[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wszak przepowiadałem ci nie-dawno, że mimo twych obaw zjawię się znów na scenie świata, strojny w blask nowych try-umfów!To jej postanowienie pochlebia mojej dumie, przyznaję; ale drażni mnie to, iż znalazładość siły, aby się tak stanowczo oderwać.Będą zatem między nami inne przeszkody prócztych, których sam jestem twórcą! Jak to! Gdybym się zbliżył, mogłaby nie chcieć; co mówię?Nie pragnąć tego jako najwyższego szczęścia! Toż więc była jej miłość? Jak myślisz, marki-zo, czy godzi mi się to ścierpieć? Czy nie lepiej byłoby ukazać tej kobiecie możliwość pojed-nania, którego człowiek pragnie zawsze, póki widzi bodaj ślad nadziei? Mógłbym spróbowaćtego kroku, ot tak, od niechcenia: to by cię przecież w niczym nie mogło obrazić.Przeciwnie,byłoby to tylko proste doświadczenie, które przeprowadzilibyśmy wspólnie z tobą, a gdybysię nawet powiodło, byłby tylko jeden sposób więcej do ponowienia, gdybyś sobie życzyła,179ofiary, która pono znalazła łaskę w twych oczach.A teraz, piękna przyjaciółko, oczekujęprzyrzeczonej nagrody i wszystkie moje chęci wiążę do twego powrotu.Wracaj prędko od-nalezć swego kochanka, swoje uciechy, swoje przyjaciółki i zwykły bieg naszego światka.Sprawa małej Volanges, o której ci pisałem, poszła gładko.Wczoraj, nie mogąc w mymniepokoju wysiedzieć na miejscu, znalazłem się wśród rozlicznych wizyt i u pani de Volan-ges.Zastałem pupilkę już w salonie, jeszcze w stroiku chorej, ale już w pełnej rekonwale-scencji, świeższą jeszcze i powabniejszą jeszcze niż wprzódy.Wy, kobiety, w podobnym wy-padku miesiąc nie ruszałybyście się z szezlonga: na honor, niech żyją panny! Doprawdy, zbu-dziła we mnie ochotę sprawdzenia, czy w istocie jej stan zdrowia jest pod każdym względemzadowalający.Muszę ci jeszcze powiedzieć, że wypadek dziewczęcia przyprawił niemal o szaleństwoczułego Danceny ego.Z początku ze zmartwienia, dziś znowu z radości.J e g o C e c y l i abyła chora! Pojmujesz, można głowę stracić w takim nieszczęściu! Trzy razy na dobę posyłałpo wiadomości, a nie przeszedł dzień, aby sam ich nie zasięgał; wreszcie piękną epistołą wy-stosowaną do mamy poprosił o pozwolenie złożenia powinszowań z powodu ozdrowieniadrogiej istoty.Pani de Volanges pozwoliła, tak iż zastałem młodego człowieka zasiedziałegojak dawniej, jedynie troszkę ceremonialniej.Od niego mam te szczegóły, bo wyszliśmy razem; pociągnąłem go za język.Nie masz po-jęcia o wrażeniu, jakie sprawiły na nim te odwiedziny.Radość, pragnienia, zachwyty nie-podobne wprost do oddania.Lubię silne efekty, toteż do reszty przyprawiłem go o utratę gło-wy upewniając, że w niedługim czasie dostarczę mu sposobności oglądania jego bóstwa jesz-cze bardziej z bliska.W istocie jestem gotów mu ją oddać, skoro tylko się uporam z moim doświadczeniem.Pragnę poświęcić się tobie w zupełności; a przy tym czyż warto, aby twoja pupilka była imoją wychowanicą, gdyby miała oszukiwać jedynie męża? Arcydzieło to oszukiwać ko-chanka, zwłaszcza pierwszego kochanka! Bo co do mnie, panna Cesia nie może się pochlubić,bym kiedykolwiek zaszczycił ją słowem miłości.Do widzenia, piękna przyjaciółko; wracaj co rychlej objąć nade mną władzę, przyjąć mójhołd i uszczęśliwić mnie zapłatą.Paryż, 28 listopada 17**LIST CXLVMarkiza de Merteuil do wicehrabiego de ValmontNa serio, wicehrabio, porzuciłeś prezydentową? Posłałeś list, który ułożyłam? Doprawdy,jesteś czarujący! Przeszedłeś moje oczekiwania.Wyznaję otwarcie, ten tryumf pochlebia miwięcej niż wszystkie, jakich zaznałam.Wyda ci się może, że ja stawiam bardzo wysoko tękobietę, którą niegdyś ceniłam tak nisko; wcale nie, ależ ja nie nad nią odniosłam zwycię-stwo; nad tobą, wicehrabio; to jest najzabewniejsze i naprawdę rozkoszne.Tak, ty bardzo kochałeś panią de Tourvel, a nawet kochasz jeszcze, kochasz ją jak szale-niec: ale dlatego że ja dla zabawy wykłuwałam ci tym oczy, poświęciłeś ją tak rycersko.Był-byś ją raczej poświęcił tysiąc razy, niżbyś ścierpiał jakiś żarcik! Co robi z człowieka próż-ność! Mędrzec ma słuszność, kiedy mówi, że to prawdziwy wróg szczęścia.Jakżebyś teraz wyglądał, gdybym ci chciała wypłatać tylko figla? Ale ja nie umiem zwo-dzić, wiesz dobrze: gdybyś nawet z kolei i mnie miał doprowadzić do rozpaczy i klasztoru,podejmuję to ryzyko i poddaję się zwycięzcy.180Mimo to jeśli kapituluję, to z czystej słabości: gdybym nawet chciała, ileż jeszcze miała-bym sposobności, aby się podrożyć! A może zasługiwałbyś na to? Podziwiam, na przykład,jak chytrze albo jak naiwnie podsuwasz, abym ci pozwoliła pojednać się z prezydentową.Bardzo by ci dogadzało, nieprawdaż, zyskać całą zasługę zerwania, nie tracąc rozkoszy dal-szego stosunku? W ten sposób niebiańska świętoszka mniemałaby, iż zawsze jest jedyną pa-nią twego serca, gdy ja napawałabym się dumą, że jestem zwycięską rywalką; łudziłybyśmysię obie, ale ty byłbyś zadowolony, a o cóż więcej chodzi?Szkoda, że przy takim talencie do projektów masz go tak mało do wykonania; i że przezjeden nierozważny krok oddzieliłeś się niezwyciężoną przeszkodą od tego, czego tyle pra-gniesz.Jak to! Ty pieściłeś myśl nawiązania na nowo tego stosunku i mogłeś posłać mój list!Uważałeś mnie chyba za bardzo niezręczną! Och, wierzaj, wicehrabio, kiedy kobieta wymie-rzy cios w serce drugiej, zawsze trafi w najczulsze miejsce i rana, którą zada, jest nie do zgo-jenia.Gdy ja godziłam w nią lub raczej kierowałam twą ręką, nie zapomniałam, że ta kobietabyła mą rywalką, że bodaj chwilę mogłeś ją znajdować pożądańszą ode mnie i mnie stawiaćniżej od niej.Jeżeli chybiłam w zemście, zgadzam się ponieść następstwa omyłki.Toteż po-zwalam ci próbować wszystkich środków: zachęcam cię nawet; przyrzekam, że się nie po-gniewam, jeśli ci się powiedzie.Jestem tak spokojna, że nie chcę się tym nawet zajmować.Mówmy o czym innym.Na przykład o zdrowiu małej Volanges.Udzielisz mi o nim stanowczych wiadomości zapowrotem, nieprawdaż? Bardzo mnie to zajmuje.Pózniej twoją rzeczą będzie osądzić, czywolisz oddać dzieweczkę miłemu, czy kusić się drugi raz o stworzenie nowej gałęzi Val-montów pod nazwiskiem Gercourt.Myśl ta wydała mi się dość zabawna; zostawiając ci wy-bór, proszę jednak, abyś nic nie postanawiał, póki nie pomówimy z sobą.Nie znaczy to, bymchciała cię skazywać na zbyt długie oczekiwanie; będę w Paryżu lada moment.Nie mogęstanowczo oznaczyć dnia, ale bądz pewien, że skoro tylko przybędę, pierwszy otrzymaszwiadomość.***, 29 listopada 17**LIST CXLVIMarkiza de Merteuil do kawalera DancenyNareszcie wyruszam, mój młody przyjacielu, i jutro wieczór będę z powrotem w Paryżu.Przez parę dni nie mam zamiaru przyjmować nikogo.Mimo to gdybyś miał jakie pilne zwie-rzenie, godzę się wyłączyć pana z ogólnej reguły; ale jedynie pana, toteż proszę o zachowaniew tajemnicy mego przyjazdu.Nawet Valmonta o nim nie uprzedzam.Gdyby mi ktoś powiedział niedawno, że wkrótce będziesz posiadał moje wyłączne zaufa-nie, nie byłabym uwierzyła.Widać twoja ufność pociągnęła moją.Gotowa jestem przypusz-czać, że włożyłeś w to nieco przebiegłości, może nawet kokieterii.To by nie było dobrze! Aledziś to nie jest niebezpieczne: wszak masz teraz co innego do roboty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|