[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tu jakiÅ› marny bezrobotnykadrowiec, nie wiadomo przez kogo manipulowany, celuje wnas, myÅ›lÄ…c, że wszystko ujdzie mu na sucho.Nie, naprawdÄ™ misiÄ™ to nie spodobaÅ‚o.MiaÅ‚ berettÄ™.BroÅ„, którÄ… bardzo dobrze znam.Kader, Yasmine i ja popatrzyliÅ›my na siebie i milczÄ…co doszli-Å›my do tego samego wniosku.Jak tylko komuÅ› z naszej trójki trafi siÄ™ sposobność - pierwszy jego bÅ‚Ä…d i pan Delambre nieżyje.W tym momencie niemal wszyscy obecni w sali musielipomyÅ›leć, że zwariowali.Ci, którzy wiedzieli, że chodziÅ‚o osymulacjÄ™, natychmiast pojÄ™li, że wróciliÅ›my do realu.Pozostali kompletnie nie rozumieli, jak to siÄ™ staÅ‚o, żeporywacze, którzy dopiero co wziÄ™li ich na zakÅ‚adników, terazsami sÄ… wiÄ™zniami.Pewnie nie mogli tego w żaden sposóbrozgryzć.Menedżerowie Exxyalu, którzy widzieli, jakterroryÅ›ci zastrzelili pana Dorfmanna, ujrzawszy go terazcaÅ‚ego i zdrowego, zorientowali siÄ™ oczywiÅ›cie, że padli ofiarÄ…oszustwa.Ale zobaczyli też ludzi, których nie znali, imężczyznÄ™, który trzymaÅ‚ na muszce ich prezesa i strzaÅ‚ami zpistoletu rozwaliÅ‚ kamery.Efekt oszoÅ‚omienia dziaÅ‚aÅ‚ nakorzyść pana Delambre a.Nim ktokolwiek zdążyÅ‚ zastanowić siÄ™ nad sytuacjÄ…, ten kazaÅ‚nam poÅ‚ożyć siÄ™ na podÅ‚odze na brzuchu, z szerokorozÅ‚ożonymi rÄ™kami i nogami.- Palce też rozprostować! Jeden ruch i strzelam!Tego siÄ™ samemu nie wymyÅ›li.Rozstawione palce to rzecz,o której trzeba wiedzieć.Jednak, mimo fachowych rad,jakich mu ewidentnie udzielono, technikÄ™ miaÅ‚ nowicjusza.Sam zresztÄ… zdaÅ‚ sobie z tego sprawÄ™, kiedy chciaÅ‚ nowoprzybyÅ‚ych przeszukać: ludzie leżeli na ziemi bez Å‚adu i skÅ‚adu,nie mógÅ‚ robić dokÅ‚adnej rewizji i jednoczeÅ›nie mieć ichwszystkich w polu widzenia.To jest główny problemsamotnego napastnika.Od strony technicznej dziaÅ‚anie wpojedynkÄ™ wymaga Å›wietnej organizacji i doskonaÅ‚ejumiejÄ™tnoÅ›ci przewidywania, i jeÅ›li jest jakiÅ› szczegół, o którymczÅ‚owiek nie pomyÅ›laÅ‚, to może być pewny, że wÅ‚aÅ›nie na nimsiÄ™ potknie.Co wiÄ™cej, pan Delambre nie miaÅ‚ do tegoodpowiedniego nastawienia.CiÄ…gle pokrzykiwaÅ‚:  %7Å‚adnychruchów! Kto siÄ™ ruszy, zabijÄ™!.W gÅ‚Ä™bi duszy w siebie niewierzyÅ‚.Tak przynajmniej wyczuÅ‚em, kiedy podszedÅ‚, żebymnie obmacać.Jego ruchy nie byÅ‚y na tyle niezrÄ™czne, by daćmi uzasadniony powód do reakcji, ale