[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wymruczał niewyraznie kilka słów w mowie Wookiech, a potem powiedział - te\chyba nieświadomie - coś, co zabrzmiało jak plusk wielkiego kamienia wrzuconego w gęstąciecz.Chwilę pózniej rozległ się stłumiony huk, a po nim napływający z większej odległościgrzmot eksplozji kuli plazmy.- Trochę za blisko! - zawołała Alema od drzwi dziobowej śluzy.-Unieście o jedenstopień, a spalicie ich na popiół.- Rozumiem, \e jesteśmy atakowani? -odezwała się Jaina, zerkając na Zekka.- Mo\e niezupełnie atakowani, ale nasi wrogowie się zbli\ają-przyznał młody Jedi.-Nom Anor wcią\ jeszcze usiłuje pochwycić nas \ywych.Na ustach Jainy pojawił się krzywy uśmiech.- Niech spróbuje.- Zsunęła się ze stosu szczątków i sięgnęła po cię\ki karabinblasterowy.- Cieszę się na samą myśl o tym - dodała.W ciągu wielu dziesięcioleci obijania się po galaktyce Han nie słyszał niczego równieniesamowitego jak zawodzenie pogrą\onej w \ałobie istoty rasy Noghri.Nieziemskie jękiprzypominały mu odgłos kraszonej durastali albo dziwaczny skrzek, jaki się wydobywał zkomunikatora, ilekroć jakaś gwiazda miała przeistoczyć się w supernową.Chocia\ odgłosdochodził z bardzo daleka, z przeciwległego krańca Sokoła , przyprawiał go o dreszcz iwyciskał łzy z oczu.Han spędził w towarzystwie Noghrich osiemnaście lat, ale nie mógłbypowiedzieć, \e ich rozumie.Wiedział jednak, jak wiele im zawdzięcza, i zawsze czuł ból,kiedy ktoś oddawał \ycie w obronie członków najbli\szej rodziny.Otarł oczy i przestał obserwować deszcz płonących wraków, bezustannie opadającychza iluminatorem sterowni Sokoła.Popatrzył na wyświetlacz czujnika temperatury - na ty ledługo, \eby odczytać temperaturę reaktora.- Upłynie mniej więcej dziewięćdziesiąt sekund, zanim staniemy się jeszcze jednąkula ognia i roztrzaskamy o ścianę najbli\szego wie\owca - powiedział.- Sądzisz, \ewystarczy czasu na dociągnięcie do Imperial City? A mo\e powinniśmy się skierować doWzgórz Calocour? - Odczekał sekundę, pięć, dziesięć.- Leio?Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, odwrócił się w jej stronę.śona siedziała w ogromnymfotelu drugiego pilota absolutnie nieruchomo.Zło\yła ręce na podołku i wpatrywała się wewłasne stopy.Han zauwa\ył pierwszy raz, \e stary fotel Chewbaccy jest dla niej za du\y.Stopy Leii kołysały się dobre dziesięć centymetrów nad płytami pokładu.Ujął ją za rękę.- Leio, ocknij się - powiedział.- Jesteś mi potrzebna.Leia uniosła głowę, ale spojrzała przez iluminator na widoczną w oddali kolumnędymu unoszącego się z wraku gwiezdnego niszczyciela.- Do czego, Hanie? - zapytała.- I tak nie masz ze mnie \adnego po\ytku.- śadnego po\ytku? - powtórzył jak echo jej mą\.- To nieprawda! Jeszcze nigdy niesprawiłaś mi zawodu.W końcu Leia odwróciła głowę i spojrzała na niego.- Owszem, Hanie, zawiodłam cię - powiedziała.- To ja pogoniłam za Viqi Shesh.- Ja tak\e - przypomniał Solo.- Ale to nie ty zgubiłeś małego Bena i nie ty jesteś winien śmierci Adarakha.- Doprawdy? - Han zerknął kątem oka na wyświetlacz czujnika temperatury reaktora,a potem teatralnym spojrzeniem powiódł po sterowni.- To dziwne.Jakoś ich tu nie widzę.- Hanie! -westchnęła Leia.Przeniosła spojrzenie na dymiące zgliszczawysokościowców Coruscant.- Dobrze wiesz, co mam na myśli.- Chyba tak - przyznał Solo.- Nie sądziłem tylko, \e odejdziesz, jak kiedyś ja postracie Chewbaccy.Myślałem, \e jesteś silniejsza.Leia spojrzała na niego i chyba nareszcie naprawdę go zobaczyła.- Jak mo\esz mówić coś takiego? - zapytała.Jej głos pozostał spokojny, alewyczuwało się w nim gniew i frustrację.-Ciebie tak\e musiało to zaboleć.a mo\eprzejmujesz się tylko losem Wookiech?- Przejmuję się losem wszystkich istot.- Han postarał się utrzymać gniew na wodzy.Wiedział, \e jej złość i rozgoryczenie to dobre oznaki, podobnie jak byłyby nimi jakiekolwiekinne emocje.- Właśnie dlatego tym razem nie zamierzam zrezygnować.Nigdy więcej.Toprawda, Chewbacca, Anakin i Adarakh od nas odeszli i wkrótce taki sam los spotka Bena,Luke a i mo\e Marę, ale my nadal mamy siebie.-I chyba nikogo więcej.- Leia znów spojrzała przez transpastalowy iluminatorsterowni Sokoła.- Mamy jeszcze nadzieję - sprostował Han.- Dopóki mamy siebie, dopóty jestnadzieja.Dla nas, Jacena, Jainy.bez względu na to, gdzie teraz przebywają.NowaRepublika tak\e mo\e jeszcze mieć nadzieję.- Nowa Republika? - \achnęła się Leia tak głośno, \e niemal zagłuszyła zawodzenieMeewalhy.- Zlepy jesteś? Nie istnieje \adna Nowa Republika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|