[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Entreri mógłby najprawdopodobniejdobić go w tym momencie, jednak jego uwaga wciąż była w pewnym stopniu skupiona na Catti-brie.- Robię tylko dziury - powiedziała młoda kobieta, jakby to powinno wszystko wyjaśnić. Wystrzeliła kilkakrotnie raz za razem, odłupując kamienie od ogromnego stalaktytu.Jednastrzała wpadła do rozciągającej się w dole jaskini.- Przed nami jest walka! - zawołał Entreri.- A przez tę dziurę w stropie zaczną wkrótcewlatywać mroczne elfy.- To skończ to, co robisz! - wrzasnęła do niego Catti-brie.-I pozwól zrobić to samo mi!Entreri powstrzymał nasuwającą mu się odpowiedz, zacisnął wargi i zdecydował, że jeśliwyjdzie żywy z tego wszystkiego, Catti-brie będzie żałowała, że ona również.Walczący z zabójcą drow zaatakował nagle, sądząc, że jego przeciwnik ma rozproszonąuwagę.Miecz Entreriego podążył jednak gwałtownie w lewo, prawo i prosto, odtrącając obydwaostrza i zaliczając drobne trafienie, znów w krwawiącą rękę.* * *Guenhwyvar oraz podziemny jaszczur byli toczącą się kulą sierści i łusek, tkwili splątani wdrapiącym i gryzącym galimatiasie.Dzięki swej dłuższej szyi jaszczur przesunął głowę, gryzącGuenhwyvar w bok, jednak pantera uparcie trzymała chwyt na podstawie szyi stwora.Jeszczegorszy był fakt, iż łapy Guenhwyvar znajdowały się w obrębie zasięgu jaszczura, dając jejwyrazną prze wagę podczas przetaczania się.Przednie łapy pantery utrzymywały ciasny i stałychwyt, podczas gdy tylne podkuliły się i rozpoczęły paskudne szarpiące kopnięcia, rozrywającbestię.Zwycięstwo było dla osaczonej pantery w zasięgu łapy, jednak nagle poczuła na grzbiecieokrutne ukłucie, ukłucie miecza.Pantera szarpnęła szaleńczo pyskiem, wyrywając kawał barku jaszczura, jednak bólsprowadził czerń, a Guenhwyvar, ranna już podczas ucieczki pomostami, musiała się poddać,musiała rozlać się w niematerialną mgłę i podążyć tunelem z powrotem na Plan Astralny,Rozszarpany jaszczur wił się na kamieniach, krwawiąc z szyi oraz boków, a spod skórywylewały mu się wnętrzności.Odczołgał się tak szybko, jak tylko mógł, szukając dziury, w którąmógłby wpełznąć.Berg'inyon nie zwracał na niego uwagi.Siadł tylko z powrotem na swoim wierzchowcu,obserwując toczącą się walkę z więcej niż tylko przelotnym zainteresowaniem.Zacząłprzeładowywać kuszę, lecz zmienił zdanie i jedynie siedział.Wydawało mu się, że jest tutaj tylko po to, by zyskać, niezależnie od tego, kto wygrapojedynek.Z rozłożonymi rękoma i ostrzami mieczy spoczywającymi na barkach, fechmistrz podszedłniedbale, by stanąć przed Drizztem.Zaczął coś mówić, jak sądził Drizzt, kiedy nagle zamachnąłsię mieczem.Drizzt uniósł swoje ostrze do bloku i usłyszał brzęk stali o stal, po czym Dantragciął drugą klingą i wymierzył cios w przód rękojeścią pierwszej broni.Drizzt ledwo mógł dostrzec jego ruchy.Podniósł Błysk na czas, by zablokować drugie ostrzei oberwał solidnie w twarz od ciosu.Następnie został uderzony kolejny raz, gdy w górę uniosłasię druga dłoń Dantraga, zbyt szybko, by Drizzt mógł jąchwycić.Jaką magią dysponował ten drow? - zastanawiał się Drizzt, nie uważał bowiem, byktokolwiek mógł poruszać się tak szybko.Ostra jak brzytwa klinga jednego z mieczy Dantraga zaczęła lśnić słabą czerwoną linią, choćDrizztowi wydawała się ona jedynie niewyrazną mgiełką, gdy fechmistrz wykonywał dalej sweszybkie jak błyskawica manewry.Drizzt mógł jedynie reagować na każdy ruch, wymachiwaćswymi ostrzami na wszystkie strony i odczuwać pewną ulgę, słysząc brzęk stali.Opuściły gowszelkie myśli o kontrataku, mógł jedynie żywić nadzieję, iż Dantrag szybko się zmęczy.Dantrag uśmiechnął się jednak, zdając sobie sprawę, że Drizzt, jak każdy inny drow, niemógł poruszać się wystarczająco szybko, by wykonać skuteczny kontratak.Błysk przechwycił cięcie mknące na Drizzta z lewej.Dnigi miecz Dantraga, ten świecący,wykonał szeroki łuk z prawej, a Drizzt został lekko pozbawiony równowagi, gdy wysunął najego spotkanie drugi sejmitar, czubkiem pionowo w górę, blokując.Miecz zetknął się z sejmitarem w pobliżu jego czubka i Drizzt wiedział, że nie ma dość siły, by całkowiciezatrzymać ów cios, zastawiając się pod tak trudnym kątem.Gdy jego ostrze w nieuniknionysposób cofało się, zanurkował prosto w dół, a miecz świsnął mu nad głową, uderzając wkamienną ścianę i wbijając się w nią!Drizzt niemal krzyknął, widząc, jak niewiarygodnym ostrzem obdarzona jest ta broń, tnącaskałę z taką łatwością, jakby był to ukochany, cuchnący ser Bruenora Battlehammera!- Jak długo jeszcze możesz? - spytał go kpiąco Dantrag.- Twoje ruchy już sącoraz wolniejsze, Drizzcie Do' Urden.Wkrótce otrzymam twoją głowę.- Pewny siebie fechmistrz ruszył doataku, a jego pewność stała się jeszcze większa, gdy już ujrzał w walce legendarnego renegata.Drizzt został wzięty przez zaskoczenie, cofał się, obawiając o konsekwencje swej porażki.Zmusił się do uświadomienia sobie teraz tego, zmusił się do wejścia w trans medytacyjny,skupiając się całkowicie na przeciwniku.Nie był w stanie reagować na błyskawiczne ruchyDantraga, musiał spojrzeć głębiej, by zrozumieć metody swego wyszkolonego i przebiegłegoadwersarza, jak zrobił, gdy Dantrag za pierwszym razem zaszarżował na niego na jaszczurze.Drizzt wiedział, że nacierający Dantrag uda się na strop, zdołał bowiem spojrzeć na sytuacjępoprzez oczy fechmistrza.Tak też stało się teraz.Dantrag natarł kombinacją pchnięć z lewej, prawej, lewej i lewej, aostrza Drizzta za każdym razem ustawiały zastawę.Drizzt rozpoczynał wręcz bloki, zanimjeszcze Dantrag zaczynał ataki.Natarcia fechmistrza nie różniły się aż tak bardzo od atakówZaknafeina, poznanych podczas tak wielu lat ćwiczeń.Choć Dantrag poruszał się szybciej niżjakikolwiek drow, z którym zetknął się kiedyś Drizzt, tropiciel zaczął podejrzewać, iż Dantragnie jest w stanie improwizować, zacząwszy już jakiś manewr.Chwycił lecący z góry miecz, wykonał pełen obrót, by zamachnąć się w poprzek Błyskiem iodtrącić przewidywalne pchnięcie drugiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl