[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotychczas walczyli w ciężkich warunkach o zapewnienie sobie środków do życia, teraz mieli rozpocząć bój o wyzwolenie, zdobyć się na ostatni wysiłek, by wrócić do rodzin i ojczystego kraju.Po zbyt silnych wrażeniach, wywołanych zmiennymi kolejami walk, nastąpiło całkiem naturalne odprężenie.Chłopcy byli jakby przybici zwycięstwem, w które po prostu nie mogli uwierzyć.Niebezpieczeństwo, które minęło, ukazało im się teraz w całej swojej grozie – większe, niż wydawało im się na początku.Oczywiście, po pierwszej potyczce na skraju Lasu Wilczych Dołów, przewaga chłopców wzrosła znacznie.Ale Walston, Book i Brandt umknęliby z pewnością, gdyby Forbes nie wmieszał się niespodzianie do walki.Moko nie odważyłby się nigdy wypalić z działka, bojąc się, że razem z bandytami zginą Kubuś i Costar! I cóż by dalej się stało? Na jakie trzeba by się zgodzić kompromisy, aby uwolnić dwóch malców?Toteż kiedy Briant i jego koledzy mogli rozpatrzyć na zimno sytuację, ogarnęła ich trwoga.Nie trwała ona długo i choć chłopcy nie byli pewni, co się stało z Rockiem i Cope’em, odzyskali w znacznej mierze poczucie bezpieczeństwa.Bohaterom walki winszowano, jak na to zasługiwali: Mokowi, że w tak odpowiednim momencie wypalił z działka przez okienko; Kubusiowi, że okazał zimną krew, strzelając prosto w pierś Walstona; wreszcie Costarowi, który „zrobiłby to samo, gdyby miał pistolet”.Phanna zasypywano pieszczotami, a prócz tego Moko nagrodził go stosem tłustych kości za to, że tak dzielnie rzucił się na Brandta.Kiedy Moko wypalił z działka, Briant popędził do kolegów strzegących noszy.W parę minut później ułożono nieprzytomnego Doniphana w hallu, a Forbesa, którego przydźwigał Evans, na posłaniu w kuchni.Kate, Gordon, Briant, Wilcox i bosman czuwali przez całą noc przy rannych.Nie było żadnych wątpliwości, że Doniphan odniósł bardzo ciężką ranę.Oddychał jednak dość regularnie, kordelas Cope’a, zatem nie przebił mu z pewnością serca.Kate opatrzyła ranę przykładając liście, używane zwykle w takich razach na Dalekim Zachodzie, których dostarczył krzew porastający brzegi Rzeki Zelandzkiej.Liście te, zmięte i przyłożone do rany jako i kompres, zapobiegają bardzo skutecznie wewnętrznemu ropieniu.Inaczej jednak było z Forbesem, którego Walston ugodził nożem w brzuch.Był śmiertelnie ranny.Kiedy odzyskał przytomność, szepnął do Kate, która pochyliła się nad nim:– Dziękuję, moja zacna Kate! Dziękuję! To niepotrzebne! Jestem zgubiony!I zapłakał.Czy wyrzuty sumienia poruszyły jakąś lepszą strunę w sercu nieszczęśnika? Dał posłuch złym radom, pociągnął go fatalny przykład i wziął udział w masakrze na „Severnie”.Ale zbuntował się całą swoją istotą, gdy młodym kolonistom zagroziło straszliwe niebezpieczeństwo, i naraził dla nich życie.– Ufaj, Forbes – powiedział Evans, – Odkupiłeś swoje zbrodnie.Będziesz żył.Ale nieszczęśliwiec musiał umrzeć.Mimo starań, których mu nie szczędzono, stan jego pogarszał się z każdą godziną.W krótkich przerwach między atakami bólu obracał niespokojny wzrok ku Kate i Evansowi.Przelał wiele cudzej krwi, teraz jego krew płynęła obficie; była to jakby pokuta za dawne czyny.Skonał około czwartej nad ranem.Zmarł żałując za grzechy i uzyskawszy przebaczenie od ludzi i od Boga, który oszczędził mu długiej agonii, wydał prawie bez cierpień ostatnie tchnienie.Pogrzebano go nazajutrz w