolanach.Patrzy, potrząsa głową.Patrzy też na płaszcz, lecz widzi, że jest zbyt poplamiony.Składa go i zostawia na skale, tam gdzie tworzy ona rodzaj kołyski, blisko małych kwiatków.Z trudem, z powodu Swej słabości, odwraca się, by uklęknąć.Modli się, opierając głowę o skałę.Wstaje i – jeszcze lekko się chwiejąc – idzie do uczniów.Jego twarz, bardzo blada, nie jest już tak zaniepokojona.To oblicze Boskiego piękna, choć jest wycieńczone i bardziej smutne niż zwykle.Trzech apostołów śpi głęboko – cali okryci płaszczami.Zaczynają głośno chrapać.Jezus woła ich, bezskutecznie.Musi się pochylić i mocno potrząsnąć Piotrem.«Co jest? Kto mnie zatrzymuje?» – mówi oszołomiony, wygrzebując się ze swego ciemnozielonego płaszcza.«Nikt.To Ja cię wołam.»«Już świt?»«Nie.Właśnie skończyła się druga straż.»Piotr jest zdrętwiały.Jezus potrząsa Janem, który wydaje okrzyk przerażenia widząc, pochyloną nad sobą, twarz [jakby] zjawy – tak podobna jest do marmuru.«Och!.Wydałeś mi się umarły!»Potrząsa Jakubem, a ten – sądząc, że to brat go woła – pyta:«Czy ujęli Nauczyciela?»«Jeszcze nie, Jakubie – odpowiada mu Jezus.– Ale wstańcie teraz i chodźmy.Mój Zdrajca jest blisko.»Trzej wstają, jeszcze otumanieni.Rozglądają się wokół siebie.Oliwki, księżyc, słowiki, wietrzyk, spokój.Nic innego.Idą za Jezusem nie odzywając się.Ośmiu [pozostałych apostołów] śpi, dalej lub bliżej wygasłego ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl