[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz? Nic nie rozumiem  przyznała się szczerze. Ni w ząb.Wiem jednak, że muszęsię przebrać, prawda?Nie wymagało to wielkiego talentu strategicznego.Po prostu widziała, że miał jejmundur przewieszony przez ramię. Mhm  mruknął. Chodzmy do stajni. Aż tak zle?Z trudem unosząc dół sukni jedną ręką, ruszyła w stronę wspaniałego budynku zezłoconego drewna.Widok Biafry wywiał wszystkich służących bardziej skutecznie niżnajazd stu rycerzy Zakonu tnących wszystko, co żyje.Otworzył przed nią drzwi, uno-sząc pochodnię.Kilka koni zarżało gwałtownie od nadmiaru światła.Któryś strzeliłkopytami w drzwi boksu.Nie trzymano tu wałachów.Biafra przewiesił jej mundur przez najbliższy pałąk, zapalił lampkę i odwrócił siędemonstracyjnie.Achaja zaklęła szpetnie.449  Słuchaj  przygryzła wargę. Nie zdejmę tej sukni jedną ręką.Musisz mipomóc, więc przestań się głupio odwracać.Poczuła na plecach jego delikatne dłonie rozsznurowujące gorset. Z kurtką sobie poradzę sama  dodała. Ale musisz mi włożyć spódniczkęi zasznurować buty.Zdjął jej wspaniałą suknię jednym ruchem. Przepraszam  powiedział cicho. Za co? Za to, że patrzę tam, gdzie patrzę. Przełknął ślinę. Dzięki  uśmiechnęła się. Ale ubierz mnie, zanim zamarznę.Pomógł jej włożyć opaskę, ciepłą kurtkę podbitą białym barankiem, a potem. No, dobra  mruknęła. Teraz odwrócę się do ciebie przodem.I opuść wzrok,małpo!Wzięła głębszy oddech i odwróciła się.Założył jej spódniczkę i zapiął szeroki pasz mieczem.Nie wiedziała, gdzie zerkał, bo sama usiłowała patrzeć gdzieś w bok.Kiedy450 jednak włożył jej i zasznurował buty, a potem się podniósł, ich oczy spotkały się nachwilę.Wiedziała już, że nie odwracał wzroku. Ty świnio!  szepnęła. Tak na mnie mówią- przytaknął. %7łeby cię. Machnęła zdrową ręką, zmieniając temat. No, dobra.Co siędzieje? Eeeeee. Zaskoczyła go, bo chyba się rozmarzył.Nie mógł tak od razu po-wrócić do tematu. Mam dla ciebie rękawiczki. Pomógł jej wsunąć na lewą dłońskórzaną, specjalnie usztywnioną rękawicę.Kiedy za pomocą zębów włożyła podobnąna prawą dłoń, uznała, że to świetny pomysł.Przynajmniej z daleka nie widać było jejkalectwa. Mam jeszcze coś. Wyjął z sakwy kolejną rękawicę.Tym razem żelazną.Pokazać ci?Skinęła głową.Założył niesamowicie ciężkie urządzenie na jej lewą rękę. Niezłe, co? Myślisz, że jak palnę tym kogoś w głowę, to umrze?451  To też.ale najpierw spróbuj uderzyć się sama wnętrzem dłoni w bok.Rąbnęła się w biodro i syknęła zaskoczona.Spomiędzy jej nieruchomych palcówwyskoczyło ostrze dłuższe niż w normalnym sztylecie. I jak? Niezłe!  roześmiała się. Kosztowało majątek, prawda?Uśmiechnął się. Tanie nie było. A jak to się chowa? No, niestety, ktoś ci musi pomóc. Majstrował przy żelaznej rękawicy. Po-wtórne napięcie mechanizmu wymaga osoby oburęcznej.Ale.ty też już masz w pew-nym sensie obie rączki. Sprawne do zabijania?  zakpiła. Owszem.Niepotrzebnie kpiła.Pomysł zeskórzanymi rękawiczkami był naprawdę świetny.Przynajmniej nikt nie będzie się gapiłna jej przygięte wiecznie palce.Wiedziała, że szlachta z gór też nosi takie, jeśli jestmróz.Naprawdę była mu wdzięczna.Bo faktu, że jedna z nich jest usztywniona meta-lowymi listwami, żaden postronny obserwator nie mógł odkryć od razu.452  No a co z tymi trzema faktami? Gromadzę właśnie dokumenty  mruknął. Podeślę ci wszystko po drodze,bo chciałbym, żebyś już jechała. Gdzie? W stronę Wielkiego Lasu. Podał jej małą kartkę. To są miejsca, gdzie sięzatrzymasz.Będą czekały na ciebie wszystkie papiery i. Popatrzył na nią uważ-nie. Podejmij decyzję. Kurde! Jaką? Właściwą. Znowu uśmiechnął się promiennie. Ja muszę tu zostać, bo posełDery nadciągnie lada dzień.A dobrze byłoby nie wszczynać nowej wojny handlowej natej granicy. Jak dobrze znać człowieka, który sam jeden powstrzyma wojnę handlową zakpiła. Gówno mogę sam powstrzymać.Ale twoja Starsza Siostra chce, żebym był przyniej, bo ważniejsze dla nich wszystkich jest to, co się stanie jutro, od tego, co się stanieza dziesięć dni.Nawet jeśli jutro grozi nam najwyżej wzięcie kijem w mordę, a za453 dziesięć dni wszyscy zginiemy w powodzi. Odkaszlnął lekko. Słuchaj, nie żebymcię poganiał, ale. Tak, tak, sprawa gardłowa. Znała go już na tyle, by wiedzieć, że rozmowęz kobietą uważa za stratę czasu.Ale tym razem się myliła. Odprowadzę cię kawałek.Porozmawiamy na koniach. Aż tak zle?  powtórzyła. Może: aż tak dobrze?  Poprowadził ją w stronę głównej bramy w murze oka-lającym pałac. Słuchaj, mamy jakąś małą.bardzo małą szansę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl