[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Oho, znów logika i zasady.Jak tu rozgryźć tego człowieka?- Shaw osobiście pracował nad sprawą Ryana.No, nad tymi terrorystami.Osobista znajomość ze zwierzchnikiem agencji odpowiedzialnej za śledztwo.?- Fakt - przyznał Fowler.Nie wyglądałoby to dobrze, ze względu na konflikt lojalności i tak dalej.- W dodatku osobistym specem Shawa jest ten cały Murray.Znają się z Ryanem od wieków.Odchrząknięcie.- No, to kogo polecasz?- Nie wiem, może kogoś z biura prokuratora generalnego?- A może z Tajnej Służby? - zapytał Fowler, który wiedział, że nie wchodzi to w rachubę, lecz chciał wypróbować wiedzę Liz.- O, nie.Będzie wyglądało, że to polityka.Że polujemy na czarownice.- Słuszna uwaga.Dobrze, zostaje nam prokuratura.Zadzwonię jutro do Grega.- Świetnie, Bob.Pora była zmienić temat.Liz przeniosła sobie rękę Boba na twarz i pocałowała ja.- A wiesz, w takich chwilach naprawdę tęsknię czasem za papierosem.- Siwy dym nad łóżkiem? - zażartował prezydent, obejmując mocniej Liz Elliot.- Kiedy jesteś ze mną, naprawdę się palę do tego.- Odwróciła się.by spojrzeć mu w oczy.- Może byśmy tak zaprószyli jakiś ogień?- Powiadają.- Tu doradczyni do spraw bezpieczeństwa zamruczała z rozkoszy i pocałowała Boba.-.powiadają, że nie ma na świecie potężniejszego mężczyzny niż prezydent Stanów Zjednoczonych.- Robię, co mogę, Elizabeth.Pół godziny później Liz Elliot przyznała, ze Fowler nie kłamał.Zaczynała się w nim zakochiwać.Nie wiedziała tylko, co on sam czuje względem niej.jeśli cokolwiek.16PODSYCIć OGIEń- Guten Abend, Frau Fromm - powiedział nieznajomy.- Kim pan jest?- Peter Wiegler.dziennikarz z Berliner Tageblatt.Czy można zamienić z panią dwa słowa?- O czym?- Aber.- Mężczyzna uczynił gest, wskazując na ulewny deszcz za swoimi plecami.Pani Fromm przypomniała sobie, że dobre maniery nadal ją obowiązują, nawet wobec dziennikarzy, wpuściła więc gościa.- Proszę, proszę do środka.- Dziękuję - powiedział przybysz i zdjął przemoczony płaszcz, który pani Fromm powiesiła w przedpokoju.Dziennikarz był w rzeczywistości kapitanem w Pierwszym Zarządzie Głównym (Zagranica) radzieckiego KGB.Zapowiadał się na doskonałego oficera, miał trzydzieści lat, był przystojny, władał językami, zdobył dyplom uniwersytecki z psychologii i politechniczny z mechaniki.Traudl Fromm rozgryzł w ciągu pól minuty.Nowe audi przed domem było luksusowe, lecz nie rzucało się w oczy, podobnie jak ubrania pani Fromm, eleganckie, lecz dalekie od ostentacji.Widać było, że gospodyni ma o sobie doskonałe mniemanie, odznacza się zachłannością, lecz jest jednocześnie dusigroszem.Prócz tego pani Fromm była ciekawa celu wizyty, ale dziwnie napięta, jak gdyby chciała coś ukryć, i jak gdyby zdawała sobie jednocześnie sprawę, że odsyłając intruza z kwitkiem rozbudzi tylko podejrzenia.“Dziennikarz” zasiadł we wskazanym mu fotelu i czekał, co będzie dalej.Pani Fromm nie zaproponowała kawy, miała więc widocznie nadzieję, że rozmowa będzie krótka.Oficer zastanawiał się już, czy o trzecim nazwisku z dziesięciu na liście nie warto by zameldować w Moskwie.- Pani mąż pracuje w elektrowni atomowej Greifswald-Nord?- Pracował.Przecież wie pan, że elektrownia idzie do rozbiórki.- Naturalnie, wiem o rym.Chciałem właśnie zapytać męża, co sądzi o tej decyzji.Mogę z nim porozmawiać?- Męża nie ma w domu - odparła zmieszana Frau Fromm.“Wiegler” udał, że nie widzi jej miny.- Naprawdę? A wolno mi zapytać, gdzie jest?- Wyjechał w swoich sprawach- Czy w takim razie mógłbym wpaść do niego za kilka dni?- Jeśli pan chce, to proszę.Ale proszę najpierw zadzwonić i mnie uprzedzić.- Traudl Fromm powiedziała to takim tonem, że oficer KGB drgnął.Tak, na pewno coś ukrywała, coś, co w dodatku wiązało się z.Naraz rozległo się nowe pukanie do drzwi.Frau Fromm pobiegła do przedpokoju.- Guten Abend, Frau Fromm - powiedział męski głos.- Mamy dla pani wiadomość od Manfreda.Na dźwięk tego głosu kapitan KGB zdwoił czujność, lecz postanowił zostać na miejscu.Ostatecznie był w Niemczech - kraju, w którym panuje Ordnung.nie ryzykował więc, mógł za to czegoś się dowiedzieć.- Chwileczkę, panowie.Mam w tej chwili gościa - wybąkała Traudl.Następne zdanie wypowiedziano szeptem.Kapitan usłyszał kroki, lecz dopiero po dłuższej chwili podniósł wzrok na drzwi.Błąd ten miał go kosztować życie.Twarz, którą ujrzał, widział na setkach filmów o wojnie, oglądanych w dzieciństwie, choć-przybysz nie miał na sobie czarnego, lamowanego srebrem munduru oficera SS.Przed “dziennikarzem” stal poważny mężczyzna, w sile wieku, o niebieskich, bardzo zimnych oczach.Twarz, którą zawodowym instynktem rozpoznał jako.Nie było czasu.- Dobry wieczór.Właśnie miałem się zbierać.- Co to za jeden?Traudl nie zdążyła jednak odpowiedzieć.- Jestem dziennikarzem, z.- Za późno.Przybysz nieoczekiwanie podniósł w górę pistolet.- Was gibt’s hier? - podniósł glos “dziennikarz”.- Gdzie twój samochód? - zapytał ten z pistoletem.- Zaparkowałem kawałek dalej, bo.- Pełno miejsca przed domem, a ten parkuje dalej.Dziennikarze nie lubią spacerów.Kto cię tu przysłał?- Jestem dziennikarzem z.- Bez żartów.- Tego też bierzemy - oznajmił drugi mężczyzna, który trzymał się do tej pory z tylu.Jego twarz wydała się kapitanowi znajoma.Siłą woli zmusił się jednak, by wytrwać na miejscu.Kolejny błąd.- Słuchaj, co ci powiem.Pojedziemy na małą wycieczkę.Jeśli będziesz robił, co każę, za trzy godziny puścimy cię wolno.Jeżeli nie, pożałujesz.Verstehst du? Tajniacy z wywiadu, domyślił się kapitan, skądinąd słusznie.Z niemieckiego wywiadu.Czyli - będą się trzymali pewnych zasad, powiedział sobie oficer.Był to ostatni fałszywy wniosek w jego tak obiecującej karierze.Kurier z Cypru dotarł w oznaczonym czasie i wręczył przesyłkę zmiennikowi w jednym z pięciu zawczasu ustalonych punktów kontaktowych, obserwowanych od dwunastu godzin.Odbiorca przeszedł na sąsiednią ulicę i wskoczył na motocykl marki Yamaha.Po chwili był już za miastem, bijąc rekordy prędkości w kraju, w którym słowo motocyklista było synonimem choroby psychicznej.Dwie godziny później, kiedy motocyklista upewnił się, że nikt za nim nie jedzie, doręczył przesyłkę w kolejne ręce i po półgodzinnym kluczeniu wrócił do punktu wyjścia.Günther Bock zezłościł się, kiedy zamiast wydrążonej książki ujrzał zwykłą kasetę z filmem, jeszcze z etykietami i tytułem “Rydwany ognia”.Ciekawy, czy Erwin załączył do materiału jakąkolwiek wiadomość, Bock włączył odtwarzacz.Przez kilka minut oglądał czołówkę filmu, po angielsku, z francuskimi napisami.Po dłuższym czasie pojął, że Keitel udziela mu w ten sposób subtelnej lekcji, jak się pracuje w prawdziwym wywiadzie.Dopiero po dziewięćdziesięciu minutach “Rydwanów” obraz zmienił się nagle.Co?- Gadaj, kim jesteś! - zapytał ostro glos z ekranu.- Peter Wiegler, dziennikarz z.- resztę zdania przerwał straszny krzyk.Sprzęt, jakiego używał przesłuchujący, okazał się prymitywny, ot, elektryczny kabel od jakiejś lampy czy sprzętu domowego, odarty z izolacji na długości paru centymetrów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|