[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast po powrocie z konferencji przyjechał do laboratorium, żeby ją zobaczyć.Najbardziej jednak martwił się tym, że i pani Rutledge zauważyła, że Samanthę coś trapi.Rosie wyczuła u niej ten sam podskórny niepokój, co on.No trudno, pomyślał.Czas przyznać się, że jest nią zainteresowany.Kiedy zaprosił ją na kawę, złamał kardynalną zasadę nie bratania się ze studentami.Teraz trzeba wyciągnąć z tego konsekwencje.– Witam, panie doktorze! – przywitała go sennym tonem Samantha, ziewając i rozczesując włosy.– Jak się udała konferencja?– Świetnie, Sam.Skoro pozwoliłaś mi zwracać się do ciebie po imieniu, mów mi Jon.– Witaj po powrocie, Jon – odparła.Oparła biodra o skraj biurka i pochyliła się ku niemu.Choć uśmiechnęli się do siebie uprzejmie, w powietrzu czuło się napięcie.Żadne się nie odzywało.Wreszcie Samantha westchnęła, odwróciła głowę i zaczęła przeglądać papiery na blacie biurka.– Czego szukasz?– Przysięgłabym, że pani Rutledge położyła tu rano czekoladę.– Rosie uwielbia słodycze – roześmiał się.– Prawdopodobnie już ją zjadła.Mam pomysł; wytrzymasz na czczo jeszcze godzinę lub dwie?– Wątpię – odparła również ze śmiechem.– Nawet jeśli przyrzeknę ci wspaniałe jedzenie?– Czy to zaproszenie na kolację, doktorze?– Jon – nie zapominaj.Nie, to obietnica kulinarnych cudów u mnie w domu.– Bosko! To mi się podoba.– O siódmej?– Będę gotowa – obiecała, mrużąc oko, i wyszła.ROZDZIAŁ 8Kopczyk posiekanych, świeżych ziół leżał w kąciku deski do krajania, obok niego zaś garść szalotki.Wokół wypełnionej do połowy butelki wermutu poniewierały się skorupki od jajek.– Gdzie się tego nauczyłeś? – zapytała Samantha.– Robić sos béarnaise?– Nie, rozbijać jajka jedną ręką.– Moja szkoła przetrwania – odpowiedział Bryson, zaczynając mieszać żółtka trzepaczką.– Życie kawalera na Manhattanie nie jest taką rozkoszą, jak się wydaje.Kuchnia w nowojorskich restauracjach sprawia rozkosz podniebieniu, lecz zbyt szybko wyrządza spustoszenie w portfelu, więc jako miłośnik dobrego jedzenia musiałem nauczyć się podstaw gotowania.– Nie sądzę, żeby filet w sosie béarnaise można było uznać za podstawę gotowania.– I owszem, wierz mi.Naprawdę skomplikowane dania przyrządza się godzinami.– Prawdziwa Julia Child.– Noszę inny rozmiar sukienek.Kończył przyrządzać sos, a ona w tym czasie zrobiła prostą sałatkę.Steki wkrótce miały być gotowe.Bryson otworzył butelkę st.emilion.Samantha zaniosła nakrycia na niewielki, szklany stolik na tarasie mieszkania, podczas gdy Bryson wyjmował z piekarnika ostatnie danie.Wyszedł z kuchni z koszykiem na pieczywo, nakrytym czerwoną lnianą serwetką.Nad ciepłym chlebem unosiła się para, zdmuchiwana chłodnym późnowiosennym powiewem.– Świeży? – zapytała, gdy nalewał wino.– Słowo daję, że świeży.– Nie wierzę.No dobrze, uzupełnij zdanie.– Jakie?– Wino, śpiew i.– Nie dzielisz skóry na nie upolowanym niedźwiedziu? – zaśmiał się.– Chyba nie.Co innego, jeśli mężczyzna zaprasza kobietę na kolację, a zupełnie co innego, jeśli ona to zaproszenie przyjmuje.– Co pani ma na myśli, panno Kirstin?– Do diaska, nie za dużo tego bon tonu?– Siła przyzwyczajenia.Czuję się trochę nieswojo, zapraszając kobietę do siebie, nawet jeśli mam jak najbardziej uczciwe zamiary.Spróbowała wina i popatrzyła mu prosto w oczy.– A więc jakie są dziś wieczorem zamiary dobrego doktora?– Zapewniam, że czysto zawodowe.– Cholera.– Lepiej spróbuj steku, zanim wystygnie.– Psujesz całą zabawę.Wiedziała, że jej zuchwałość jest w istocie formą obrony, sposobem rozładowania napiętej sytuacji.Podszyta ironią bezczelność pozwalała zmniejszyć lęk, i tak już osłabiony przez wino.Była zakłopotana swoją zaczepną pozą, ponieważ seksualna napastliwość nie leżała w jej charakterze.Stek, sałatka, chleb i wino: posiłek równie pyszny, jak prosty.Samantha poprosiła Brysona, by opowiedział o sobie.Zauważyła, że do tej pory unikał wszelkich wzmianek na temat przeszłości lub teraźniejszości.Zirytowany swoją gadatliwością Bryson beształ się w myślach, że nie przeszedł od razu do rzeczy.Bardziej chciał poznać Samanthę Kirstin jako ochotniczkę, uczestniczącą w prowadzonych przezeń badaniach niż od strony osobistej.Miał nadzieję, że formalnie zaproszona łatwiej się odpręży, a jemu pozwoli to poznać mechanizmy rządzące jej zachowaniem.Okazała się idealną partnerką do rozmowy, była bowiem bystrą słuchaczką, a każdą przerwę w dialogu wykorzystywała do wznowienia rozmowy o Brysonie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl