[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Ile zostało ci czasu do osiągnięcia dojrzałości? Rok, dwa?Nana zaszczyciła go ledwie zauważalnym wzruszeniem ramion.Wedle ludzkiej miary jużwyglądała na dorosłą kobietę, ale każdy gatunek miał własny cykl rozwojowy. Legenda mówi, że rodzicie się słabi, aby można było was zabić, nim staniecie siępotworami powiedział wampir, a jego instynkt samozachowawczy po latach milczeniaostrzegł, że posuwa się za daleko. Wybacz mi zbytnią śmiałość, ale zastanawiam się, czy niepowinnaś stąd odejść.Nana skończyła wycieranie stołów.Weszła za szynkwas i wzięła czystą ścierkę.Stalibywalcy zwykle siadali w tych samych miejscach, mogła więc od razu porozstawiać ciężkiekufle z grubego szkła i delikatne kielichy na cienkich nóżkach.Niemal każdą rzecz przecierała,aby nie pozostały na niej ślady palców ani zacieki. Twoim przeznaczeniem będzie niszczyć i tworzyć królestwa, a Redlum chyba nie jest kutemu najlepszym miejscem ciągnął z heroiczną odwagą Edevaldis, bo choć podejrzewał, żeNana wciąż jest zbyt słaba, by go pokonać, pewności nie miał. Poza tym Słodki wciąż niewie, kim jesteś&Kielich w dłoni dziewczyny pękł z głośnym trzaskiem.Kawałki szkła spadły na podłogęwraz z krwią, która popłynęła z rozciętej dłoni.Nana szybko owinęła rękę białą ścierką i wkilku bezszelestnych krokach dopadła schodów prowadzących na górę, gdzie znajdował się jejpokój.Edevaldis, wciąż zaskoczony tym, co się stało, spojrzał na potłuczony kielich.Jej krewroztopiła szkło, a płynna masa zaczęła się formować.Najpierw podłużny pyszczek ziewnąłszeroko, a pózniej sześć palczastych odnóży poruszyło się nieporadnie.Szklane stworzenie niemiało zarysowanych oczu, lecz bez trudu przebiegło przez salę i zniknęło w zakamarkachkarczmy. Zajebiście. Wampir wypowiedział to słowo po raz pierwszy od kilku tysięcy lat.Dzisiajnikt go już nie rozumiał.Grubymi nićmi szyteCzytałem książkę przy jednym ze stołów.Troll pewnie przewracał się w.chyba wolałemsobie nie wyobrażać miejsca i konsystencji, w której się znajdował.W każdym razie niespodobałaby mu się wizja karczmarza, tracącego czas na takie głupoty.Tym bardziej, że tekstnie dotyczył sporządzania trunków, magii ani nawet ziołolecznictwa.Książka wpadła mi w ręce na dużym targowisku w Sortmil jedynym mieście na szlakuhandlowym, które znajdowało się w miarę blisko Redlum.Kupując zamówiony przez wampiry atrament, zauważyłem, że tłum ludzi którzy zapewnekiedyś nauczyli się czytać, ale od lat tej umiejętności nie nadużywali tłoczy się wokółstraganów z książkami.Rzadki widok.Przynajmniej ja widziałem coś takiego po raz pierwszy.Nie muszę chyba dłużej tłumaczyć, dlaczego w środku dnia siedziałem nad powieścią,zachodząc w głowę, kto z całej mądrości tego świata właśnie ten chłam postanowił powielićna prasie drukarskiej.Książka, rzecz jasna, była romansem.W możliwie prosty, pozbawiony wdzięku sposóbprzedstawiała losy ubogiej, acz nieprawdopodobnie pięknej i dobrej dziewczyny, w którejzakochał się bogaty hrabia.Stało się to w pierwszym rozdziale, ale pózniej przez pół książkimłodzi zastanawiali się, czy mogą być razem pomimo dzielących ich różnic oczywiście tylkomajątkowych, bo mężczyzna był równie piękny i dobry, jak jego wybranka.Gdy jużpostanowili, że jednak wezmą ślub, ich otoczenie nie kryło oburzenia, a każdy, kto tylko mógł,nastawał na szczęście młodej pary i& zostało mi jeszcze kilka stron, ale sam nie wiedziałem,czy wolę szczęśliwe, czy łzawe zakończenie, ani dlaczego, do cholery, nadal to czytam.Przerwałem lekturę, gdy usłyszałem stukot końskich kopyt.O tej porze przyjezdni mogliprzejechać przez Powerstreet do dzielnicy ludzi lub zatrzymać się u mnie.Za oknemprzemknęły dwa konie i jezdziec.Chwilę potem usłyszałem pełne oburzenia rżenie jednego zezwierząt, a przybysz nagle zawrócił pod karczmę.Dopiero kiedy zsiadał z konia, zauważyłem,że jest to młoda kobieta.Panna bezradnie rozejrzała się za kimś, kto przyjdzie jej pomóc, a potem sama uwiązaławierzchowca i objuczonego konia przed karczmą.Zrobiła to zresztą tak nieporadnie, żerównie dobrze mogłaby spróbować wytłumaczyć zwierzętom, żeby się stąd nigdzie nieruszały.Kobieta otrzepała dłonie, jakby się strasznie przy tej pracy pobrudziła, po czym weszła dokarczmy.Rozejrzała się, lekko zdezorientowana, i uśmiechnęła nieśmiało na widok romansu wmoich dłoniach. Przepraszam, że przeszkadzam.Strażnik skierował mnie do pana powiedziała.Ponieważ często pracowałem z przyjezdnymi, nauczyłem się dostrzegać szczegóły drobiazgi niepasujące na pierwszy rzut oka.Ona cała była takim drobiazgiem, kobietą, któraprzybyła do Redlum i nie próbowała ukryć ani swojej urody, ani zamożności.Wyglądała nadobrze urodzoną, a jednocześnie zwracała się do mnie z szacunkiem.W dodatku, chociażwydawało się, że cały świat ją przerasta, nijak nie sprawiała wrażenia przestraszonej,przemierzając samotnie miasto potworów. A w czym mógłbym pani pomóc? spytałem wesoło.Wsunąłem książkę do obszernej kieszeni fartucha i wskazałem gościowi miejsce przy stole.Dama usiadła z gracją, a pózniej zaczęła wyłamywać palce jak podrostek.Zarumieniła sięnagle, zdając sobie sprawę z niestosowności tego gestu.Położyła dłonie na blacie, a potemschowała je pod stołem. Chciałabym zamieszkać w Redlum oświadczyła triumfalnie.Podejrzewałem, że od wielu lat przygotowywała się do wypowiedzenia tych słów.A możepo prostu nie mieściło mi się w głowie, że ktoś wpadł na taki pomysł spontanicznie.Równiedobrze mogła podjechać pod oblężoną twierdzę lub trawiony wieczną wojną teren pograniczai oświadczyć, że zawsze marzyła o osiedleniu się w ciekawym miejscu. To nie takie proste odparłem. Mam pieniądze zapewniła, zerkając w kierunku pozostawionych na zewnątrz koni.Teraz dopiero zacząłem się zastanawiać, jakim cudem dojechała tu w jednym kawałku. Wierzę, ale Redlum jest dostatnim miastem.Pieniądze wystarczą na postawienie domu, apózniej będzie musiała się pani jakoś utrzymać.Zmarszczyła czoło w taki sposób, że z trudem powstrzymałem wybuch śmiechu.Była urocza tak właśnie bym ją opisał.Nie tyle zjawiskowo piękna, co wyjątkowo urocza. Potrafię szyć powiedziała powoli. Naprawdę, bardzo dobrze.Mogłabym otworzyćpracownię krawiecką.Spojrzała na mnie z nadzieją, jakbym sprawował jakiś urząd, który zaakceptuje lub odrzucijej prośbę o osiedlenie się w Redlum. Zdaje się, że nie ma u nas dobrych zakładów krawieckich przyznałem z szerokimuśmiechem, bo rozmowa zrobiła się wyjątkowo absurdalna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|