[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jakże będzie  mówił dalej  jeżeli wójtostwa nie dostaniesz?Pan Jakub nie w ciemię bity, uścisnąwszy kolana królewskie, odrzekł śmiało: Najjaśniejszy Panie! Słowo się rzekło, kobyła stoi u płota.Król śmiał się serdecznie i rozkazał wydać prawo na wójtostwo, a słowa śmiałego szlach-cica poszły w przysłowie, które dotrwało naszych czasów, a używa się zwyczajnie, iż słowodane dotrzymanym być winno.8155.WYKRCIA SI SIANEM[.] Sławny dworzanin Smolik [.] zaproszony został od swoich towarzyszów do piwnicyna wino.Byłać to zaprawdę łapka na niego jeno, chcieli wypić beczkę wina, a Smolika zo-stawić, by zapłacił.Ale nie fryc  zwąchał pismo nosem, jednak ochotnie poszedł z nimi.Wchodzą: w piwnicy nasłano siana, stoi porządna baryła z węgrzynem.Pokładli się na sianie,piją dzień cały.Smolik dworuje, aż w końcu chce zrobić zakład, iż sznur z siana wykręci ikażdego nim wyciągnie z piwnicy.Zagrzane głowy wierzyć nie chcą i radzi zakład robią.Smolik kręci siano a woła:  trzymajże mocno, trzymajcie!  i tak kręcąc wychodzi z wolna zpiwnicy.Tu chłopcu koniec oddaje i każe kiedy niekiedy poszarpnąć, a sam w nogi.Pozostaliczekają, jak pierwszego wyciągnie, ale gdy długo nie słyszą Smolika, wybiegają i widzą jenochłopca.To zdarzenie rozeszło się wkrótce, a nawet ciało powód przysłowiu:  Wykręcił się sia-nem. Boć zaprawdę wykręcił się sianem.80Herb Sobieskiego, zwany Janina, jest sama tarcza.81O tym zdarzeniu, które opisałem z podania, zachował jeszcze pamięć książę Jabłonowski w rękopiśmieprzysłów swoich 1702 r.i Wacław Potocki w Jovialitates 1747 r.in 4-to.128 56.[O STAROZCIE KANIOWSKIM][.] Opowiem waszeciom, co pomnę o panu kaniowskim.Nie był ci tak zły, jak mówiono, ale wart diabła, bo niejednego żywota pozbawił, fundo-wał klasztory i wydał jakieś tam pisma, alem nie miał czasu ich czytać.Ludzie po jegośmierci gadali, że w zamku swoim miał loch głęboki z takim mostkiem, co gdy kto stanął nanim, zapadł się na wieki.Tak już strącił 98 ludzi, kiedy swego wiernka tam zrzucił, on goprzeklął i krzyknął lecąc, że sam starosta będzie setny, jakoż gdy chciał pan kaniowski zaj-rzeć do tego lochu, wpadł sam na wieki.Ale to nieprawda, ja waszeciom powiem, co pewniejsza.Jak umarł, leży pochowan w Po-czajowie, a ciało jego z osobliwą dotychczas atencyją pokazują miejscowi księża bazylianie,gdyż pan starosta kaniowski pyszny ten klasztor wydzwignął i nadał.Był on banitem wywo-łanym z kraju, ale pózniej pokutował szczerze, prawdać, miał za co, niemało nastrzelał bab,co im na drzewie kukać kazał.Wspierał on konfederacyją barską, a był tam pan Twarowski,rotmistrz, co gdy mu coś przykrego powiedział, strzelił doń, gdy siedział w karecie.Starostaodtąd był z wielką dlań estymą jak dla onego towarzysza, o którym zaraz.Codziennie odzian łachmanami, z przewieszoną torbą na plecach i kosturem w ręku, jakodziad ubogi wychodził ze swego zamku do odległej przy gościńcu kapliczki, gdzie godzinparę na modlitwach strawił.Wiedziano o tej pielgrzymce starosty, ale drżano przed tym dzia-dem w łachmanach.Zdarzyło się raz, że starosta w drodze, jadąc z Warszawy ze swoim dworem, spotkał towa-rzysza od jazdy narodowej, co za urlopem jechał do domu; młody i dorodny, zwrócił jegobaczność.Po zaczętej rozmowie, gdy się już zabierał do odjazdu towarzysz, starosta zapytuje,czy też się zaopatrzył we wszystko, co żołnierzowi w drodze potrzeba. A masz też, waści, szydełko i dratwę? by, jak się bucik zdziurawi, było czym naprawić.A masz, waści, igiełkę i nici, by mundur rozpruty lub rozdarty zeszyć?Pomięszany towarzysz na próżno tłumaczył się, że już domu bliski nie potrzebował tychostrożności, nieubłagany starosta kazał jako szlachcicowi posłać dywan i sto przypiekanychodliczono. To masz, waści, panie bracie, pro memoria admonicyją cielesną, a nauka w las nie idzie.Waści drugi raz zasobniejszy pojedziesz w drogę.Towarzysz, gryząc język z bólu, skłonił się jeszcze swemu nauczycielowi, dziękował zarodzicielskie rady, w duszy jednakże pomstę zaprzysiągł.Dowiedziawszy się, jak przebranystarosta chodził na modlitwę do kapliczki, o zachodzie słońca z silnym pachołkiem oczekiwałgo pilnie.Jakoż nie zawiódł się w oczekiwaniu: dziad ubogi, w obdartych łachmanach, zczerstwymi policzkami, chociaż siwizną okryty, z poważną brodą, ukazał się na drodze.To-warzysz zatrzymuje go, daje jałmużnę i zaczyna rozmowę. A gdzie to was Pan Bóg prowadzi, mój dziadku? Ot! idę, wielmożny panie, do tej kapliczki, modlić się za grzechy. Zapewnie nie z tej wsi jesteście rodem? O! z daleka, panie towarzyszu! Cóż to mata w tej torbie? Nic dotychczas, czasem bywają okruchy chleba z jałmużny.129  Kiedy tak wędrujecie, mój dziadku, a czy macie też szydełko i dratwę, by, jak się bucikzdziurawi, było czym go naprawić? A masz, dziadku, igiełkę i nici, by suknią rozprutą lubrozdartą zeszyć?Dziad zdziwiony spojrzał na towarzysza i z największą rewerencyją tłumaczyć się usiło-wał, ale nieubłagany moralista za danym znakiem, gdy i pachołek dopomógł, sto przypieka-nych boćkowskich bizunów odliczył. To masz, mój kochany dziadku, ode mnie pro memoria, a drugi raz lepiej już o swoichpotrzebach będziecie pamiętać.To wyrzekłszy wsiadł na konia i odjechał w swoję stronę.Starosta ledwie się dowlokł dozamku, nic nie mówiąc o przypadku, leżał dni kilka pod pozorem słabości.Rzecz dziwna! niepomyślał starosta o zemście na towarzyszu, owszem, wywiedział się o jego nazwisku i przezwpływy swoje wyrobił mu stopień porucznika w tejże samej chorągwi!Pan starosta lubił prosięcinę pieczoną, często bywała więc na stole, właśnie na takie pie-czyste trafił kwestarz.Pan kaniowski już podchmielony zaklął się na swoje wąsy, rozkazująckwestarzowi zacząć prosiaka, że skąd on zacznie, toż samo spotka kwestarza.Mnich wie-dział, że z tym panem żartów nie ma, tym bardziej, że trzech stanęło za nim kozaków, cze-kając skinienia jeno pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl