[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jakiś sceptyk dopisał ołówkiem: „O ile to możliwe", i postawił znak zapytania.Ta nieznana osoba oraz fakt, że w dniu 20 lipca nie przyjąłem zaproszenia na Bendlerstrasse, uratowały moją sytuację.Dziwne było, że Hitler nigdy nie zagadnął mnie w tej sprawie.Oczywiście zastanawiałem się wówczas nad tym, co bym uczynił, gdyby pucz 20 lipca powiódł się i rzeczywiście zażądano by ode mnie dalszego sprawowania urzędu.Zapewne zgodziłbym się na to w okresie przejściowym, ale nie bez skrupułów.Biorąc pod uwagę wszystko, co dzisiaj wiem o osobach i motywach sprzysiężenia, prawdopodobnie w ciągu krótkiego okresu współpracy z nimi uwolniłbym się od przywiązania do Hitlera i przyłączyłbym się do nich.Ale moje pozostawanie w rządzie już od pierwszych chwil stałoby pod znakiem zapytania i byłoby wręcz niemożliwe; każda bowiem moralna ocena istoty reżimu i mojej osobistej w nim pozycji musiała prowadzić do przeświadczenia, że w Niemczech po Hitlerze nie mogłem zajmować kierowniczego stanowiska.Tego samego popołudnia zorganizowaliśmy w sali posiedzeń, podobnie jak wszystkie ministerstwa, manifestację wierności z udziałem kierownictwa resortu.Cała impreza nie trwała dłużej niż dwadzieścia minut.Wygłosiłem wówczas najsłabsze i bardzo niezdecydowane przemówienie.Mimo iż zazwyczaj starałem się nie używać utartych sloganów, tym razem z przesadą ukazałem wielkość Hitlera i naszą wiarę w niego oraz po raz pierwszy zakończyłem swe wystąpienie okrzykiem: „Sieg heil!" Dotychczas uważałem za zbędne używanie tego rodzaju zwrotów, nie leżało to w mojej naturze ani nie licowało z moją godnością.Teraz czułem się niepewnie, czułem się skompromitowany i mimo wszystko zaplątany w trudne do przeniknięcia procesy.Nawiasem mówiąc, moje obawy nie były bezpodstawne.Krążyły plotki, że mnie aresztowano, to znowu o dokonanej już egzekucji -znak, że kuluarowa opinia ciągle jeszcze traktowała moją pozycję jako zagrożoną.Wszystkie te wątpliwości zostały rozwiane z chwilą, gdy Bormann polecił mi znów wygłosić przemówienie na temat zbrojeń na naradzie gauleiterów w Poznaniu w dniu 3 sierpnia.Zebranie to przebiegało jeszcze pod wrażeniem wydarzeń 20 lipca; i chociaż zaproszenie oficjalnie rehabilitowało mnie, to jednak od samego początku spotkałem się z wyraźną rezerwą.Czułem się odosobniony wśród licznie zebranych gauleiterów.Najtrafniej scharakteryzowała nastrój uwaga, jaką tego popołudnia wypowiedział Goebbels do otaczających go gauleiterów i reichsleiterów partii: „Teraz wreszcie wiemy, po czyjej stronie stoi Speer".Właśnie w lipcu 1944 roku nasze zbrojenia osiągnęły punkt szczytowy.Nie chcąc znów drażnić przywódców partii i pogarszać swojej sytuacji, byłem tym razem ostrożny w formułowaniu ogólnych uwag i zamiast tego zasypałem ich lawiną liczb o osiągnięciach naszej dotychczasowej pracy i o nowych zadaniach, jakie powierzył nam Hitler.Te dodatkowe żądania wzrostu produkcji zbrojeniowej musiały uzmysłowić przywódcom partii, że właśnie ja i mój aparat byliśmy w tych miesiącach nie do zastąpienia.Udało mi się wywołać poruszenie, gdy na wielu przykładach udowadniałem, jak wielkie zapasy sprzętu pozostają w wojsku nie wykorzystane.Goebbels krzyczał głośno: „Sabotaż! Sabotaż!", pokazując, jak bardzo kierownictwo od 20 lipca dopatrywało się we wszystkim zdrady, sprzysiężenia i złośliwości.Gauleiterzy byli jednak pod wrażeniem mojej relacji o naszych osiągnięciach.Uczestnicy zebrania udali się z Poznania do kwatery głównej, gdzie następnego dnia w sali kinowej przemawiał do nich Hitler.Wprawdzie pod względem rangi nie należałem do tego kręgu osobistości 5, otrzymałem jednak od Hitlera wyraźne polecenie, abym wziął udział w zebraniu.Usiadłem w ostatnim rzędzie.Hitler mówił o następstwach 20 lipca, znów tłumaczył swe dotychczasowe niepowodzenia zdradą oficerów wojska i był pełen nadziei na przyszłość: teraz uzyskał pewność siebie „jak nigdy przedtem w swoim życiu".Dotychczas sabotowano wszystkie jego wysiłki, ale teraz klika przestępców została wykryta i usunięta, w końcu pucz ten stanie się być może błogosławieństwem dla naszej przyszłości.Tak więc Hitler powtórzył prawie dosłownie to, co bezpośrednio po puczu wyjaśniał już swemu najbliższemu otoczeniu.Już wydawało się, że i ja wbrew wszelkiej logice ulegam jego sugestywnemu oddziaływaniu, gdy Padło zdanie, które podziałało na mnie jak uderzenie obuchem i położy-ło kres oszukiwaniu samego siebie: „Jeżeli teraz naród niemiecki ulegniew tej walce, będzie to oznaczać, że był za słaby.Wtedy okaże się, że nie zdał egzaminu wobec historii, że przeznaczony był nie do czego innego, jak tylko do zagłady".Odstępując od zwyczaju nieeksponowania swych współpracowników, w przemówieniu tym Hitler zwrócił uwagę na moją pracę i zasługi.Prawdopodobnie wiedział albo przeczuwał, że wobec nieprzyjaznego nastawienia gauleiterów niezbędne stało się zrehabilitowanie mnie, abym mógł w przyszłości skuteczniej kontynuować pracę.Demonstrował on społeczności partyjnej, że jego stosunek do mnie po 20 lipca nie uległ ochłodzeniu.Wykorzystałem swoją znów umocnioną pozycję do udzielenia pomocy znajomym i współpracownikom, których ogarnęła fala prześladowań po 20 lipca.Saur natomiast zadenuncjował dwóch oficerów zarządu uzbrojenia wojsk lądowych, generała Schneidera i pułkownika Fichtnera, których Hitler kazał natychmiast aresztować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|