[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet w czas wojny i nędzy ludzie muszą mieć teatr i opery.- To mowa i muzyka duszy - powiedział mi Kai Jing.W każde niedzielne popołudnie występowały dla nas uczennice, wykazując przy tym prawdziwy entuzjazm.Szczerze mówiąc jednak, sztuka aktorska i muzyka nie by­ły najwyższego lotu, czasem z trudem słuchało się tego i oglądało, więc sami musieliśmy być dobrymi aktorami, aby udawać, że jest to dla nas nieporównywalna z niczym przyjemność.Nauczyciel Pan wyznał mi, że równie złe sztuki wystawiano, kiedy sama byłam uczennicą i grałam w nich.To wydawało się tak dawno.Uginając się pod brze­mieniem wieku, panna Towler zrobiła się prawie tak niska jak Siostra Yu.Kiedy grała na fortepianie, nosem dotyka­ła niemal klawiszy.Nauczyciel Pan miał kataraktę i mar­twił się, że niedługo nie będzie już w stanie malować.Kiedy nadeszła zima, dowiedzieliśmy się, ze wielu żoł­nierzy armii komunistów zapada na różne choroby i umie­ra, nie zdążywszy nawet wystrzelić.Japończycy mieli wię­cej lekarstw, cieplejsze ubrania i z każdej zajętej przez siebie wioski zabierali zapasy jedzenia.Wzgórz broniło co­raz mniej oddziałów komunistów, więc Japończycy pięli się w górę krok za krokiem, a potem ścinali wszystkie drzewa, żeby nikt nie mógł się ukryć ani uciec.Byli coraz bliżej, a więc nie mogliśmy już bezpiecznie wybrać się na zbocze góry po zakupy.Jednak Kai Jing i jego koledzy nadal chodzili do ka­mieniołomu, a ja szalałam z obawy.- Nie idź - błagałam go zawsze.- Te kości tkwią tam od miliona lat.Mogą jeszcze zaczekać do końca wojny.Kamieniołom był jedynym przedmiotem naszych kłót­ni i czasem, gdy sobie o tym przypominam, mam wrażenie, że powinnam kłócić się jeszcze zajadlej, kłócić się do skut­ku, aż przestałby tam chodzić.A potem myślę, nie, powin­nam kłócić się mniej albo w ogóle.Wówczas w jego ostat­nich wspomnieniach nie byłabym zrzędliwą żoną.Kiedy Kai Jing nie był w kamieniołomach, uczył dziew­częta z mojej klasy geologii.Opowiadał im o starożytnej ziemi i starożytnym człowieku.Ja też słuchałam.Na tabli­cy rysował lodowe powodzie i ogniste wybuchy spod po­wierzchni ziemi, rysował czaszkę Człowieka z Pekinu tłu­macząc, czym się ona różni od czaszki małpy - ma wyższe czoło i może zmieścić większy mózg.Jeśli przysłuchiwała się panna Towler lub panna Grutoff, Kai Jing nie rysował małpy i nie mówił o wiekach ziemi.Wiedział, że jego poję­cie o dawnym i wiecznym życiu odbiega od ich rozumienia świata.Pewnego dnia Kai Jing opowiedział dziewczętom, jak to się stało, że ludzie zaczęli się różnić od małp.- Prehistoryczny Człowiek z Pekinu umiał stać i cho­dzić na dwu nogach.Widać to w uformowaniu jego kości i śladach, jakie pozostawiał na błocie.Używał narzędzi.Stwierdziliśmy to, oglądając jego kości i kamienie, którym nadał taki kształt, żeby mogły ciąć i rozbijać.Człowiek z Pekinu prawdopodobnie zaczai też wymawiać słowa.W każdym razie jego mózg był w stanie stworzyć język.- Jakie słowa? - spytała jedna z dziewczynek.- Chiń­skie?- Nie mamy pewności - rzekł Kai Jing - bo wypowie­dziane słowa nie mogą przetrwać.W tamtych czasach nieistniało pismo.Pisać zaczęto dopiero kilka tysięcy lat te­mu.Jeżeli jednak mówili jakimś językiem, to musiał to być dawny język, który prawdopodobnie istniał tylko wte­dy.Możemy jedynie przypuszczać, co Człowiek z Pekinu próbował powiedzieć.Pomyślcie, jakie mógł mieć potrze­by.Co musi mówić człowiek? Do kogo musi mówić, do ja­kiego mężczyzny, kobiety i dziecka? Jak sądzicie, jaki był pierwszy dźwięk, który stał się słowem i zyskał znaczenie?- Chyba każdy powinien modlić się do Boga - powie­działa inna dziewczynka.- Powinien dziękować wszyst­kim, którzy są dla niego dobrzy.Tej nocy, kiedy Kai Jing już spał, rozmyślałam o tych pytaniach.Wyobrażałam sobie dwoje ludzi, którzy nie zna­ją słów i nie potrafią ze sobą rozmawiać.Wyobrażałam so­bie potrzebę mowy w różnych sytuacjach.Kolor nieba oznaczający “burzę".Zapach ognia, który oznacza “ucie­kać".Odgłos tygrysa gotującego się do ataku.Kto się przejmował takimi rzeczami?Wtedy domyśliłam się, jaki mógł być pierwszy dźwięk: ma, odgłos, który wydaje ustami niemowlę, szukając mat­czynej piersi.Przez długi czas jest to jedyny potrzebny dziecku dźwięk.Ma, ma, ma.Potem matka uznała, że to jej imię i też zaczęła mówić.Nauczyła dziecka ostrożności: niebo, ogień, tygrys.Początkiem zawsze jest matka.Od niej zaczyna się wszystko.Pewnego wiosennego popołudnia uczennice urządziły przedstawienie.Dobrze je pamiętam, akurat rozgrywała się scena sztuki “Kupiec wenecki", którą panna Towler przełożyła na chiński.- “Na kolana i módl się" - recytowały dziewczynki.W tym momencie moje życie odmieniło się.Do sali wpadł zdyszany Nauczyciel Pan, krzycząc:- Zabrali ich!Pomiędzy jednym a drugim rwanym oddechem opo­wiedział nam, że Kai Jing i jego koledzy poszli jak zwykle do kamieniołomu.Nauczyciel Pan poszedł z nimi, aby za­czerpnąć świeżego powietrza i porozmawiać.W kamienio­łomie zastali żołnierzy.Byli to komuniści, nie Japończycy, więc przybyli nie przejęli się widokiem wojska.Podszedł do nich dowódca żołnierzy i spytał Kai Jinga:- Hej, dlaczego nie wstąpiłeś do wojska?- Jesteśmy naukowcami, nie żołnierzami - wyjaśnił Kai Jing.Zaczął opowiadać o pracy przy Człowieku z Peki­nu, lecz jeden z żołnierzy przerwał mu:- Od miesięcy nie prowadzi się tu już żadnych prac.- Skoro pracujecie, by chronić przeszłość - rzekł do­wódca, starając się, by zabrzmiało to bardziej życzliwie - moglibyście pracować dla przyszłości.Poza tym jaką prze­szłość ocalicie, jeżeli Japończycy zniszczą Chiny?- Macie obowiązek do nas dołączyć - burknął inny żoł­nierz.- Przelewamy własną krew w obronie waszej prze­klętej wioski.Dowódca uciszył go gestem.Potem zwrócił się do Kai Jinga:- W każdej wsi, której bronimy, prosimy miejscowych mężczyzn o pomoc.Nie musicie walczyć.Możecie gotować, porządkować albo coś naprawiać.- Kiedy nikt nie odpo­wiedział, dodał ostrzejszym tonem: - To nie jest prośba, ale konieczność.Wasza wioska jest nam to winna.To roz­kaz.Jeśli nie przyłączycie się do nas jako patrioci, weź­miemy was jako tchórzy.Wszystko stało się bardzo szybko.Nauczyciel Pan po­wiedział, że jego też by zabrali, ale uznali, że prawie ślepy starzec przysporzy im więcej kłopotu niż korzyści [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl