[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jednakże przez zwykłą ostroż-ność nie oponował, tym więcej, że Mister Childs bez wahania przystał na propozycję.Sprawastanęła na tym że nazajutrz Spenzer podejmie z kasy Childsa gotówkę i uda się we wskaza-nym przez zbrodniarzy kierunku.W kilka minut po wyjściu Spenzera, Ronicki pozostawił Chlidsa, a sam udał się ślademadwokata.Wychodząc już z hallu, zauważył, że tamten udał się nie w kierunku MilwaukeeAvenue, gdzie mieściła się jego kancelaria, a na Broadway.Stefana zdziwiło jeszcze i to, żeSpenzer nie wsiadł w przejeżdżający tramwaj, lecz udał się pieszo, czego nie czynił nigdy,opuszczając dom Mr Childsa.Wobec poprzednich, a ostatnio spotęgowanych podejrzeń, Ronicki postanowił z oczu niespuszczać Spenzera.Ruch, jaki o tej porze dnia panował w śródmieściu, co prawda z jednejstrony zabezpieczał go przed zauważeniem przez śledzonego adwokata, z drugiej natomiastutrudniał obserwację, wobec czego łatwo było stracić z oczu obserwacyjny obiekt.Na szczęście Mr Spenzer nie miał zamiaru trudzić się długim spacerem.Uszedłszy okołotrzystu metrów, skierował swe kroki do jednej z wytwornych kawiarń.Ronicki się zatrzymał.Pragnął za wszelka cenę znalezć się teraz w lokalu, gdzie jak przy-puszczał, Spenzer musiał mieć jakieś spotkanie, nie mógł natomiast uczynić tego przezwzgląd na zdemaskowanie.Na szczęście adwokat wybrał jeden ze stolików łatwo widocz-nych przez olbrzymie tafle szyb okna wystawowego i Stefan bez trudu mógł z ulicy zaobser-wować jego postać.Przez kilka minut Mr Spenzer siedział sam, przeglądając jakieś papiery, wyjęte z portfela,nie przestając, co pewien okres czasu, rzucać spojrzenia na główne drzwi, wiodące z ulicy.Z tego rodzaju zachowania się Ronicki wywnioskował, że adwokat oczekuje na kogoś.Sam więc teraz zrezygnował z dalszej obserwacji Spenzera, a odszedłszy kilka kroków dalejpilnie lustrował postacie nowych gości, przekraczających próg kawiarni.Nagle omal nie wydał okrzyku, będącego wyrazem uczucia, takiego doznał na widokwchodzącego do lokalu Ludwika Bluma.26 Przeczucie mnie nie myliło pomyślał z zadowoleniem, gdyż uczepiwszy się myśli, żeadwokat Samuel Spenzer współdziałał z Blumem w uprowadzeniu Anity, miał teraz niejakopotwierdzenie swoich podejrzeń.Tak się przynajmniej zdawało Stefanowi, zapominającemu otym, że ci dwaj, współpracujący ze sobą ludzie mogli mieć również tysiące innych spraw doomówienia, a ich obecne spotkanie bynajmniej nie musi świadczyć o tym wszystkim, co onwyrozumiał na podstawie, bądz co bądz, sensacyjnego zeznania służącej Anity.Ale żyjący w stanie wyjątkowego rozstroju nerwowego, Ronicki w tej chwili widział wtych ludziach jedynie zbrodniarzy i pragnął ich śledzić aż do skutku.Teraz podsunął się blisko, pod samą framugę okna.Blum już siedział przy stoliku, naprze-ciw Spenzera, tyłem do okna i opowiadał coś z ożywieniem, gestykulując przy tym rękoma, zwłaściwym swej rasie ożywieniem.Adwokat słuchał uważnie, a na jego nalanej, czerwonejtwarzy znać było zadowolenie.Jednakże Ronicki, w obawie, aby nie został dostrzeżonym przez bystro spoglądającegodokoła, Spenzera, musiał opuścić posterunek obserwacyjny, tym więcej, że i tak rozmowytamtych nie był w stanie dosłyszeć.Natomiast nie zrezygnował z dalszego śledzenia tych po-dejrzanych, obecnie, ludzi i przeszedłszy na drugą stronę ulicy, przywarował wzrokiem, nadrzwiach kawiarni.Nie upłynęło jednak więcej nad kwadrans, gdy na ulicę wybiegł Blum, i podszedłszy dowiszącej opodal skrzynki pocztowej, wrzucił doń jakąś niebieska kopertę, po czym szybkopowrócił do lokalu.Ten na pozór błahy wypadek zelektryzował i tak już do ostatnich granic napięte nerwy Ste-fana. Do kogo ten list i co on zawiera? było dla niego naczelnym, najbardziej palącym za-gadnieniem. Co robić?.jak się dowiedzieć. myślał, starając się wynalezć jakiś sposób,który dopomógłby mu do obejrzenia tego listu.Tymczasem jakiś barczysty jegomość podszedł do skrzynki i wrzucił drugi list; zanim wkilka zaledwie sekund, młoda, zgrabna dziewczyna w słomkowym kapeluszu z szerokim ron-dem, uczyniła to samo.Ronicki stojąc naprzeciw liczył te wszystkie wrzucane listy, alby nie zgubić kolejności, wktórej znajduje się koperta, wrzucona przez Bluma.Nareszcie przyszła mu myśl właściwa,.Szybko, nie przestając obserwować pocztowejskrzynki, wyjął z notesu wizytową kopertę, nakreślił na niej ołówkiem adres Mr Childsa, iwrzucił ją do skrzynki, po czym pobiegł na dawne miejsce, postanawiając oczekiwać na funk-cjonariusza pocztowego, który regularnie, co godzinę opróżnia skrzynki.Teraz już nie liczyłnowych, wrzucanych listów, wiedząc o tym, że koperta Bluma znajduje się na siódmym miej-scu przed jego listem. Obawiał się teraz jednego, mianowicie, ażeby w chwili przybyciapocztyliona, któryś ze śledzonych przez niego ludzi nie wyszedł z lokalu.Nie upłynęło więcej nad dziesięć minut, gdy pocztowy motocykl zatrzymał się na skrajujezdni. Przed chwilą wrzuciłem do skrzynki list rzekł Ronicki, podchodząc do pocztyliona na którym przez roztargnienie nie nalepiłem znaczka.Pan zechce mi ten list odszukać.Pocztowiec z wysokości swej władzy spojrzał groznie na natręta i odwróciwszy się doniego plecami, począł odmykać skrzynkę, umieszczoną na motocyklu. Na dowód, że mówię prawdę krzyknął wyprowadzony z równowagi Ronicki uprze-dzam pana, że list jest zaadresowany do Mr Childsa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|