brakowaÅ‚o im należytejsystematycznoÅ›ci i precyzji.Ten czÅ‚owiek może popeÅ‚niać bÅ‚Ä™dy, byÅ‚em nawet pewny, że niedÅ‚ugo zrobi pierwszy.Leżącplackiem na ziemi jak pierwszy lepszy klient supermarketupodczas napadu, uznaÅ‚em, że gdybym miaÅ‚ rÄ™kÄ™, nie daÅ‚bymmu żadnych szans.Jeszcze nigdy pan Delambre nie byÅ‚ tak bliski Å›mierci jakwtedy i być może o tym wiedziaÅ‚.Gdy nas rewidowaÅ‚, mimo niewdziÄ™cznej pozycji miaÅ‚ jednÄ…przewagÄ™: wiedziaÅ‚, czego szuka.Głównie telefonówkomórkowych.Po jednym od osoby.A przy okazji zegarków, bynas pozbawić punktów odniesienia.Bez problemu nam jeodebraÅ‚ i wrzuciÅ‚ wszystkie do szuflady wyciÄ…gniÄ™tej z biurka.Potem spuÅ›ciÅ‚ żaluzje w oknach i przeszedÅ‚ do dalszego etapuoperacji, zmieniajÄ…c ukÅ‚ad na sali:- Pan! - krzyknÄ…Å‚ do pana Cousina.- Tak, pan! ProszÄ™wstać, rÄ™ce WCI%7Å‚ do góry, i stanąć tutaj.Z %7Å‚YCIEM!CaÅ‚y czas krzyczaÅ‚, a niektóre sÅ‚owa dosÅ‚ownie wywrzaskiwaÅ‚.Nie widziaÅ‚em, czy byÅ‚ to sygnaÅ‚ zwiastujÄ…cy panikÄ™, czy panDelambre nadal wypeÅ‚niaÅ‚ dzwiÄ™kowÄ… przestrzeÅ„, żebyÅ›my niemogli pomyÅ›leć.Rzecz w tym, że jemu też to uniemożliwiaÅ‚omyÅ›lenie.Jako jeden z pierwszych na jego rozkaz wstaÅ‚em iprzez krótkÄ… chwilÄ™ mogÅ‚em mu siÄ™ przyjrzeć: byÅ‚ bardzopobudzony.I wÅ‚aÅ›nie Å›wiadomość, że jest takirozgorÄ…czkowany, taki porywczy - instynktownie wymuszaÅ‚a nanas posÅ‚uch.CzuliÅ›my, że jest zdolny popeÅ‚nić każdy bÅ‚Ä…d, ale ikażdÄ… zbrodniÄ™.Gdy relacjonuje siÄ™ owe wydarzenia teraz, wszystko wydajesiÄ™ dziać w zwolnionym tempie.Opisuje siÄ™ każdy gest, każdyzamiar, ale w rzeczywistoÅ›ci sprawy potoczyÅ‚y siÄ™ bardzoszybko.Tak szybko, że nie zdążyÅ‚em nawet zadać sobiezasadniczego pytania: dlaczego pan Delambre to wszystkorobiÅ‚? Na co liczyÅ‚? Dlaczego menedżer wezwany na rozmowÄ™kwalifikacyjnÄ… wziÄ…Å‚ swoich przyszÅ‚ych pracodawców nazakÅ‚adników przy użyciu ostrej amunicji? KryÅ‚o siÄ™ za tym coÅ›,czego nie potrafiÅ‚em pojąć, wiÄ™c pomyÅ›laÅ‚em, że lepiejpoczekać, aż sytuacja sama siÄ™ wyklaruje.Tak wiÄ™c kazaÅ‚ nam kolejno wstawać i wskazywaÅ‚ każdemujego miejsce pod Å›cianÄ….Wtedy poleciÅ‚ nam usiąść plecami do niej i poÅ‚ożyć pÅ‚asko rÄ™ce.Okazja do dziaÅ‚ania nieszybko miaÅ‚asiÄ™ nadarzyć, bo to jedna z pozycji, które najtrudniej zmienić.Sam wiele razy stosowaÅ‚em jÄ… podczas różnych operacji.Nie przygotowaÅ‚ szczegółowego planu, bo nieraz wskazywaÅ‚kogoÅ›, wahaÅ‚ siÄ™, mówiÅ‚:  Tam! , a potem zmieniaÅ‚ zdanie: Nie, tam.!.ByÅ‚o to bardzo niepokojÄ…ce.Ale w koÅ„cu wszyscy zostali usadzeni.Nie wiem, czy o taki wÅ‚aÅ›nie rezultat mu chodziÅ‚o, ale byÅ‚ wtym logiczny porzÄ…dek.Po prawej miaÅ‚ ludzi z Exxyal-Europe:pani Camberlin, panna Tran, panowie Cousin, Lussay iGuéneau (który zdążyÅ‚ wÅ‚ożyć z powrotem spodnie imarynarkÄ™).Z lewej moja ekipa: Mourad, Yasmine, Kader, panRenard i ja, i wreszcie poÅ›rodku samotni, wziÄ™ci w kleszczemiÄ™dzy obie grupy, panowie Dorfmann i Lacoste.Efekt, choćimprowizowany, robiÅ‚ wrażenie, ponieważ ci dwaj natychmiastskojarzyli siÄ™ wszystkim obecnym z oskarżonymi na Å‚awiesÄ…dowej.ZresztÄ… to poczuli; obaj zbledli.Chyba bardziejwidoczne byÅ‚o to u pana Lacoste a, który zwykle jest lekkoopalony; pewnie uprawia sporty zimowe.W takich razach, odwrotnie, niż siÄ™ sÄ…dzi, to nie kobietypÅ‚aczÄ… najwiÄ™cej i najgÅ‚oÅ›niej.Pan Guéneau, który wylaÅ‚ jużwszystkie Å‚zy, Å›ciskajÄ…c poÅ‚y marynarki, wpatrywaÅ‚ siÄ™ zuporem w podÅ‚ogÄ™ miÄ™dzy wÅ‚asnymi stopami.PaÅ‚eczkÄ™ po nimprzejÄ…Å‚ pan Lussay, cicho popÅ‚akujÄ…c jak malec, który boi siÄ™, żedostanie lanie.Pani Camberlin szlochaÅ‚a w milczeniu, rozmazaÅ‚siÄ™ jej makijaż, miaÅ‚a ciemne Å›lady na policzkach, tylko nadolnej wardze zostaÅ‚o jeszcze trochÄ™ szminki.UpięćdziesiÄ™cioletniej kobiety to zawsze niezbyt Å‚adny widok.Zkolei panna Tran byÅ‚a blada, wyglÄ…daÅ‚a, jakby w kilka minutpostarzaÅ‚a siÄ™ o dziesięć lat, wÅ‚osy jej oklapÅ‚y.Już nieraz tozauważyÅ‚em.W sytuacjach skrajnych ludzie natychmiastrezygnujÄ… ze wszystkiego, co stanowiÅ‚o o ich urodzie, bo myÅ›lÄ…tylko o tym, żeby przeżyć, i najczęściej brzydnÄ….Ale najwiÄ™ksze wrażenie robiÅ‚ pan Cousin.Już w normalnychwarunkach jego skrajna chudość byÅ‚a szokujÄ…ca, ale teraz byÅ‚sztywny jak wielkanocna Å›wieca, a jego sokole oko zdawaÅ‚o siÄ™przewiercać wszystko na wylot.Odwrotnie niż tamci, gotowi w razie potrzeby wyrzec siÄ™ wszelkiej godnoÅ›ci, byle uratowaćżycie, on wpatrywaÅ‚ siÄ™ w pana Delambre a jak w osobistegowroga, nie spuszczajÄ…c wzroku, nie mrugnÄ…wszy okiem, jakbybyli sobie równi, a jego gesty, kiedy wykonywaÅ‚ poleceniatamtego, wyrażaÅ‚y milczÄ…cy, ale radykalny sprzeciw.Pozostalistarali siÄ™ nie rzucać w oczy, jak najmniej poruszać [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl