[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skradał się, wymijając ludzi, powozy, zwierzęta.Na szczęście złodziej nie próbował kluczyć ani się ukrywać.Był pewny, że mu się udało.Nie zauważył drobnej przemykającej za nim sylwetki.O Patryku można powiedzieć, że w pierwszej chwili nogi poniosły go same, nim zdążył pomyśleć.Rozwaga przyszła później.Wreszcie nie tylko mógł coś zrobić, “odwdzięczyć się wujkom”, zmazać chwilę słabości, kiedy Smuga widział go płaczącego, pokazać nie tylko, że jest dzielny, ale i na tyle dorosły, by zasłużyć na zaufanie.Było to wspaniałe i bardzo budujące uczucie.Szybko zrozumiał, że do tego potrzeba jeszcze, aby mu się powiodło.Zaczął odtąd zwracać baczniejszą uwagę na mijaną drogę i zapamiętywać szczegóły.“Przy tym domu stoi kram” - zanotował w pamięci.“W tych pomieszczeniach cały szereg sklepów.Tu po prawej ruiny, na lewo domki mieszkalne.Skręcić, gdy ulica wyraźnie się obniży”.Kierowali się w stronę rzeki.Szli potem długo bulwarami aż w pobliże wyspy Gezira, gdzie znajdowało się całe miasteczko na wodzie.Ludzie mieszkali na różnobarwnych, bardziej lub mniej zasobnych łódkach, barkach, tratwach.Przeważały te najnędzniejsze.Kręciło się trochę ludzi, ale Patrykowi w europejskim ubraniu coraz trudniej przychodziło nie rzucać się w oczy.Na szczęście nie trzeba było wchodzić w głąb tej dziwacznej dzielnicy, bo łódź, na której najwidoczniej mieszkał ścigany, była jedną z pierwszych w długim szeregu.Tymczasem nadchodziła wiosenna, chłodna noc.Zapadała gwałtownie.Niemal z minuty na minutę robiło się ciemno i zimno.Patryk czuwał i czekał na okazję.Ukryty za stosem skrzynek, zaczynał marznąć.Wytrwale jednak obserwował upatrzoną łódź i zastanawiał się, jak odebrać skradzioną własność Koptów.Miał czas, więc starał się dokładnie przyjrzeć ewentualnym przeszkodom i krok po kroku zaplanował drogę na łódkę.Gdy nad światem na dobre zapanowała ciemność, w wielu mieszkaniach zabłysły kaganki.Także w kabinie obserwowanej łodzi.Złodziej mieszkał prawdopodobnie sam, bo nikt inny nie wchodził tam ani nie wychodził.Skulony z zimna Patryk obserwował nocne życie rzecznego miasteczka.Skupiało się ono wewnątrz kajutek albo na pokładach.Ludzie posilali się, śpiewali, wreszcie szli spać.Wygaszano światła i ruch zamierał.Zapadała cisza przerywana jedynie skrzypem ocierających się o siebie barek, pluskiem wody i szumem rzeki.Wreszcie światło zgasło także na tej, którą obserwował.Było już późno, chyba po północy, gdy zaczął się ku niej skradać w księżycowej poświacie cicho jak kot, co chwila przystając i nadsłuchując.Tak dobrnął do brzegu, a potem do trapu.Wszedł na pokład i szybko dotarł do drzwi mieszkalnej kajuty.Wisiały luźno na dwu zawiasach i skrzypiały w rytm lekkiego pochylania się barki na fali.Patryk ucieszył się.“ Nie będzie problemu z dostaniem się do środka” - pomyślał.Stał przez chwilę bez ruchu, wreszcie podjął decyzję.Pchnął drzwi.Zaskrzypiały, co odczuł niczym dźwięk grzmotu.- Rrraz! Wszedłem! - westchnął do siebie, trzymając w ręku, a potem puszczając drewnianą przeszkodę.Dygotał jeszcze z zimna, ale z emocji już robiło mu się gorąco.Zatrzymał się, wsłuchując w ciszę i przyzwyczajając oczy do głębszej niż na zewnątrz ciemności.I nagle przeraził się.“Co będzie, jeśli złodziej ukrył kadzielnicę? Jak ją znajdę?” pomyślał.Tego, że będzie za ciemno, by bezpiecznie poruszać się po pomieszczeniu, rzeczywiście nie przewidział.Był prawie u celu i zanosiło się na porażkę.Na małym stole przy łóżku spostrzegł kształt oliwnego kaganka, a z boku dobiegał równy oddech głęboko uśpionego człowieka.- Śpi tak mocno.Zapalę kaganek i znajdę - powiedział szeptem, by dodać sobie otuchy.Na palcach podszedł do stolika.Skrzesał ogień i zapalił kaganek, osłaniając ręką płomyk, aby nie zbudzić śpiącego mężczyzny, Los mu sprzyjał! W kącie kajuty, na stosie innych przedmiotów, leżała kadzielnica.Patryk odstawił kaganek na krawędź stołu i podniósł zrabowany przedmiot.Powoli zaczął przemykać w kierunku drzwi.Nie zauważył, że spokojny i dość głośny oddech śpiącego umilkł.Nie zauważył też, że rozbudzony mężczyzna obserwuje go spod wpółprzymkniętych powiek.Kiedy malec prześlizgiwał się koło łóżka, znienacka chwycił go za rękę.Chłopak wyrywał się jak piskorz i silniejszy mężczyzna nie mógł sobie z nim poradzić.Umykał wokół stołu, chaotycznie machając odebraną kadzielnicą.Wtem potrącany od dłuższej chwili stół przechylił się gwałtownie i kaganek spadł na łóżko, rozpryskując wokół gorącą oliwę.Mężczyzna chwycił koc i stłumił płomień, ale Patryk wykorzystał okazję i wymknął się w noc.Na zewnątrz tu i ówdzie zapalały się lampy, pojawiali się ludzie.Widząc wyskakującego z łodzi chłopca, niektórzy rzucili się w pogoń.Patryk kluczył.“Będzie jak na statku” - pomyślał.“Tylko nie ma gdzie skakać i wujek daleko.”.Koptyjski kapłan przekonał Smugę i Nowickiego, że poszukiwania prowadzone nocą nie przyniosą żadnego efektu.Przyjęli więc jego życzliwe zaproszenie i usiłowali rozmawiać, aby zagłuszyć narastający niepokój!- Osły[71] to rzeczywiście interesujące zwierzęta - mówił właśnie kapitan.- Zupełnie inne niż w Polsce, naszym kraju - dodał Smuga.- Nasze osły są większe.No i.leniuchy z nich i uparciuchy - uśmiechnął się Nowicki.- Co do mnie poczułem się lepiej, gdy poznałem te wasze, miłe stworzenia.Chociaż, kiedy wpadły w ten szał, wytrzęsły moje stare kości tak, że do tej pory to czuję - przeciągnął się.- Ryczą też nienajgorzej, niczym okrętowe syreny.Ale pracowite to i wytrwałe, aż dziw bierze!- No tak, pędziliśmy prawie z szybkością galopującego konia - stwierdził Smuga.- Poczułem się lepiej, gdy poznałem wasze osiołki - powtórzył Nowicki.- Muszę się bowiem przyznać, że ktoś kiedyś nazwał mnie osłem.Było to w dzieciństwie, w warszawskiej dzielnicy Powiśle.Jest tam taki stary kościółek pod wezwaniem Św.Trójcy.Mój szacowny staruszek, socjalista, mawiał: “Bóg jeszcze nikomu nie zaszkodził” i posyłał mnie, ku radości matki, co niedzielę do kościoła.Pobierałem też naukę religii.Był tam wtedy taki ksiądz, starszy, siwawy, chudy jak szczapa.Lubiliśmy go, ja też, tylko nie byłem zbyt pokornym uczniem, a często, gdy się nasłuchałem ojca i jego towarzyszy, zadawałem wiele kłopotliwych pytań.Kiedyś ów ksiądz wziął mnie za ucho, postawił na środku i westchnąwszy, powiedział: “Co za osioł z ciebie.Asinus asinorum in saecula saeculorum”[72] Od tego czasu siedziałem w oddzielnej ławce.- Osły, które znamy z Biblii, są posłuszne, potulne, mądre - wtrącił duchowny.- Występują w 26 księgach Starego Testamentu, podczas gdy wielbłąd jedynie w 20.Osioł, jako jedyne spośród wszystkich zwierząt, dostąpił zaszczytu dźwigania na swym grzbiecie Pana naszego, Jezusa Chrystusa.Osiołkowi dorównuje pod tym względem w Biblii jedynie baranek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl