[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Co do Prezesa, to ktoś wepchnął go twarzą do pojemnika z płynem do prania na sucho i przez jakiś czas tam przytrzymał.Kiedy go w końcu wyciągnęli, nie miał prawie zupełnie twarzy.Musieli ustalać tożsamość na podstawie odcisków palców.W gruncie rzeczy lepsza śmierć czekałaby go chyba na naszym krześle, ale wtedy nie przeżyłby tych dodatkowych dwunastu lat.Wątpię jednak, czy wielce je sobie cenił w ostatniej minucie życia, gdy jego płuca uczyły się, jak oddychać hexlitem i czystym ługiem.Nigdy nie złapali tego, kto go wepchnął.Nie pracowałem już wtedy w więziennictwie, ale Harry Terwilliger wyjaśnił mi wszystko w liście.“Nie dostał czapy - napisał - głównie dlatego, że był biały, ale co się odwlecze, to nie uciecze.Myślę o tym jak o długim odroczeniu egzekucji, która w końcu się odbyła”.Po odejściu Prezesa mieliśmy na bloku E trochę spokoju.Harry’ego i Deana przeniesiono tymczasowo gdzie indziej i przez jakiś czas na Zielonej Mili byłem tylko ja, Brutal i Percy.Co właściwie oznacza, że byliśmy we dwójkę, ja i Brutal, ponieważ Percy trzymał się na ogół z boku.Powiadam wam, ten młody człowiek był geniuszem w wynajdywaniu zajęć, których nie mógł wykonać.Harry i Dean wpadali co jakiś czas, jak mówił Harry, “na pogaduchy” (ale tylko kiedy na dyżurze nie było Percy’ego).W trakcie tych spotkań wielokrotnie pojawiała się również nasza mysz.Karmiliśmy ją, a ona siedziała na podłodze, dostojna niczym król Salomon, obserwując nas błyszczącymi jak paciorki oczyma.To były fajne tygodnie, spokojne i łatwe, mimo obecności Percy’ego, który stale przytruwał nam tyłek.Ale wszystko co dobre, szybko się kończy i któregoś deszczowego poranku w końcu lipca - czy wspomniałem już, jak deszczowe i wilgotne było to lato? - wszedłem do pustej celi i usiadłem na pryczy, która miała się wkrótce stać pryczą Eduarda Delacroix.Jego przybyciu towarzyszył niespodziewany łomot.Drzwi na dwór otworzyły się na oścież, podłogę zalała smuga światła i zaraz potem usłyszałem brzęk łańcuchów i przerażony głos mamroczący coś w żargonie, w którym słowa angielskie przeplatały się z francuszczyzną z Luizjany (więźniowie Cold Mountain nazywali go da bayou).- Hej! Przestań! Na litość boską! Przestań, Percy! - krzyczał Brutal.Zerwałem się na nogi, czując, jak serce wyskakuje mi z piersi.Przed nastaniem Percy’ego tego rodzaju hałasy prawie nigdy się nie zdarzały na naszym bloku; pojawiły się wraz z nim niczym brzydki zapach.- Zapierdalaj szybciej, ty zasrana francuska cioto! - darł się Percy, kompletnie ignorując Brutala.Po chwili pojawił się w progu, ciągnąc za ramię faceta niewiele większego od drewnianego kręgla.W drugiej ręce trzymał swoją hikorową pałkę.Zęby wyszczerzył we wściekłym grymasie i miał twarz czerwoną jak burak, lecz nie wyglądał wcale na nieszczęśliwego.Delacroix próbował dotrzymać mu kroku, ale miał na kostkach kajdany i bez względu na to, jak szybko szurał nogami, Percy wlókł go jeszcze szybciej.Wybiegłem z celi w samą porę, żeby podtrzymać Francuza w chwili, gdy padał na podłogę, i w ten właśnie sposób zawarliśmy znajomość.Percy okrążył go z podniesioną pałką, lecz złapałem go za ramię.Brutal dołączył do nas, tak samo zaskoczony i zdezorientowany jak ja.