[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jego słowa wywołały u Keet przypływ żalu.Podobnie, chociaż nieco słabiej,zareagował Jasam.Oboje wiedzieli, jak bliski był śmierci, i być może ta chwila prywatnościmogła być ich ostatnią.Zanim jednak zdołali odpowiedzieć, na pokładzie medycznymzadudnił głos kapitana:- Doktorze, oto najświeższe informacje.Opuszczamy orbitę i schodzimy na poziommorza.Mierzymy w miejsce odległe o trzysta mil od wyspy, po stronie przeciwnej dowybrzeża, na którym wylądowały pająki.Szacowany czas przybycia to dwie godziny.Wzgórze, za którym się ukryły, osłoni także i nasz dolot do wyspy.Naydrad i dwa serwybędą czekać, aby przejąć rozbitków.Na razie nie mamy nowych wieści od Danalty.Naszeczujniki nie wykryły żadnego ruchu w okolicy trzech statków pająków, możliwe więc, żewszyscy tam śpią.Pan też pewnie ledwie się trzyma na skrzydłach, proponuję więc podobniezażyć trochę wypoczynku.- Dziękuję, przyjacielu Fletcher, to dobra rada i natychmiast z niej skorzystam.Złożył skrzydła i przysiadł na stelażu aparatury medycznej, gdy nagle wyczuł subtelnązmianę w emocjach Keet.Dotąd wszystkie jej odczucia, niezależnie od tego, czy dotyczyłyJasama, druuli czy całej sytuacji, były ostre i wyraziste.Kochała i nienawidziła z tą samąintensywnością.Teraz jednak pojawiła się w niej szczególna miękkość i łagodność.- Wiem, że nie potrafię odbierać cudzych emocji tak jak ty - powiedziała powoli - alez twoich słów i twojego zachowania zarówno tutaj, jak i wcześniej, na naszym statku,wnoszę.a właściwie czuję, że nasze dobro, Jasama i moje, naprawdę leży ci na sercu.Zgadza się?- Tak - odparł Prilicla, starając się nie zasnąć.- Na Trolannie takie pytanie byłoby wręcz obrazliwą sugestią aberracji umysłowej, aletutaj chyba.Czy twoja troska o tę druulowatą uzdrawiaczkę Murchison jest tak samogłęboka jak to, co czujesz wobec nas?- Tak - powtórzył Prilicla.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYPierwsi weszli jednak na pokład piloci niosący szybowce ze złożonymi skrzydłami.Zaraz po nich wkroczyła na rampę grupa niosąca Murchison oraz osłaniający ich strażnicy zkuszami.Patolog zauważyła, że rampa była szeroka i zdumiewająco długa.Sięgała od dziobu ażdo suchego lądu.Wydawało się to nieprawdopodobne, ale w głowie Murchison powstałoprzypuszczenie, że pajęczy marynarze bali się wody.Wewnątrz statku została przeniesiona korytarzem, który był tak niski, że gdyby nieleżała w hamaku, mogłaby uszkodzić sobie twarz o szorstki, włóknisty sufit.Co jakieśdwadzieścia metrów rozmieszczono migoczące lampy.Woń wydzielana przez płomieniesugerowała, że do ich budowy użyto raczej jakiegoś oleju roślinnego niż ropy naftowej.Każda lampa pływała w wielkim drewnianym naczyniu z wodą, obok zaś stały po dwajeszcze większe pojemniki, jeden z wodą, drugi z piaskiem.Murchison pomyślała, żewidocznie ognia pająki boją się nie mniej niż wody, a potem przypomniała sobie wszystko, cosłyszała o czasach ziemskich żaglowców.Wtedy też bardzo dbano o to, aby ogień niewymknął się spod kontroli.Po dłużącym się krążeniu ciemnymi przejściami jej hamak spoczął na pokładzie.Znajdowała się w pomieszczeniu o powierzchni około sześciu metrów kwadratowych i na tylewysokim, że gdyby ją rozwiązano, mogłaby w nim uklęknąć wyprostowana.Porywacze mieli najwyrazniej taki właśnie zamiar, dwóch bowiem uniosło ją iprzytrzymało twarzą w dół, a trzeci otworzył otwór gębowy i zrobił coś, co zmiękczyło ipoluzowało nici.Potem zaczęli obracać ją z wolna, a pająkowaty wchłonął wszystkierozwinięte pasma.Gdy skończył, pozostali wyszli z kabiny, ten jeden zaś owinął Murchison nogę wkostce czymś miękkim, co okazało się podściółką pod pętlę liny, tym razem splecionej chybaz jakiegoś włókna roślinnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|