[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak uzbrojony i przygotowany na najgorsze wyszedł z namiotu.Wmieszał się w tłum Indian.Czerwonoskórzy nie kryli zaciekawienia na widok Tomka, lecz nie spotkał się z jakimkolwiek nieprzyjaznym odruchem z ich strony.Przed południem mieszkańcy zaginionego kanionu wylegli na plac narad.Niebawem pojawił się tam również wielki wódz Czarna Błys­kawica otoczony małymi wodzami.Rozejrzał się wokoło, a wypatrzyw­szy Tomka w ciżbie, posłał po niego jednego z małych wodzów.Tomek podszedł do Czarnej Błyskawicy, a ten odezwał się:- Niech mój brat Nah'tah ni yez'zi pozostanie przy mnie.Stąd najlepiej wszystko widać.Zaraz rozpocznie się torturowanie jeńca.Tomek nie odpowiedział, Stanął po lewej stronie wodza.Z chwilą gdy wojownicy wyprowadzili z tipi bosmana Nowickiego, na placu rozległ się lament kobiet i krzyk dzieciarni.Indianki wraz z dziećmi obrzucały przechodzącego żwirem, usiłowały bić rózgami, lecz wojownicy otoczyli jeńca zwartym kołem i tak przywiedli go do pala męczarni.Marynarz, ubrany tylko w spodnie i koszulę, szedł pewnym krokiem nie zwracając uwagi na groźby i drwiny.Obojętnie spoglądał na wojowników przywiązujących go do słupa.Zgodnie ze starym zwyczajem pierwszeństwo zemsty przysługiwało wdowie po Przedrzeźniaczu i jego dzieciom.Z krzykiem przyskoczyli do bosmana; bili go rózgami, obrzucali kamieniami, lecz trwało to tylko krótką chwilę.Na znak Czarnej Błyskawicy Indianie usunęli kobiety i dzieci ze środka majdanu.Teraz uzbrojeni wojownicy w takt rytmu wybijanego na bębnach rozpoczęli wojenny taniec.Przebiegając obok więźnia strzelali do niego z łuków, rzucali to­mahawkami i nożami, lecz nie wyrządzali mu na razie najmniejszej krzywdy.Pierzaste strzały, tomahawki i noże uderzały w pal tuż przy nim, ale do tej pory nie drasnęły go nawet, ponieważ były to tylko próby odwagi skazańca.Dumna postawa bosmana oraz obojętność, z jaką poddawał się wszystkiemu, wzbudzały za każdym rzutem szmer uznania Indian.Ci nieustraszeni wojownicy przede wszystkim cenili męstwo i odwagę.Tomahawki coraz bliżej jeńca zagłębiały się w pal, a ten spokojnie czekał na śmierć.Próby dobiegały końca.Oto na znak Czarnej Błyskawicy wojownicy przysunęli stosy gałęzi bliżej pala.Jeden z małych wodzów podbiegł z płonącą żagwią, zapalił suchy chrust.Zgodnie ze zwyczajem, Palący Promień, jako ten, który pojmał bosmana, miał prawo zadać mu śmiertelny cios.Powinno to nastąpić wtedy, gdy ciało jeńca osmali ogień.Palący Promień starannie wybierał pierzastą strzałę zakończoną ostrym, metalowym grotem.Próbował siłę cięciwy, by jednym strzałem śmiertelnie ugodzić jeńca.W razie niepowodzenia wykpiono by go z pogardą.Strzała musiała utkwić w sercu.Mijały chwile ocze­kiwania.W końcu Palący Promień przyłożył strzałę do cięciwy i, gotów do strzału, zwrócił się do Czarnej Błyskawicy, wypatrując skinienia - rozkazu.Dym z płonącego ogniska dosięgał twarzy bosmana.Nieustraszony marynarz z Powiśla zrozumiał, że nadchodzi jego ostatnia chwila.Z cichym westchnieniem spojrzał w niebo, pobiegł myślą do swych starych rodziców w Warszawie, wspomniał przyjaciół, żal mu się zrobiło nieszczęsnej Sally, lecz aby odegnać smutne myśli, zaśpiewał gromkim głosem:Choć burza huczy wkoło nas,Do góry wznieśmy skroń.Niestraszny dla nas burzy czas.Bo silną przecież mamy dłoń,Weselmy bracia się,Choć wicher w żagle dmie.Ze wszech stron rozległy się słowa podziwu - biały człowiek śpiewał podczas tortur, tuż przed śmiercią.Na takie bohaterstwo zdobywali się w dawnych czasach tylko niektórzy sławni Indianie.Nawet Palący Promień opuścił napięty już łuk.Nagle stało się coś nieprzewidzianego.Przyjęty do plemienia biały brat Nah'tah ni yez'zi nagłym ruchem rzucił swój sztucer pod nogi otoczonego starszyzną Czarnej Błyskawicy i nim wódz zdążył go powstrzymać, pobiegł ku palowi męczarni.Przeskoczył przez płonący ogień, po czym własnym ciałem zasłonił bosmana.- Nie mogę walczyć z moimi czerwonymi braćmi, ponieważ paliłem z nimi fajkę pokoju i przyjaźni, wolno mi jednak umrzeć z waszych rąk.Powiedziałem, że zginę razem z moim przyjacielem, i dotrzymuję słowa - zawołał Tomek.- Dalej, Palący Promieniu! A mierz celnie!Jeszcze nie przebrzmiały jego słowa, gdy wiotka dziewczęca postać wysunęła się z kręgu oniemiałych ze zdumienia Indian, podbiegła szybko do pala i zdjętą z własnej szyi chustkę zarzuciła na głowę bosmana.Indianie zamarli w bezruchu.Według odwiecznego zwyczaju indiańs­ka dziewczyna zarzucając swą chustkę na głowę torturowanego jeńca oznajmiała, iż wybiera go sobie na męża i prosi o darowanie mu życia.Wszyscy zwrócili się ku Czarnej Błyskawicy - ostateczna decyzja należała do wodza plemienia.Nieme, pełne napięcia oczekiwanie malowało się w ich oczach, bo tym razem o łaskę dla jeńca prosiła córka wodza, Skalny Kwiat.Czarna Błyskawica zbliżył się wolno do pala męczarni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl