[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Alezjedzcie najpierw kawałek mango  zapraszała gościnnie Kakoli i Amita.Prosto z Brahmpuru.Od Sawity.I od Prana.To człowiek, że do rany przy-łóż.Sawita bardzo dobrze trafiła.A to dla was  wręczyła im jeszcze paręowoców w prezencie.Po wyjściu trojga młodych Mrs Rupa Mehra postanowiła prze-kroić jesz-cze jedno mango, a kiedy Aparna przebudziła się z popołudniowej drzemki iona dostała kawałek.Po powrocie Minakszi z Shady Ladies (gdzie ta wygraław madżonga) Mrs Rupa Mehra przeczytała jej list od Sawity i poczęstowałamango.Ale Minakszi odmówiła: Nie, mamo, naprawdę dziękuję.Muszę dbać o linię.A poza tym zja-dłabym szminkę.Aparna, laleńko moja! A ty, jak się miewasz? Nie, nie! Niecałuj na razie mamusi.Buzię masz całą umorusaną!To utwierdziło Mrs Rupę Mehrę w przekonaniu, że Minakszi naprawdęjest nie z tej ziemi: trzeba chyba nie mieć zwykłej ludzkiej słabości ani na le-karstwo, żeby móc się oprzeć takim pysznym owocom mango. Amit i Kuku bardzo je sobie chwalili. O, jaka szkoda, że się z nimi minęłam. W głosie Minakszi słychaćbyło ulgę.RL  Amit był tu już kilka razy, ale ciebie nigdy nie ma w domu.A przy-chodzi specjalnie, żeby się z tobą zobaczyć. Wątpię. Co chcesz przez to powiedzieć?  zaperzyła się Mrs Rupa Mehra,która nie lubiła, kiedy się jej sprzeciwiano.A już szczególnie irytowało jąbezczelne nieposłuszeństwo synowej. Wątpię, czy przychodzi tu, żeby się ze mną zobaczyć.Rzadko u nasbywał, zanim przyjechałyście z Latą z Brahmpuru.%7łyje w swoim urojonymświecie postaci literackich i na ogół dobrze mu z tym.Mrs Rupa Mehra popatrzyła na nią pytająco, ale nic nie powiedziała. Oj, Ma! Nie domyślasz się?  spytała Minakszi. Przecież on jestwyraznie zainteresowany Luts.Nigdy tak nie nadskakiwał żadnej innejdziewczynie.I zresztą, bardzo dobrze! I zresztą, bardzo dobrze  powtórzyła za matką Aparna, ćwiczącnowy zwrot. Milcz, Aparna!  zgromiła ją ostro babka.Aparna zaniemówiła z wrażenia.Nie spodziewała się takiej reprymendy.W końcu kochająca babcia była zazwyczaj jej najwierniejszym sprzymierzeń-cem.Tak się zdziwiła, że zapomniała się nawet obrazić i tylko dalej nadsta-wiała ucha. A tam! Co za brednie!  prychnęła Mrs Rupa Mehra. Tylko nieważ się czasem podsuwać im takich myśli  pogroziła synowej palcem. A co mi do tego? To ich sprawa  odparła lodowato Minakszit Ale z ciebie intrygantka, Minakszi  żachnęła się Mrs Rupń Mehra. Zawsze coś knujesz.Aleja do tego nie dopuszczę! Za żadne skarby świa-ta! Mamo, mamo!  odparła rozbawiona Minakszi. Nie rwij sobiewłosów z głowy.Po co? Nic nie knuję, to przecież nie mój wymysł.Na twoimmiejscu pogodziłabym się z tym i już. Ani mi się śni  odpaliła Mrs Rupa Mehra.O, nie! Nie pozwoli, że-by Lata, tak jak Arun, wpadła w łapska atterdzich! Wzdrygnęła się na samąmyśl o podobnej ewentualności i aż poczerwieniała z gniewu. Zabiorę jąRL do Brahmpuru. Ale zaraz się poprawiła:  Nie, nie do Brahmpuru.Możegdzieś indziej. I Luts da się tak zawlec, gdzie jej każą? Tak.To porządna, dobrze wychowana dziewczyna, nie jakaś samo-wolna, rozpasana latawica, której się w głowie przewróciło.Ona nie musi byćnowomodna.Posłucha matki.Minakszi przechyliła leniwie głowę w tył i rzucając okiem najpierw naswoje długie paznokcie, a potem na zegarek, oznajmiła: A! Czas na mnie.Muszę coś załatwić, spieszy mi się.Mamo, zajmieszsię Aparną?Mrs Rupa Mehra skinęła głową w milczeniu, z miną męczennicy.Ale Mi-nakszi dobrze wiedziała, że jej teściowa lubi zajmować się swoją jedyną wnu-sią. Będę w domu przed pół do siódmej  rzekła na odchodnym Minak-szi. Arun powiedział, że zostanie dzisiaj trochę dłużej w biurze.Ale Mrs Rupa Mehra nie raczyła nawet odpowiedzieć.Była zła.A opróczzłości wzbierało w niej paniczne przerażenie.7.41Tymczasem Amit i Lata przeglądali książki na straganach, od którychroiło się na College Street.(Kuku poszła na spotkanie z Krysznanem wCoffee House.Uznała, że należy go  ugłaskać" i poczuła się niezwykle urażo-ria, że Amit nie zapytał, co przez to rozumie). Ojej, ile tu książek! To się w głowie człowiekowi nie mieści!  po-wiedziała Lata zaskoczona, że władze miasta przeznaczyły taki ogromny terenna bazar książkowy.Rzeczywiście, książek było tu zatrzęsienie: w bibliotece iw Presidency College, ale przede wszystkim na stojących przy ulicy prowizo-rycznych regałach.Można tu było dostać wszystko: od używanych (z drugiej,trzeciej, dziesiątej ręki) technicznych monografii na temat galwanizacji ponajnowsze wydania Agaty Christie.RL  To mi się w głowie nie mieści. Nie, nie! Mnie się to w głowie nie mieści. Wiem.Właśnie dlatego cię poprawiłem.Nie  człowiekowi" tylko mi".Nie ma sensu mówić  człowiekowi", kiedy ma się na myśli samego sie-bie.To nagminny błąd językowy.Nawet w Anglii też tak mówią, ale tutajtrudniej to będzie wyplenić niż tam.Lata zaczerwieniła się, ale nie powiedziała ani słowa.Pomyślała o Biśu,który zawsze mówił o sobie  człowiek". To tak samo, jakby ktoś powiedział:  palcyma". Rozumiem  rzekła Lata. Wyobraz sobie, że ktoś ci powie:  Człowiek cię kocha".Albo jeszczegorzej:  Człowiek kocha człowieka".Przyznasz, że brzmi to idiotycznie. Tak  przyznała Lata z marsem na czole.Wydawało się jej, że Amitprzemawiał do niej  z góry".A słowo  kocha" przypomniało jej o Kabirze. O to mi właśnie chodziło  rzekł Amit. Rozumiem  odparła Lata. Czy raczej:  człowiek rozumie". Widzę, że człowiek rozumie. A kiedy piszesz powieść, jak to jest?  zapytała Lata po chwili mil-czenia. Dalej myślisz o tych wszystkich  ja, mi, mnie" i  człowiekach"? Nie jestem pewien  przyznał Amit. To moja pierwsza powieść idopiero eksperymentuję.Na razie rozrasta się jak banian. Aha  powiedziała Lata, udając, że pojmuje.Ale Amit wyjaśnił mimo to: Wiesz, kiełkuje, wypuszcza pędy, rozkrzewia się.Z bocznych gałęziwyrastają korzenie, które z czasem zamieniają się w pnie drugiego rzędu alboteż splatają z innymi konarami drzewa.Niektóre konary obumierają, a zdarzasię, że zanika cały pień; ale dzięki korzeniom podporowym roślina nie ginie.Pójdziemy kiedyś do Ogrodu Botanicznego, zobaczysz wtedy sama, jak towygląda.To drzewo żyje własnym życiem, tak samo zresztą jak wszystkiewęże, ptaki, pszczoły, jaszczurki i termity, które żyją w nim, na nim oraz zniego.I podobnie jak Ganges w górnym, środkowym i dolnym biegu, włącza-jąc w to deltę, oczywiście. Oczywiście  powiedziała Lata.RL  Oj, coś mi się wydaje, że się ze mnie naigrawasz  zauważył Amit. A ile masz już napisane?  zapytała Lata. Mniej więcej jedną trzecią. A tracisz na mnie tyle cennego czasu! Wcale nie. To o głodzie bengalskim, prawda? Tak. A ty sam pamiętasz tamte czasy? Doskonale.Minęło przecież dopiero osiem lat. Zamilkł na chwilę. Jako student bawiłem się wtedy w politykę.Ale w domu mieliśmy psa,który zawsze był dobrze odkarmiony. W głosie Amita brzmiała rozterka. Czy pisarz musi być głęboko zaangażowany uczuciowo w to, co pisze? zapytała Lata. Nie mam zielonego pojęcia  odparł Amit. Czasami najlepiej pi-sze mi się o rzeczach zupełnie obojętnych.Ale nie jest to żelazna reguła. To znaczy, lecisz na oślep, z nadzieją, że coś się z tego wykluje? No, niezupełnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl