[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Kiedy dzierżyłaś władzę, a miliony787drżały na dzwięk twego imienia.A Jaldabaot.Nie próbuj mi przerywać! Jaldabaotuznał Królestwo za swoją własność i przez pychę i tyrańskie zapędy stracił łaskę Pa-na.Wiecznie powtarzasz, że kultywujesz dawne wartości.%7łe ocaliłaś cząstkę złotegowieku.Tu, w tym pałacu podobnym do skrzyni na klejnoty, kapiącym od przepychui zimnym niczym kostnica.Uważaj, żeby skarb nie zamienił się w zatrzaśniętą szkatułępełną śmiecia i szmat.Bo czegoś mu brakuje, moja mądrości.Serca.Oczy archanioła lśniły.Spohia siedziała blada, nieruchoma, w haftowanych jedwa-biach podobna do pięknej lalki.Milczała. Myśl znowu, Sophio powiedział Razjel, a w jego głosie dzwięczał lód.Bo ja nie zamierzam przestać szukać.Pamiętaj, kocham tajemnice.A jeszcze bardziejrozwiązania tajemnic.Wiem, że dostarczyłaś Ochowi dowodów przeciw Gabrielowi.Twój wywiad zbierał je latami.Ale i mojemu trudno coś zarzucić, więc dowiedziałemsię.Więcej, wiem także, że stoisz za masakrą w lesie Teratela.W męskim przebraniu,nieudolnym magicznie, bo nie udało ci się zmienić rysów twarzy, wynajęłaś zwykłegobandytę, Ram Izada, żeby dokonał prowokacji.Dostarczyłaś mu eliksirów przemienia-jących, nieco lepszego gatunku niż twoje przebranie, przyznaję.Dlaczego się nie od-788zywasz, piękna Sophio? Milcz dalej i słuchaj, bo nie skończyłem.Wszystkiego tegodokonałaś, żeby poprzeć Jaldabaota, wroga Królestwa, banitę, zdrajcę, obecnie zwane-go Mastemą, Przeciwnikiem.Czyim przeciwnikiem, przyjaciółko? Czyż nie Jasności?Czyż nie Pana? Czy to jeszcze zdrada, czy już upadek, władczyni chórów żeńskich?Razjel zaciskał dłonie w pięści, ale głos miał nadal zimny i spokojny. W imię czego, Sophio? Pustej próżności, czczej żądzy władzy.Jak ty, zwananaczyniem mądrości, mogłaś okazać taką głupotę? Na co liczyłaś? %7łe Siewca usadziz powrotem Jaldabaota na tronie, a ciebie po jego prawicy? %7łe powrócą złote czasy wa-szych tyrańskich, okrutnych, podłych rządów? Liczyłaś na Siewcę, cień Pana, nosicielaśmierci i chaosu? Rozumiem, Jaldabaot.On jest od dawna obłąkany, ale ty? Tego niesposób nazywać głupotą, słodka pani.To starcze rozmiękczenie mózgu!Usta Sophii zadrgały, oczy zwęziły się wściekle.Wbiła palce w oparcia fotela, alenie odezwała się.Razjel wycelował w nią palec. Tak, Sophio.Jesteś stara.W tym pięknym ciele mieszka dusza staruchy, żądnejwładzy, wściekłej, że została zepchnięta na margines, pełnej nienawiści do wszystkiego789co żywe, młode, nowe! Sama zatrzasnęłaś się w trumnie ze złota.Twoja sprawa! Alekiedy wyciągasz macki, żeby niszczyć Królestwo, nie dziw się, że znajdzie się ktoś, ktoci je utrąci.I jeszcze jedna kwestia, która czyni z naszej małej wojny moją osobistą spra-wę.Nie zwykłem przechodzić do porządku dziennego nad krzywdami wyrządzonymiprzyjaciołom, a ty próbowałaś zamordować Daimona.Podstępnie, głupio i podle, tylkopo to, żeby nie dopuścić do spełnienia przepowiedni.%7łeby nie znalazł się nikt zdolnywalczyć z Siewcą.%7łeby ta krwawa glista, Jaldabaot, powrócił.Jak myślisz, wystarczyfaktów, aby strącić z szyi twoją śliczną, pustą główkę? Nie masz dowodów! syknęła wściekle.Nieładny uśmiech wykrzywił usta archanioła. Nie mam, ale znajdę.Pamiętaj, jestem cierpliwy i skrupulatny.I dołożę wszelkichstarań, obiecuję.Przyjdzie czas, gdy będę miał cię w garści, słodka przyjaciółko.Wiedzteż, że w razie czego nie zawaham się tej garści zacisnąć.Sophia odprężyła się natychmiast.Rozluzniły się palce zaciśnięte na oparciach, je-dwab sukien zaszeleścił śpiewnie.790 Zatem powodzenia, mój słodki przyjacielu zagruchała kpiąco. Miłych po-szukiwań.Lodowy błękit oczu Razjela zmierzył się z bursztynowym spojrzeniem anielicy. Babranie się w kloace rzadko bywa przyjemne.Choć czasami konieczne.%7łegnaj,Sophio.Usłyszałaś już moją radę.Postąpisz, jak zechcesz.Odwrócił się, żeby wyjść.W progu zatrzymał go głos Sophii. Razjelu, rozumiem, że od dziś mam w tobie wroga?Uśmiech na twarzy archanioła był ostry jak sztylet. Nie, pani powiedział. Tylko bacznego obserwatora.* * *Dawczyni Wiedzy i Talentu, czysta Mądrość, były eon eonów, niegdysiejsza gwiaz-da wśród kosmokratorów jeszcze długo po wyjściu Razjela nieporuszona, zadumanasiedziała na tronie, podobna z pozoru do pięknej rzezby.Ale w jej duszy płonęła wście-kłość.Chłystek.Ośmielił się grozić.Jeszcze zobaczymy, kto wygra.Po czyjej stro-nie opowie się Zwiatłość.Archaniołowie.Prostacy, nędznicy, plebs.Nie im się równać791z wielkimi tego świata.Chłystki.Bezczelne chłystki! Chcą się z nią mierzyć? Możei przegrała małą batalię.Ale nie skapituluje.Przeczeka, uśpi ich czujność i uderzy zno-wu.Odzyska tron, władzę, wpływy.Przywróci wreszcie porządek.Na Jasność, tak!Wściekłość szalała w piersi opiętej ceremonialną, złotą suknią.Bursztynowe oczyciskały gromy.Pistis blada, szalona ze złości, wpijała długie palce w oparcia fotela.Podniosła się wreszcie i ruszyła przez komnaty pałacu z szelestem kosztownychsukien.Dworzanie ustępowali jej z drogi, dżinny służebne kuliły się po kątach.Panibyła nie w humorze, a to zawsze mogło się zle skończyć.Sophia zbiegła schodami na dół, niemal biegiem minęła wejście do swej prywatnejpracowni, skręciła w wąski korytarz.Dwa czuwające w nim dżinny natychmiast zgięłysię w ukłonie.Pistis ruchem ręki nakazała otworzyć ciężkie, masywne drzwi.Weszłado obszernej sali pozbawionej okien.Zwiatło zapewniały unoszące się u sufitu kule cie-płego blasku.Podłogę i ściany komnaty pokrywały grube, kosztowne kobierce.Prawnienie było sprzętów.Aoże zastępowało płaskie podwyższenie zarzucone stertą miękkichkołder i kunsztownie wyszywanych poduszek.Podobne poduszki, porozrzucane niedba-792le po podłodze, służyły do siedzenia.W rogu stał maleńki, niski stolik pokryty barwnąemalią.Ogromny, srebrzysty anioł siedział nieruchomo na podłodze pośrodku pokoju.Miałpustą twarz pozbawioną wszelkiego wyrazu.Sophia zbliżyła się. To ja szepnęła Powiedz, że mnie poznajesz.Spojrzenie srebrnych niczym rtęć oczu skrzyżowało się z wzrokiem Pistis. Na kolana! zaskrzeczał nagle anioł ochrypłym głosem Wyznaj przewiny!Chwała! Chwała! Wznosi się Prawica Pana! Nadchodzi eon eonów, Wielki Archont,Pan Siedmiu Wysokości! Zpiewajmy! Chwała!Sophia cofnęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|