- Niech m’sieu nie pozwoli mnie bić - bełkotał Delacroix.- S’il vous pla”t, s’il vous pla”t!- Daj mi go tu, daj mi go! - wrzeszczał Percy.Nagle wyrwał mi się i zaczął bić Delacroix po ramionach.Francuz podniósł ręce do góry i pałka tłukła go teraz po rękawach niebieskiej więziennej koszuli.Obejrzałem go później wieczorem i facet miał sińce na całym ciele.Od ich widoku zrobiło mi się niedobrze.Był mordercą i nikt nie miał zamiaru głaskać go po główce, ale nie tak załatwialiśmy te sprawy na bloku E.Przynajmniej dopóki nie pojawił się Percy.- Dosyć tego! - ryknąłem.- Przestań! O co tu w ogóle chodzi?Próbowałem wcisnąć się między Delacroix i Percy’ego, ale na niewiele się to zdało.Pałka Percy’ego wciąż śmigała raz z jednej, raz z drugiej strony.Wiedziałem, że prędzej czy później trafi mnie zamiast Francuza i wtedy przetrzepię mu tyłek bez względu na to, kim był jego wujek.Nie zdołam się powstrzymać, a Brutal chętnie mi pomoże.Właściwie żałuję, że tego nie zrobiliśmy.Nie doszłoby dzięki temu do różnych gorszych rzeczy, które zdarzyły się później.- Ty zasrany pedale! Nauczę cię trzymać ręce przy sobie, ty parszywa cioto! - ryczał Percy.Trzask! Prask! Delacroix krwawił teraz z ucha i wrzeszczał jak zarzynany prosiak.Przestałem go nieudolnie osłaniać, złapałem za ramię i pchnąłem do celi, gdzie padł twarzą na pryczę.Percy zatańczył wokół mnie i zdzielił go po raz ostatni w tyłek, można powiedzieć, na pożegnanie.A potem Brutal złapał go za rękę - Percy’ego, nie Delacroix - i odciągnął na drugą stronę korytarza.Zamknąłem drzwi celi i odwróciłem się do Percy’ego.Szok i osłupienie walczyły we mnie z czystą furią.Percy spędził już z nami kilka miesięcy, dosyć, żebyśmy zorientowali się, że go nie lubimy, a jednak dopiero teraz zrozumiałem w pełni, jak bardzo jest nieobliczalny.Wpatrywał się we mnie nie bez pewnego lęku - w głębi duszy był tchórzem, nigdy nie miałem co do tego żadnych wątpliwości - lecz mimo to wierzył, że chronią go jego koneksje.I nie mylił się.Przypuszczam, że pewni ludzie nigdy tego nie zrozumieją, nawet po tym wszystkim, co tutaj napisałem, ale ci ludzie znają Wielki Kryzys wyłącznie z podręczników historii.Dla kogoś, kto pamięta tamte czasy, te dwa słowa były czymś więcej niż tylko książkowym określeniem.Jeśli miałeś stałą robotę, trzymałeś się jej, bracie, rękami i nogami.Twarz Percy’ego leciutko pobladła, lecz policzki miał wciąż zaróżowione.Włosy, zaczesane normalnie do tyłu i lśniące brylantyną, opadły mu na czoło.- Co cię, u Boga Ojca, napadło?! - wrzasnąłem.- Nigdy jeszcze.nigdy! nie pobito na moim bloku więźnia.- Mały skurwysyn próbował złapać mnie za jaja, kiedy wyciągałem go z furgonetki - wyjaśnił Percy.- Zasłużył sobie na to i jeszcze ode mnie oberwie.Zdumienie odebrało mi przez chwilę mowę.Nie sądziłem, by najbardziej nawet agresywny homoseksualista był w stanie zrobić to, co przed chwilą opisał Percy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|