[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Marylo! zawołał za nią zdławionym głosem Maryś.Ale panna Korzycka znikła już wdrzwiach przyległej sali.Turski ruszył za nią odruchowo, i wstrzymał się.Powrócił na sofkę,siadł, zanurzył głowę w dłoniach. Co ona powiedziała? Ja jestem jej Neronem.Więc ona.ona mnie?. Strasznie,strasznie ją kocham szeptał namiętnie.Hrabia Skórski winszował Irenie. Bhawo pani! Piehwszy występ.ee.te.te, na fohum publiczne.ee.zupełniepocieszający.Rozmawiałem z osobami ee.te.kompetentnemi w sztuce, ee.tak, tak, wsztuce, w małahstwie i dają niezłą opinię.Ma foi! Eee!.tak.tak.bhawo! Wdzięczna jestem hrabiemu za te miłe słowa.Ciekawam, co powie krytyka.Pewno mniezrąbią należycie. Ee.Hee?.Ha?. Obawiam się krytyki, która mi pewno dokuczy głośno rzekła Ira, wstrzymując śmiechna widok skrzywionej twarzy hrabiego. Eee.Khytyki? O zapewne, będą pióha zghzytały, ee.tak.tak, ale to nic, ma foi! Imwięcej khzyku tym.ee.lepiej, byle był.Ta dziewczyna thochę za topohna, a.a ten chłopstosunkowo do niej, za mały.Ale ihysy bahdzo dobhe, thochę modehn, oui, the bienobsehvćs.Od Ireny hrabia poszedł do Paszowskiego i złapał go za ramię. Panie.ee.szanowny, jedno słówko. Słucham hrabiego. Eee.te.te, czy Tuhski młody jeszcze się te.awantuhuje z tą.madame Lubocką,Eee?. Po co hrabiemu ta wiadomość? Eee.uważa pan chcę wiedzieć te.te.co go tam ciągnie, bo chyba nie wdzięki tejpani, zdahte już z khetesem? Jaki powód tych awantuh.a.a. Afrykańskich podchwycił stary pan. Ha, ha! tak.afhykańskich.Mnie się zdaje, że on, pan Mahjan, nurza się tak.ee.te, zhozpaczy. To hrabia dobrze zgadł. Eee.phawda? Tak, Turski kocha pannę Marylę szalenie, że zaś ona zaręczyła się z tym baronem, jakżeon się nazywa?138 Eee.Poszyngieh.Małpa Poszyngieh, oui.Paszowski spojrzał zdumiony. A to panie, ładny epitet dostał! Ha, ha! To hrabia go nie lubi widocznie.Hę?! Eee.pahdon, pahdon! Ja go nie ciehpię i Mahyla tez.Ona kocha pana Mahjana, paholed'honneuh.Ma foi! Więc po cóż się zaręczała? Eee.te.te, to jakaś inthyga, może tej samej madame Amy? Ja hęczę, że to inthyga. A cóż mówi pan Korzycki. Phagnie Poszyngieha jak zbawienia, tam się skandale.e.ee.te.odphawiają, stahychce phędkiego ślubu z bahonem, ale Mahyla i ja ociągamy. I hrabia również? Eee! Hę!. Czy i hrabia sprzyja Marianowi? Eee.te.te natuhalnie! To bahdzo miły i dobhy młodzieniec, dom zacny, hodzinasympatyczna.Tylko tehaz ta Ama, ee.te.te intermezzo bahdzo niethafne.Mahy o tym wie. Więc, do wszystkich aniołów niebieskich i ziemskich, proszę, niech hrabia powieszwagierce jak sprawa stoi. E.bien, bien, a pan panu Mahjanowi to samo.Adieu!Podali sobie ręce i hrabia kołyszącym się truchcikiem pospieszył za Korzyckimi, którzyjuż opuszczali wystawę.,, Jednakże Skórski, panie mój, może prawdę rzekł o intrydze tej obskurnej Amy myślałpan Wojciech.Jak się trafi taka, to na wszystko gotowa, byle złapać dla siebie upatrzonegochłopca. ,Paszowski schodził ze schodów, nucąc półgłosem kuplet z Pięknej Heleny : Evohe! Jak te boginie na sposoby biorą się.139X.Zwięta Wielkanocne zgromadziły znowu mnóstwo osób w Worczynie.Przyjechały panieZborskie i Turscy z Warszawy z córkami.Denhoff i Paszowski z Teosiem przebywali tucodziennie.O wschodzie słońca kilka powozów i bryczek wyruszyło do Okorowa narezurekcję.Wszystkim rosły serca na widok łanów otoczonych już wyłączną atmosferąwiosenną. Chłód rzezwy, jakby młody pocałunek ust natury, muskał twarze, barwiąc jerumieńcem.Wiaterki poranne igrały wśród niw, płynęły wesoło nad seledynową runiąozimin, ponad drzewami w drobnych pąkach i lecąc w górę unosiły na sobie skowronkiwyżej, wyżej pod niebiosa.Bociany spacerowały po łąkach jeszcze szarych, błyszczącychwodną powłoką.Powietrze było pełne życia i barwy, pełne melodii budzących się na nowopól, ziemi rodnej, zawsze ochoczej i ślicznej.Rezurekcja to nabożeństwo, które dziwnie podnieca, które do duszy wprowadza nadzieję,gasi smutki, do ramion skrzydła przypina, kto zaś je ma złamane prostuje.Gdy podczasprocesji, wielka kula słońca wyjrzała spoza lasu i cisnęła na ludzi ogromną masą złota, gdyświat od razu stanął jakby w glorii świetlistej, co spłynąwszy z góry, ziemię w bajkęzamieniła, ludzie nie mogli zmieścić w piersiach szczytnych wzruszeń i dobrych, słodkichuczuć.Alleluja! Alleluja! buchała pieśń z tłumu poważną nutą a wesołą, bo z radości poczętą.Po nabożeństwie sporo osób poszło na plebanię, do księdza Janusza.Gościnny proboszcz,krzątał się około stołu zastawionego mięsiwem i ciastami.Dzielono się jajkiem, płynęłyżyczenia i nalewki różne, rozlewane przez księdza i Paszowskiego.Mówiono o krytykachobrazów Ireny, już drukowanych w paru pismach, były dobre, zachęcające i gorsze.Iraprzyznała się, że ktoś jej radzi, aby lepiej cerowała skarpetki niż malowała obrazy i że odsyłają do kądzieli.Na to rzekł pan Brewicz z Woli Wierzchlejskiej: To już krytyka stronna, niech mnie obuchem, panie szanowny! Jak ktoś przytacza istotnebłędy dzieła, choćby ganiać je najostrzej, to słusznie, bo od tego krytyka; autor wie co muzarzucają i czego powinien się wyzbyć w swych utworach, malarskich czy innych.Alepoczątkujący talent bezwzględnie odsyłać do kądzieli potrafią tylko tacy, którzy sami nic niezbudują, bo można być inteligentnym lecz bez żadnego talentu, nikt nie ma o to pretensji,tylko po co zaraz taka złośliwość? Ja sądzę, że krytykę ową pisała kobieta, może sama tylkodo kądzieli i do cerowania skarpetek najzdatniejsza.Mężczyzni są zawsze sprawiedliwsi, orazmniej złośliwi.Męskie pióro w krytyce od razu można poznać.Prawda panowie? Słusznie! Tak, przyznajemy! rozległy się głosy. Górą mężczyzni. Jakaś baba.pardon, dama zazdroszcząca pani powodzenia, nasmarowała tę krytykę wołał Denhoff kobiety wszystkiego zazdroszczą drugim kobietom, mężczyzni rozumniejrzecz traktują. Zdrlowie męzcyzn! huknął Teoś. Ach ty profanie jeden, panie mój! Jak można? pierwsze powinno być zdrowie dam,pomimo ich błędów i słabostek. Zdrowie panien! krzyczał Denhoff. Zdrowie mojej parafialnej pszeniczki! wołał ksiądz. W pani ręce, panno Iro, niechtam pani przy obrazach i o proboszczu nie zapomina.Stuła czeka.Nie ma tu jeszcze jednej,dobrej pszeniczki, panny Maryli Korzyckiej.Zdrowie nieobecnej!Maryś zmieszał się. Panna Ania, Joasia i Dora, niestety, nie moja pszenica, ale pan na Ziula obiecała ślubbrać.Zdrowie narzeczonych! Wiwat!Z wesołym gwarem wracano do Worczyna.Panowie, po licznych kieliszkach wypitych u140księdza, mieli nadzwyczajne humory.Ira jadąca z Ziulą i Rymszą lekkim wolantem, ścigałasię z Denhoffem, Dorą i Marysiem, którzy jechali amerykanem wodzewskim.Denhoffrazpuścił gniadą czwórkę i walił z kopyta, aż grudy ziemi sypały się po bokach.Rymszapowożący czterema karoszami przy wolancie, pędził jak szalony.Ira i Ziula rozbawione,pomagały mu szarpiąc lejcami i wołając na konie.Paszowski na swej dryndulce z Tylemego,zaprzężonej w mizerne kirgizy , nie myślał nawet o współubieganie się z powozem państwaTurskich, zawołał głośno z komiczną miną: Widzicie dobrodzieje, jak się tamtym święconego chce, osobliwie pewno prosiaka zchrzanem? aż wyścigi urządzili.Pani Turska śmiała się, mąż jej pobłażliwie kiwał głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|