dole wykopanym obok miejsca, gdzie spoczywał rozbitek francuski, i odtąd dwa krzyże wznosiły się nad dwoma grobami.Jednakże Rock i Cope, przebywający na wyspie, byli ciągle groźni dla kolonistów, bezpieczeństwo nie będzie zupełne, póki złoczyńcy nie zostaną unieszkodliwieni.Evans postanowił tedy z nimi skończyć przed przedsięwzięciem wyprawy do Portu Niedźwiedziej Skały.Gordon, Briant, Baxter i Wilcox wyruszyli z nim tegoż dnia, zarzuciwszy fuzje na ramiona i przypasawszy rewolwery; Phann towarzyszył im, było bowiem rzeczą słuszną zdać się na jego instynkt przy tropieniu śladów.Poszukiwania okazały się nietrudne.Cope, który przedzierając się poprzez gąszcz Lasu Wilczych Dołów znaczył drogę krwawymi śladami, leżał martwy o kilkaset kroków od miejsca, gdzie dosięgnął go strzał.Odszukano również ciało Pike’a, zabitego na początku rozprawy.Rock zniknął tak niespodziewanie, jakby ziemia go pochłonęła, lecz Evans znalazł wytłumaczenie tego faktu: nędznik ów, raniony śmiertelnie, wpadł do jednego z wilczych dołów, które wykopał Wilcox.W dole tym pochowano trzy ciała, zamieniając go w grób.Po czym bosman i jego towarzysze wrócili przynosząc pomyślną wiadomość, że kolonii nic już nie grozi.Nic nie mąciłoby już radości, gdyby Doniphan nie był ciężko ranny!Nazajutrz Evans, Gordon, Briant i Baxter rozpoczęli dyskusję nad projektem sprowadzenia szalupy.Należało to zrobić natychmiast i nie tylko zorganizować wyprawę do Portu Niedźwiedziej Skały, lecz pozostać tam przez pewien czas, aby naprawić łódź.Ustalono, że Evans, Briant i Baxter wyruszą drogą wodną, przez jezioro i Rzekę Wschodnią.Była to droga najpewniejsza, a zarazem najkrótsza.Okazało się, że jolka, odnaleziona na wirze rzecznym, nie ucierpiała wcale od kartaczy, które przeleciały nad nią.Załadowano więc do niej narzędzia potrzebne przy uszczelnianiu łodzi, żywność, broń, amunicję i przy dobrym, bocznym wietrze, rankiem 6 grudnia, jolka odpłynęła pod dowództwem Evansa.Dość szybko przebyto jezioro i po jedenastej Briant zasygnalizował bosmanowi zatoczkę, poprzez którą wody jeziora spływały ku Rzece Wschodniej.Jolka, unoszona prądem odpływu, pomknęła środkiem rzeki.Niedaleko od ujścia, na piaskach otaczających Niedźwiedzią Skałę, spoczywała wyciągnięta na brzeg szalupa.Po bardzo dokładnym zbadaniu uszkodzenia Evans powiedział:– Chłopcy, mamy tutaj sporo narzędzi; ale nie mamy materiału do naprawienia szkieletu i poszycia.A w Grocie Francuskiej znajdują się klepki i wręgi pochodzące ze „Sloughi” i gdyby udało nam się przyholować szalupę na Rzekę Zelandzką.– O tym właśnie myślałem – powiedział Briant.– Czy to niemożliwe, panie Evans?– Nie wydaje mi się – odparł Evans.– - Skoro szalupa przy była bez szkody z Wydm Severna aż do Portu Niedźwiedzi Skały, czemuż nie miałaby dotrzeć jeszcze do Rzeki Zelandzkiej Będzie tam łatwiej pracować, a i tak musielibyśmy sprowadzi szalupę do naszej groty, gdyż stamtąd wypłyniemy na morze!Trudno było niewątpliwie o lepszy projekt.Postanowiono więc wykorzystać jutrzejszy przypływ i wyruszyć jolką w górę Rzeki Wschodniej, wziąwszy szalupę na hol.Evans pozatykał, jak się dało, szczeliny pakułami zabrany: z Groty Francuskiej.Ta wstępna praca trwała do późnego wieczora.Noc upłynęła im spokojnie w „kominach”, które Doniphan obrał kiedyś na siedzibę podczas swej wyprawy nad Zatokę Rozczarowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl